[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Cieszę się, bo sam je warzyłem.
Meri słyszała, że istnieje coś takiego jak domowe piwo, ale nie
przypuszczała, że komuś chciałoby się w to bawić.
- Sam je robiłeś? Nie do wiary.
- A jednak. Niczym innym się nie zajmuję przez pięć dni w
tygodniu. Ponadto w każdej wolnej chwili tyram u Joe'ego.
- Chcesz powiedzieć, że żyjesz z wyrobu piwa?
- Zgadza się. Jestem głównym piwowarem dla trzech
markowych pubów. One z kolei podlegają lokalnym browarom.
Słyszałaś kiedyś o piwiarniach Gordona Bierscha?
- Owszem, byłam w jednej z nich, w Palo Alto. Rzeczywiście,
podawali piwo rozlewane z firmowych beczek.
- I smakowało?
- Bardzo. Był to akurat dzień świętego Patryka. Słowem, dobra
zabawa i znakomite jedzenie. Teraz rozumiem, dlaczego Emmett
powiedział, że jesteś prawdziwym znawcą piwa. Wyobrażałam sobie,
że bierzesz udział w tych zwariowanych konkursach na piwożłopa,
80
RS
gdzie każdy wlewa w siebie rekordowe ilości płynu, ale widzę, że się
myliłam. To musi być fascynująca praca.
- Fakt, bardzo jÄ… lubiÄ™ - przytaknÄ…Å‚ entuzjastycznie.
- A skÄ…d takie zainteresowania?
- Z więzienia. Zresztą już wcześniej miałem ksywkę  Piwek".
Tak bardzo się nie myliłaś. Kiedyś żłopałem piwsko do
nieprzytomności i robiłem zakłady, ale pózniej zmądrzałem i
wypisałem się z takich imprez.
Dwa lata za kratkami to dużo czasu. Brakowało mi piwa, więc
czytałem na ten temat wszystko, co tylko wpadło mi w ręce. Kiedy
wyszedłem, byłem już całkiem niezły w teorii. Potem nabrałem
praktyki w browarze, i jakoś poszło.
- Jak długo pracujesz dla Bierscha?
- Sześć lat. Wcześniej nie splamiłem się uczciwą robotą. Ale nic
by z tego nie było, gdyby nie Joe. On pierwszy dał mi szansę. Przyjął
mnie do swojego warsztatu i wynajÄ…Å‚ za grosze to mieszkanie. Facet
ma złote serce, tak jak i Emmett.
- Czy piwowar to najwyższy stopień w waszej branży?
- Nie, jest jeszcze mistrz piwowarski. W Europie trzeba mieć
specjalną licencję, ale w Ameryce nie ma takich ograniczeń. Mam
nadzieję, że uda mi się nim zostać. Marzę też, żeby stać się
udziałowcem browaru albo sieci pubów. No, ale to daleka przyszłość.
Meri upiła duży łyk ciemnobursztynowego napoju. Obliczała w
myśli, ile lat temu Piwek porzucił uliczne życie. Mówił, że ma
trzydzieści dwa lata, a zatem miał dwadzieścia sześć, kiedy zaczął
81
RS
pracować dla Joe'ego. Poczuła uważne spojrzenie mężczyzny. Czy
sama zdoła wrócić do normalności i wyleczyć się z lęku? Jak długo
będzie sobą tylko w snach?
- Chyba pora na naukę - zauważył, z niechęcią sięgając po
książkę i zwalczając w sobie pokusę przysunięcia się bliżej Meri. - Co
straciłem w tym tygodniu?
- wiczyliśmy interpretację tekstu.
Poprosiła go o przeczytanie krótkiego opowiadania. Należało je
streścić, a potem odpowiedzieć na kilka pytań dotyczących
kompozycji i stylu. Piwek poradził sobie z zadaniem zdumiewająco
dobrze i szybko.
- Musze ci powiedzieć, że klasa miała z tym o wiele więcej
trudności. Przy twoich zdolnościach mógłbyś spokojnie przenieść się
na wyższy poziom. Emmett mówił, że słabo zaliczyłeś test
kwalifikacyjny. Dlaczego?
Piwek wzruszył ramionami.
- Nie wiem, wtedy mi nie poszło. Może pózniej polubiłem
szkołę, kto wie?
Meri z niedowierzaniem pokręciła głową. Dwa testy, które z nim
przeprowadziła, wypadły celująco. Zadała mu jeszcze kilka pytań.
Odpowiadał płynnie, poprawnie i inteligentnie.
- Uważam, że z angielskiego wypadłbyś znakomicie na teście
kwalifikacyjnym - oświadczyła z przekonaniem.
- Może i tak, Meri, ale umoczyłem matematykę, fizykę i wiedzę
o społeczeństwie. Jeśli nie wierzysz, spytaj Shannon. Była przy tym.
82
RS
Shannon. Całkiem zapomniała o dziewczynie!
- Gdzie ona jest?
- W drugim pokoju, odrabia lekcje. Zabroniłem jej pokazywać
się, dopóki nie skończy. Jak ją znam, nie skończy do rana.
- Naprawdę tak słabo się uczy?
