[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Coś ty powiedział?  szepnąłem.
Odwróciłem się do niego tyłem w pół zdania i poszedłem do drzwi biblioteki, jak
gdybym był pod wpływem luminalu. Ogłupiony, ale skupiony na jednej rzeczy, którą mam
zrobić. Pchnąłem mocno drzwi, stanąłem w progu, patrząc na krzesło i nie mogłem
powstrzymać drżenia. Byłem autentycznie przerażony.
 Wspaniałe dzieło sztuki  usłyszałem tuż za sobą głos Davida.
 Naprawdę je chcesz?  spytałem ochryple. Nie mogłem oderwać oczu od mebla.
Człowiek wąż wydawał się teraz śmiać, jego paszcza była szeroko otwarta w demonicznym
rozweseleniu. Oczy błyszczały przerazliwą radością.
 Czy chcę? Dałbym ci za nie dwadzieścia pięć tysięcy. To arcydzieło.
W końcu zdołałem się obrócić i spojrzeć na niego.
 Wystarczy dziesięć. Masz ciężarówkę?
 Cóż, chłopie, nie mogę zabrać go teraz&
 Bierz je teraz albo nie dostaniesz go wcale.
 Hm, dlaczego tak nagle, co?
 Taki mam dzień, dziś robię wszystko nagle.
 Myślałem, że świętujesz.
Ze zmęczeniem zamknąłem oczy.
 Zwiętowałem  odparłem.  No więc jak, możesz wziąć to krzesło czy nie?
 Mogę to zorganizować, jeśli naprawdę tak ci zależy.
 Tak. Przykro mi.
 W takim razie, zgoda. Jeśli pomożesz mi wynieść je na zewnątrz, załaduję je na
tylne siedzenie rollsa.
 Musisz je sam wynieść. Ja go nie dotknę.
David uniósł brwi.
 Muszę zauważyć, że nie jesteś zbyt miły  powiedział.  Większość twoich
kolegów po fachu w południowej Kalifornii zwykle jest bardziej życzliwa.
Zrobiłem ostry wdech.
 Po prostu pozbywam się tego krzesła, no nie?
 Dobrze, dobrze.
Stałem i obserwowałem go, jak na wpół wyniósł, na wpół wytargał krzesło z
biblioteki i ciągnął je po korytarzu. Do czasu aż nie dotarł do kuchni, drżał cały z wysiłku i
musiał się zatrzymać, aby zdjąć swoją elegancką, białą marynarkę. Złożył ją starannie i
przewiesił przez oparcie jednego z kuchennych krzeseł. Hortensja, która wstawiała naczynia
do zmywarki, rzuciła okiem na Davida i na krzesło, a potem się przeżegnała. W końcu
Davidowi udało się przeciągnąć krzesło na podjazd i niemal resztkami sił dotarł do rolls
royce a.
 Obawiam się, że nie zdołam go sam wstawić do samochodu, stary!  zawołał.
 Musisz  powiedziałem.  Nie dotknę go i to jest moje ostatnie słowo.
David wyjął chusteczkę i wytarł dokładnie czoło. Potem wykonał sportowy skłon
kolan, który instruktorzy wychowania fizycznego w wojsku nazywają  czknięty i chwycił za
siedzisko krzesła obiema rękami. Właśnie w tym momencie zza domu usłyszeliśmy pisk
strachu czy też bólu. Był tak rozpaczliwy, przerazliwy i przeciągły, jak gdyby pochodził z
gardła istoty ludzkiej. Jednak to wył Sheraton.
4. STRATY
Pies biegł na uginających się łapach wzdłuż ściany domu. Wreszcie zdołałem zrobić
dwa czy trzy kroki. Nigdy nie widziałem zwierzęcia, które by biegło w taki sposób i mam
nadzieję, że już nigdy więcej nie będę musiał oglądać podobnego widoku. Jego oczy były
oszalałe, a z pyska wydobywała się pienista krew. Pies wykonywał nagłe ruchy, skręcał się w
konwulsjach i przewracał.
 Sheraton!  krzyknąłem i próbowałem go złapać, kiedy przebiegał obok mnie, ale
zwierzę wywinęło się i obróciło gwałtownie, potem zbiegło w dół podjazdu, zatoczyło się na
bok i upadło.
