[ Pobierz całość w formacie PDF ]

w mojej obronie.
Esther, moja ostatnia i jedyna przyjaciółka, od czasu kiedy Rebekka została wysłana
do Monachium, przeprowadziła się z rodzicami na południe Niemiec do niewielkiej
miejscowości w pobliżu Stuttgartu.
- Będzie mi ciebie brakowało - powiedziałam jej, kiedy widziałyśmy się po raz ostatni
na naszym spotkaniu w Sali Królestwa.
- Mnie ciebie także - stwierdziła. - Ale będę pisać. Przytaknęłam i przez dłuższą
chwilę patrzyłyśmy na siebie w milczeniu.
- Hannah? - zapytała w końcu. - Tak?
- Masz jakieś wieści o Rebecce? Westchnęłam. - Nie, a ty?
Wzruszyła ramionami i rozglądała się ukradkiem dookoła.
- Pisałyśmy kilka razy do siebie - powiedziała cicho, upewniwszy się, że nikt nas nie
słyszy.
- Nie znam nawet jej adresu - burknęłam, odczuwając lekkie ukłucie zazdrości, w
końcu Rebekka była przede wszystkim moją przyjaciółką, a nie Esther.
- Jej adres w Monachium wpadł mi zupełnie przypadkowo - wyjaśniła. - Przecież jej
ojciec i mój raczej się przyjaznią.
Przytaknęłam, ponieważ dobrze o tym wiedziałam.
- Tak, i kilka razy podsłuchałam dziwne rozmowy - kontynuowała.
Odniosłam wrażenie, że była zadowolona, mogąc wreszcie komuś opowiedzieć o tym,
co wie.
- Mówili, że Rebekka chyba ma w głowie nie wszystko po kolei - wyszeptała
pośpiesznie.
- Co?! - krzyknęłam i sama aż drgnęłam ze strachu, słysząc swój podniesiony głos.
Esther obejrzała się dookoła. - Nie tak głośno - zwariowałaś! Z tyłu stoi brat Jochen.
Uśmiechnęłam się. - Brata Jochena nie musimy się obawiać - wyjaśniłam
zdenerwowanej przyjaciółce. - Ufam mu, to przyjaciel.
Wydawało się jednak, że moje słowa nie uspokoiły jej.
- Jeśli dobrze zrozumiałam, to Rebekka nagle zbuntowała się przeciwko
uczestniczeniu w zgromadzeniach i odmówiła przyjęcia chrztu.
- Wiem o tym - przerwałam. - Rodzice wyjaśnili mi, że miała kłopoty, ale jeden z
naszych braci w Monachium zajął się nią pózniej i...
- Wtedy parę razy pisałyśmy do siebie - powiedziała zmartwiona. - To nie było łatwe,
jednak trzy listy od niej dostałam, wysłała je na adres mojej nauczycielki.
Zmarszczyłam czoło.
- Hannah, Rebekka napisała mi, że jej wujek, brat Josef, wciąż ją bije i zamyka w
pokoiku gościnnym.
Esther spuściła głowę. - A potem nagle przestała zupełnie pisać - dodała, wzruszając
ramionami, a jej ciemne, przerażone oczy patrzyły na moje zdumione oblicze.
Spojrzałam na nią z niedowierzaniem. Ta cała historia nie brzmiała zbyt wiarygodnie.
- Pst, idą brat Jochen i twój ojciec - oznajmiła mi w ostatniej chwili.
- No, co tam? - odezwał się ojciec, uśmiechając się do nas. - O czym tak żywo
szepczecie, czyżbyście miały jakieś tajemnice?
Potrząsnęłam głową, żeby zaprzeczyć i otworzyłam już usta, chcąc im opowiedzieć
historię o Rebecce i bracie Josefie w Monachium, gdy Esther uprzedziła mnie, wchodząc
niemal w słowo.
- Nie, skądże znowu - odparła szybko. - Tylko się żegnałyśmy. - Zaśmiała się i
popatrzyła na brata Jochena.
Spojrzałam na nią zdumiona. Dlaczego okłamała naszego starszego zboru? Nie
spodobało mi się to, ale milczałam. Jej przerażony i zarazem karcący wzrok, przestrzegał aż
nadto, bym siedziała cicho. Zrozumiałam, że wpędziłabym ją prawdopodobnie w spore
tarapaty, jeśli opowiedziałabym o tej tajnej korespondencji. Po chwili Esther raptownie się
odwróciła i odeszła. Patrzyłam za nią i nie byłam pewna, czy powinnam się z tego powodu
smucić, czy cieszyć, że w owej chwili znikła z mojego życia.
Prawie rok pózniej zdarzyła się historia z Czarnoksiężnikiem z krainy Oz. Był
początek sierpnia, właśnie skończyły się wakacje, staliśmy na korytarzu przed drzwiami do
klasy i czekaliśmy na panią Herzog i rozpoczęcie lekcji. Jednak nauczycielka nie przyszła, a
uczniowie z naszej 9b zaczęli natychmiast hałasować, jak zawsze ilekroć wypadało
niespodziewane okienko. Amanda i Deborah słuchały razem walkmana. Marie, Susanne i
Fabian wspięli się z powrotem na wysoko umieszczony okienny parapet i dyskutowali tam
bardzo głośno na temat oglądanego dzień wcześniej filmu. Pozostali robili to, co zwykle:
intensywnie hałasowali. Stałam zupełnie sama i patrzyłam z dystansem na tę dziką,
rozwrzeszczaną gromadę. Jaka ogromna dzieliła nas przepaść. W ogóle nie odczuwałam
potrzeby, żeby być taka jak oni. Pomyślałam o Roswicie i wielu naszych spokojnych,
popołudniowych służbach kaznodziejskich, i o babci, chodzącej ze mną na uliczne głoszenie
nauki, i o bracie Jochenie, i o siostrze Brigitte, z którymi od pewnego czasu rozpoczęłam
nowe studium książki. Myślałam o naszych licznych zgromadzeniach, pieśniach i o Jehowie z
jego powabnym, tysiącletnim, obiecanym nam rajem. Kochałam nasze małe, zdrowe
chrześcijańskie zebrania, gardząc wielkim, brutalnym, diabelskim światem innych. Stałam tak
z zamkniętymi oczami, oparta plecami o zimną ścianę, czując się wolna, wybrana i strzeżona.
- Dzień dobry! - czyjś radosny, podniesiony głos rozległ się w tej chwili,
przekrzykując przez moment wrzaski 9b. Otworzyłam oczy, przede mną stała młoda, wysoka
i szczupła kobieta, umalowana i kolorowo ubrana.
- Jestem waszą nową wychowawczynią - wyjaśniła, brzęcząc pękiem kluczy. Kilku
chłopców pogwizdywało przez zęby z uznaniem.
- No, to do środka - powiedziała, zamykając za nami drzwi.
- Co się stało z panią Herzog? - dopytywała się zaciekawiona Amanda.
- Z tego co wiem, zrezygnowała z wychowawstwa waszej klasy - wyjaśniła,
wzruszając ramionami. Ta wiadomość wprowadziła 9b w dobry nastrój.
- Będę na razie tylko pełnić obowiązki wychowawczyni, gdyż nikogo innego nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • oralb.xlx.pl