[ Pobierz całość w formacie PDF ]

czas na
zajmowanie się Oskarem. To jest bardzo ważne, nie rozumiesz? A poza
tym, mniej płacimy
opiekunce.
- Wiem, Fil, wiem - Lidia chciała go uspokoić. - Ale ty nie masz w tej
chwili szans na
awans. A ja nie mogę tego odrzucić.
- A co z Oskarem?
Uderzenia samochodzików w nogę jednak zadziałały i ojciec usiadł na
podłodze, aby
pobawić się w najbardziej rozpowszechnioną w Europie (może na
świecie?) zabawę małych
chłopców. A właściwie chłopców w każdym wieku, tylko pózniej jest to
znacznie bardziej
kosztowne.
- Pojedzie z nami. - Lidia wzruszyła ramionami. - A co ma być?
- Ale czy tam są w ogóle jakieś normalne przedszkola, z normalnymi
dziećmi? A co z
naukÄ… angielskiego? JakiÅ› sport, jazda konna?
- Jaka jazda?!
- Czy będziemy mogli mu zapewnić to wszystko co w Warszawie?
- A dlaczego nie?
- To jest straszna prowincja! Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł.
- Będę zarabiać dwa razy więcej - Lidia podała, według niej,
rozstrzygajÄ…cy argument.
- Pieniądze to nie wszystko - upierał się Filip i nie miał zamiaru zmieniać
zdania.
- Ty jesteś stuknięty - podsumowała cicho.
Rzuciła szmatkę na podłogę, odwróciła się i poszła do łazienki.
Zatrzasnęła za sobą
drzwi.
- Mama bach? - spytał zaniepokojony Oskar i pokazał na drzwi łazienki.
- Uważaj, jedzie do ciebie! - Filip starał się odciągnąć uwagę chłopca.
- Mama? - zapytał ponownie chłopiec.
- Poszła siusiu, zaraz przyjdzie - wytłumaczył mu Filip.
W tym momencie Lidia wypadła z łazienki. Miała lekko opuchnięte oczy i
mokrÄ… twarz.
Wbiegła do sypialni, po kilku sekundach wyszła z niej ze zmiętą bielizną w
ręku. Znów
wpadła do łazienki, trzaskając drzwiami. Nie spojrzała ani na syna, ani na
męża. A oni nadal,
w milczeniu, puszczali między sobą samochodziki.
- Jak zareagowała rodzina? - dziennikarka  Gazety Wyborczej zadała
swoje drugie
pytanie.
Była to młoda, dwudziestokilkuletnia dziewczyna. Mimo że minęła już
połowa
pazdziernika, miała na sobie tylko różowy podkoszulek z delikatnym
wzorkiem i krótką
dżinsową kurtkę. Razem z nią przyszedł nieco starszy mężczyzna z długimi
włosami spiętymi
w kitkę, ubrany już odpowiednio do jesiennej aury. Był fotografem.
Najpierw przez kilkanaście minut wybierali miejsce odpowiednie do
zrobienia zdjęcia w
stylu:  Profesjonalistka w zaciszu domowym . Po krótkiej wymianie
specjalistycznych -
wyraznie na pokaz - uwag na temat światła i spodziewanych jego efektów
nastąpiła część
kosmetyczna. Dziennikarka poprosiła Lidię o podkład, puder, szminkę i
tusz do rzęs i
urządziła sobie tymczasowy gabinet kosmetyczny. Dopiero po tych
zabiegach fotograf
przystąpił do właściwej pracy. Zrobił kilka, może dziesięć, ujęć Lidii
siedzącej na krześle w
kuchni, ubranej w elegancki kostium jak do pracy (właściwie to było jedno
i to samo ujęcie
tylko pod różnym kątem), po czym wyszedł.
Ledwie zamknął za sobą drzwi, dziennikarka jakby rozluzniła się;
rozsiadła się wygodniej
na kanapie, wyjęła notatnik w kolorowej okładce i tani długopis z
przezroczystego tworzywa.
