[ Pobierz całość w formacie PDF ]

stowatej twarzy, zawołała zniecierpliwiona :
 Marta, grasz czy nie grasz, bo ja nie będę czekała!
 Już idę!  odkrzyknęła Marta.
Julek zatrzymał ją.
 Poczekaj. Może widziałaś tego faceta, co wsiadał do samochodu?
 Nie, bo mama zawołała mnie na kolację.
 A do kogo przyjechał ten pan volkswagenem?
 A na co ci to?  zdziwiła się.  Do pana Sacharkiewicza, tego dentysty
312
Mignęła mu rakietką przed oczami i skacząc na jednej nodze oddaliła się. Po chwili
gra zaczęła się od nowa.
Julek dopiero teraz odetchnął radośnie. Miał przeczucie, że nareszcie natrafił na wła-
ściwy ślad. Rozejrzał się uważnie. Na murze przy furtce spostrzegł białą, emaliowaną
tabliczkÄ™:
MARIAN SACHARKIEWICZ
lekarz dentysta
PRZYJMUJE OD 16 DO 18
Było dopiero wpół do pierwszej. Zawrócił zawiedziony. Chciał odejść, lecz zauwa-
żył, że dziewczęta grające w kometkę pokłóciły się. Ta chuda, o szczudłowatych nogach,
rzuciła Marcie rakietkę i z obrażoną miną odeszła w głąb ulicy. Postanowił jeszcze raz
porozmawiać z Martą. Usiadł na podmurowaniu ogrodzenia i zaczął czyścić zapałką
paznokcie. Dziewczynka zbliżyła się trzęsąc się z gniewu.
 Widziałeś?  zawołała.  Ta nieznośna Zośka popsuła mi rakietkę i jeszcze się
pogniewała. Myśli, że będę z nią grała. Nie ma głupich. Wolę grać z chłopcami.
313
Julek cierpliwie wysłuchał skarg, a gdy skończyła, zagadnął niemal obojętnie:
 Zęby mnie bolą i po południu wybieram się do dentysty. Czy ten doktor Sachar-
kiewicz przyjmuje tego samego dnia?
 Chcesz sobie wyrwać?
 Nie, tylko zaplombować.
 Jeżeli cię bolą, to może cię przyjmie. Raz moją mamę strasznie bolał ząb, to po-
szła do niego, a on jej zatruł. . . nawet po godzinach przyjęć. Spróbuj, może jest w domu.
Julek spojrzał niechętnie w stronę zasłoniętych okien.
 Czy to dobry dentysta?
 Nie wiem. Idz, to się przekonasz.  Chłopiec wzruszył ramionami. Marta za-
śmiała się:  Tere fere, pewno się boisz.
 Nie, tylko nie mam przy sobie forsy.
 To po co wybierasz siÄ™ do dentysty?
 Chciałem zobaczyć, o której przyjmuje.
314
5
Julek nie mógł znalezć sobie miejsca. Był tak zdenerwowany, że pół obiadu zostawił
na stole. Co chwila spoglądał na zegarek, a czas, jak na złość, płynął wolno, jakby sobie
kpił z chłopca.
Na szczęście przed czwartą zadzwoniła Karioka.
 Masz już bilety?  zapytała wesoło.
 Mam na szóstą, ale przed szóstą musimy załatwić jeszcze pewną sprawę  od-
parł tajemniczo.
 JakÄ… sprawÄ™?
 Bardzo ważną. Słuchaj, czy ciebie przypadkiem nie bolą zęby?
 Przypadkiem nie.
 To fatalnie, bo mnie też nie bolą, a muszę iść do dentysty.
 Zwariowałeś! Po co do dentysty?
 Powiem ci, jak się spotkamy. Słuchaj  dodał  może umiesz udawać, że cię
bolÄ…?
315
Karioka zachichotała.
 Udawać umiem doskonale.