Ruszyłem w jego stronę, ale David podniósł rękę i zawołał:
 Stój!
 On jest chory!  zaprotestowałem.  Ten pies szaleje z bólu.
 Dlatego właśnie nie wolno ci go dotykać!  nalegał David.  To może być
wścieklizna!
Ostrożnie podszedłem trochę bliżej. Sheraton leżał teraz na boku, ciężko dysząc i
tocząc z pyska pianę. Pomyślałem, że David ma rację. To mogła być wścieklizna, od
ugryzienia wiewiórki na przykład albo od zadrapania przez nietoperza. Sheraton podniósł
głowę i popatrzył na mnie z takim cierpieniem i rozpaczą, że zmartwiałem i nie ruszyłem się z
miejsca.
Usłyszałem, jak za mną trzasnęły siatkowe drzwi. To była Sara, obudził ją hałas.
 Ricky!  zawołała.  Ricky, co się stało?
 Nie zbliżaj się  ostrzegłem ją.  Zadzwoń szybko do doktora Isaacsa. Powiedz
mu, że Sheraton wygląda, jakby złapał wściekliznę.
 Wściekliznę?!
 Wstrząsają nim konwulsje i toczy z pyska pianę. No, może byś się pospieszyła?
Siatkowe drzwi trzasnęły znowu, kiedy Sara weszła z powrotem do domu.
Popatrzyłem na Davida w poszukiwaniu pomocy, ale ten wzruszył jedynie ramionami.
Sheraton leżał spokojnie przez kilka minut, ale potem zaczął skamleć, delikatnie i cicho. Na
podjezdzie zaczęła się rozszerzać mokra plama. Najwyrazniej się posikał.
 Widziałeś już kiedyś psa, który by się tak zachowywał?
 Nie wiem. Widziałem kiedyś psa, którego potrącił samochód, ale nie toczył z
pyska piany tak jak twój.
Sara pojawiła się w drzwiach i powiedziała:
 Doktor Isaacs przyjedzie najszybciej, jak tylko będzie mógł. Nie zajmie mu to
więcej niż piętnaście minut.
 Jedzie na mule czy co?  warknÄ…Å‚em.
Sara zbliżyła się do nas i stanęła obok, biorąc mnie pod ramię.
 Biedny Sheraton. Wygląda po prostu strasznie. Nie sądzisz, że będziemy musieli
go& ?
Potrząsnąłem głową.
 Nic nie można jeszcze powiedzieć. To chyba nic groznego. Może jakaś trucizna na
szczury. Nie wiem.
Powoli ciałem Sheratona zaczęły wstrząsać konwulsje, napływając gwałtownymi
falami. Pies przetoczył się na grzbiet, łapy trzymał w powietrzu. Po pewnym czasie głowa
zwierzęcia zaczęła się kiwać to w jedną stronę, to w drugą, jakby poruszana przez tajemną
siłę, która znajdowała się w jego ciele. Jakby jakaś inna istota o dużo większej mocy wiła się i
naprężała, próbując się wydostać.
Sara ściskała moje ramię tak mocno, że aż zabolało, ale byłem niemal zadowolony z
tego bólu. Czułem, że jest to mój jedyny łącznik z rzeczywistością. %7ładne z nas się nie
odezwało, kiedy brzuch biednego Sheratona drżał, jakby jakiś rozwścieczony szaleniec
próbował coś wytrząsnąć z niego. Nagle język psa wyślizgnął się z pyska i zawisł przy górnej
szczęce.
 Krzesło  szepnęła Sara.  Nie powiedziałeś mi, że krzesło wróciło.
 Nie miałem zamiaru ci mówić  odparłem.
 Ale wróciło!
Sheraton zawył. Był to najbardziej obrzydliwy dzwięk, jaki kiedykolwiek słyszałem w
moim życiu  pies wyjący o litość. A potem jego brzuch zaczął się rozwierać, coraz szerzej i
szerzej, aż w końcu z odkrytych wnętrzności wyłoniła się błyszcząca od śluzu głowa jakiegoś
czarnego robaka, który przypominał ogromnego skórka. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • oralb.xlx.pl