- Och, i tak robi postępy - powiedział z gorzkim uśmiechem. -
Gdy była u matki, nie wychodziła poza jedynki i dwóje. Teraz, kiedy
jej pilnuję, ma chociaż trójki.
- Czy jest teraz szczęśliwa?
- W porównaniu z tym, co przeszła, mieszkając z matką i
ojczymem, na pewno. Ten drań miał ciężką rękę.
Meri popatrzyła na Piwka w zamyśleniu. Słaba uczennica, która
potrafi napisać dobry wiersz. Dziewczyna, której matką była
opiekunka jej ojca...
- Przepraszam, że pytam, ale ciekawi mnie, jak to się stało, że
Shannon przeniosła się do ciebie?
Piwek odwrócił wzrok, zastanawiając się nad odpowiedzią. Meri
z pewnością miała niewielkie pojęcie o takich sprawach jak
młodzieżowa przestępczość, nadzór kuratora czy rodzina zastępcza.
Nie wiedziała, jaki los może spotkać dziecko żyjące w dzielnicy
nędzy, którego rodzice zmarli na skutek przedawkowania narkotyków,
kiedy miało zaledwie siedem lat. Co mógł opowiedzieć tej
wychowanej w cieplarnianych warunkach arystokratce o sobie,
Shannon i jej rodzinie? PonurÄ… historiÄ™ o najczarniejszych stronach
życia. %7łycia, którego Meri nie znała i nigdy nie pozna.
83
RS
- Jej matka, a moja opiekunka zastępcza, uwiodła mnie
przypadkiem - zaczął z ociąganiem. - Byłem zupełnie zielony w tych
sprawach, ale rozwinięty jak na swój wiek i, jak to mówią, napalony.
Spośród wielu opiekunek, jakie miałem, Tessę lubiłem najbardziej.
Nienawidziłem jej męża za to, że ją bił. Pewnego dnia pocieszałem ją
po takiej awanturze, aż w końcu niepostrzeżenie wylądowaliśmy w
łóżku. Ona miała czterdzieści lat, ja prawie szesnaście.
Urwał, pociągnął duży łyk piwa i zerknął na Meri.
- Szokująca opowieść, co? Pewnie żałujesz, że w ogóle pytałaś?
- Ty i Tessa zasłużyliście na lepszy los - powiedziała spokojnie.
- Gdyby sprawy potoczyły się inaczej, nie byłoby Shannon. Nie
jest łatwo być ojcem, ale cieszę się, że ją mam.
- Jeszcze rok temu nie wiedziałeś o jej istnieniu, prawda?
- Dużo pytań mi dzisiaj zadajesz.
Meri, spłoszona, odruchowo zasłoniła ręką usta.
- Przepraszam, Piwku. Nie chciałam być natrętna.
- Nie, nie byłaś. Przecież odpowiadałem ci szczerze i z własnej,
nieprzymuszonej woli.
- Ale powinieneś mnie pohamować, kiedy byłam zbyt wścibska.
- Widocznie nie uważałem, że byłaś wścibska.To raczej ja
zachowuję się jak ostatni gbur. Nie dałem serwetek, nie
zaproponowałem kawy ani herbaty, tylko to jedno piwo przez całą
godzinÄ™ i...
- Nieprawda, jesteś prawdziwym dżentelmenem. A jedno piwo
najzupełniej wystarczy - odparła, zbierając książki i zeszyty.
84
RS
- Chyba się przesłyszałem! Po raz pierwszy ktoś nazwał mnie
dżentelmenem.
- Nie mam nic do zarzucenia twoim manierom, tak samo jak i
tym pięknym różom. Ja natomiast zachowałam się w sposób niegodny
Mansfieldów.
- Skoro tak, możemy zaraz wyrównać rachunek. Czy odpowiesz
dżentelmenowi na niedyskretne pytanie o twoje przeżycia?
Meri drgnęła i powolnym ruchem odłożyła książki na stół.
- To nie powinno cię interesować, tak samo jak mnie twój
romans z TessÄ….
- Posłuchaj - zaczął z powagą - od początku mam przeczucie, że
musiał cię skrzywdzić jakiś mężczyzna, Boisz się, kiedy tylko się do
ciebie zbliżę. Tak samo reagowała kiedyś Tessa.
- Nie mam ochoty rozmawiać o moim byłym mężu. - Miała
nadzieję, że tym sprowadzi go na fałszywy trop.
- Ja rozgaduję na prawo i lewo, w jaki sposób przestałem być
prawiczkiem  zakpił.
Meri wstała i demonstracyjnie skierowała się ku drzwiom, mając
nieznośne poczucie, że wyrządza Piwkowi niezasłużoną krzywdę.
- Naprawdę muszę już iść. I dziękuję za piwo. Zobaczymy się w
szkole.
- Nie licz na to - wycedził, wstając również i mierząc ją
bezczelnym spojrzeniem. - Mam ważniejsze rzeczy do roboty, niż
patrzeć na twoją wyniosłą minę.
- Naprawdę nie chciałam cię urazić - wybąkała.
85
RS
- Daruj sobie, i tak nie uwierzÄ™. Chodzmy. I lepiej daj mi te
książki. Schody w mojej ruderze nie są dla księżniczek. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • oralb.xlx.pl