Spytała Lidię o mieszkanie, o okolicę i skwapliwie przyjęła propozycję
wypicia herbaty,
złożoną przez Filipa. Jeszcze kilka minut trwała uprzejma wymiana zdań o
pogodzie,
warszawskich korkach i zaletach mieszkania na nowych osiedlach, a potem
dziennikarka
wypiła dwa łyki gorącej, niesłodzonej herbaty i powiedziała:  Przejdzmy
teraz do rzeczy .
Filip, jak na sygnał, wyszedł do pokoju Oskara i tam bawił się z synem
klockami, cały
czas słuchając jednak tego, o czym rozmawiały kobiety w kuchni. Nie
chciał, żeby Oskar
przeszkadzał mamie, i dlatego zajął jego uwagę, ale zżerała go ciekawość,
jak właściwie
wyglÄ…da taki wywiad oraz co Lidia ma do powiedzenia.
- Rodzina? - Lidia zastanawiała się chwilę. - Było to na pewno duże
zaskoczenie. Duma i
radość, to na pewno. Ale też taka& taki niepokój, jak będzie. W końcu
czekają nas przecież
duże zmiany.
- Właśnie - dziennikarka weszła jej w słowo. - Jakie zmiany czekają teraz
państwa?
- Przeprowadzka - to największa zmiana. Zaczynam pracę w Gorzowie za
trzy miesiÄ…ce,
do tego czasu musimy znalezć mieszkanie, przewiezć meble i inne rzeczy.
- Czy pani mąż też znalazł pracę w nowym miejscu? - spytała dziennikarka,
spoglÄ…dajÄ…c
w notatnik.
- Nie. Mąż zajmuje się analizami marketingowymi, będzie pracował w
domu. - To
profesjonalne kłamstwo wyszło Lidii niezwykle gładko.
- Czyli będzie zajmował się synkiem?
- Tak.
- Dobrze - dziennikarka przewróciła stronę w zeszycie. - Ostatnie pytanie -
uśmiechnęła
się do Lidii. - Jak wiem, pani wróciła do pracy po urlopie na to samo
stanowisko, które
zajmowała pani przed urlopem.
- To prawda - Lidia przytaknęła.
- I teraz, po półtora roku dostała pani awans, tak?
- Od mojego powrotu minęły prawie dwa lata - uściśliła Lidia.
- Zgadza się. I po dwóch latach pani awansuje. To nieczęsto się zdarza. Jak
to wyglÄ…da z
pani perspektywy? Czy to świadoma polityka firmy, czy jednak
odosobniony przypadek?
- Firma docenia lojalnych i zaangażowanych pracowników - Lidia zaczęła
jak rzecznik
prasowy firmy, ale kobieta jej przerwała.
- Ale tak od siebie, jak pani to odbiera? - spytała ciepłym, niemal
koleżeńskim tonem.
- Tak naprawdę, to nie wiem - Lidia też zmieniła sposób odpowiadania na
mniej
oficjalny. - Prowadziłam ostatnio duży projekt, pracowałam po godzinach i
z
zaangażowaniem i docenili to. Ale nie słyszałam o jakiejś specjalnej
polityce firmy wobec
kobiet z dziećmi. Tylko niech pani tego nie pisze! - Lidia zastrzegła na
koniec.
- Spokojnie, prześlę pani tekst do autoryzacji - uspokoiła ją dziennikarka,
nie podnoszÄ…c
głowy znad zeszytu. - Dobrze - skończyła notować i zamknęła zeszyt z
długopisem w środku.
- Dziękuję pani, to wszystko - powiedziała niespodziewanie.
Przed wyjściem pani redaktor zajrzała jeszcze do pokoju, gdzie Filip i
Oskar niszczyli
właśnie zbudowany wcześniej zamek z klocków. Dla Oskara jedynym
celem budowy zamku
było jego pózniejsze zniszczenie, zupełnie nie mógł sobie wyobrazić
innego zastosowania
klocków. Filip poderwał się, czuł się niezręcznie, siedząc na podłodze
wśród zabawek, podał
kobiecie rękę na pożegnanie, a ta uścisnęła ją zaskakująco mocno. Na
koniec potargała
jeszcze włosy Oskara i wyszła.
Filip wrócił do zabawy z synem.
39
Do spotkania zostały jeszcze dwie godziny, a Filip już szykował się do
wyjścia. Obudzili [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • oralb.xlx.pl