 To świetnie się składa. Spotkajmy się zaraz na rondzie Waszyngtona. Wszystko
ci wytłumaczę. Za dziesięć minut tam będę.
 Dobra. I nie zapomnij biletów. Ciao!
Za pięć minut był już na rondzie. Czekał niecierpliwie na Kariokę, a gdy ją zobaczył
wychodzącą z ulicy Francuskiej, przybiegł do niej rozgorączkowany.
 Słuchaj, wiem już, do kogo przyszedł ten gość, któremu ukradli volkswagena.
Zrobiłem fantastyczny wywiad i wszystko klapuje. Volkswagen był ciemnoszary i miał
na dachu bagażnik. Teraz ktoś z nas musi iść do dentysty.
 Dlaczego do dentysty?  zapytała zdziwiona Karioka.
 Bo to właśnie dentysta i przyjmuje między czwartą a szóstą.
Karioka przymrużyła zielonkawe oczy.
 To znaczy ja mam iść? Wygodny jesteś, szkoda gadać.
 Daję ci słowo, że wszystkie zęby mam zdrowe.
 Ja też. Dla dobra sprawy mógłbyś się poświęcić.
316
 Dałbym sobie nawet wyrwać, ale nie umiem udawać. Błagam cię, idz, bo inaczej
nie ruszymy z miejsca. To przecież bardzo ważne.
Karioka roześmiała się.
 Wiesz, że to nawet zabawne. Będzie heca.
Julek miał ochotę rzucić się jej na szyję.
 Jesteś najmorowsza dziewczyna na świecie.
 Nie wygłupiaj się. Zbliża się już czwarta, trzeba tam iść.
 Masz pietra?
 Nie. Ale jeżeli ten dentysta wyrzuci mnie za drzwi, to na twoją odpowiedzialność.
Ruszyli w stronÄ™ Walecznych. Zatrzymali siÄ™ dopiero przed furtkÄ… prowadzÄ…cÄ… do
domu dentysty.
 Trzymaj się, Karioka  wyszeptał z przejęciem Julek.  Czekam tu na rogu.
 Nie martw siÄ™, dam sobie radÄ™. Masz czystÄ… chustkÄ™? Daj.
Karioka przytknęła podaną sobie chustkę do policzka, skrzywiła się płaczliwie i za-
częła pojękiwać. Julek roześmiał się.
317
 Zwietnie. Można powiedzieć, że masz zapalenie okostnej. Tylko pamiętaj, staraj
się przynieść jak najwięcej informacji.
Mrugnęła porozumiewawczo, odwróciła się i ruszyła w stronę wejściowych drzwi.
Po chwili zniknęła w ciemnym korytarzu. Na końcu korytarza spostrzegła następne
drzwi, na których widniała tabliczka z nazwiskiem dentysty i z napisem: Poczekalnia.
Zatrzymała się na chwilę, lecz wnet nacisnęła energicznie klamkę i weszła do środka.
Poczekalnia była niewielka. W kącie stał okrągły stolik zarzucony starymi tygodni-
kami ilustrowanymi, a przy stoliku siedziały już trzy osoby. Starszy pan w okularach,
młodzieniec z łuszczącą się od opalenizny twarzą i tęga kobieta w koronkowej bluzce.
Karioka wsunęła się na palcach. W tej samej chwili spojrzenia czekających pobiegły na
jej spotkanie. Dziewczyna zrobiła tak bolesną minę, jak gdyby rozbolały ją wszystkie
zęby, a potem dla spotęgowania wrażenia jęknęła głucho i żałośnie. Efekt był natych-
miastowy. Młodzieniec o łuszczącej się twarzy zerwał się z krzesła i zaofiarował jej
miejsce. Karioka skinęła mu z wdzięcznością głową. Za chwilę wyszeptała głosem peł-
nym cierpienia:
318
 Dziękuję panu, ale jak siedzę, to mnie jeszcze bardziej bolą  i jeszcze raz
jęknęła długo i przeciągle. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • oralb.xlx.pl