[ Pobierz całość w formacie PDF ]

autobiografię mamy wrażenie obcowania z człowiekiem, który poczuwa się w jakimś stopniu przynajmniej do
odpowiedzialności za popełnione czyny i który miał niewątpliwego pecha w kil ku kluczowych momentach
swego życia. Dla przykładu - z pewnością nie był wiodącą postacią wśród jedwabieńskich morderców (jestem
nawet skłonny mu wierzyć, że był tego dnia ledwie obecny na rynku), a dostał najwyższy wyrok ze wszystkich.
Jako jedyny został skazany na karę śmierci chyba tylko dlatego, że w momencie aresztowań podejrzanych w
styczniu 1949 roku Bardoń już siedział w więzieniu z sześcioletnim wyrokiem za to, że w pózniejszym okresie
okupacji służył w żandarmerii niemieckiej. Jego kolejny, a może raczej wyjściowy, pech polegał na tym, że
był ze Zląska Cieszyńskiego i mówił płynnie po niemiecku. A więc od samego początku okupacji był
naturalnym pośrednikiem między Niemcami a miejscową ludnością; potem totumfackim, a w końcu i
mundurowym żandarmem w Jedwabnem. Terminował na życzenie ojca, który był socjalistą i miał z tego po-
wodu kłopoty, w fabryce zegarów. W czasie pierwszej wojny światowej służył w armii austriackiej i był
ciężko ranny. Po wojnie zatrudniał się jako mechanik, ale ciągle musiał zmieniać pracę. Wreszcie w 1936 roku
osiedlił się w Jedwabnem i naprawiał okoliczne młyny. Ale od marca 1939 roku był bezrobotny bo, jak napisał,
protestował przeciwko warunkom pracy. No i sprawa niebanalna w tym wszystkim, miał siedmioro dzieci na
utrzymaniu (SOA, 123/496-499).
Podobnie zeznaje świadek Mieczysław Gerwad:  Gdy te tereny objęli
niemcy, Kupiecki Czesław został przez miejscowych ludzi pobity i oddany
do żandarmerii, która rozstrzelała go wraz z innymi kilkoma %7łydami. Kto
pobił i wydał Kupieckiego Czesława dla żandarmerii tego wyjaśnić nie
mogę dlatego, że na miejscu tym nie byłem, a od ludzi nie dało mi się
słyszeć innych szczegółów, a tylko powyższe 44. Zaś Julian Sokołowski,
który był wówczas małym chłopcem, wspomina:  widziałem jak obywatel
Kupiecki stał pod ścianą trzymał ręce w górze, a Niemcy bili go gumami.
Razem z Niemcami byli Polacy, ob. Kalinowski obecnie nie żyje
zastrzelony przez Urząd Bezpieczeństwa w bandzie, ten również bił ob.
Kupieckiego 45.
Ale dla jedwabieńskich %7łydów atmosfera narastającej grozy w ciągu tych
dni miała swe zródło przede wszystkim w wiadomościach, które zaczęły
docierać z okolicznych miasteczek, gdzie w egzekucjach z rąk Niemców i w
brutalnych pogromach zginęły setki ludzi. %7łyd z Radziłowa, Menachem
Finkelsztajn, podaje, że 7 lipca 1941 roku zamordowano w jego rodzinnym
miasteczku 1.500 osób. 5 lipca w Wąsoszu Grajewskim zabito, według jego
świadectwa, 1.200 osób. Pisząc o mordzie jedwabieńskim informuje, że
zginęło tam 3.300 ofiar w czasie trzydniowego pogromu. Autorami tych
mordów, z przyzwolenia Niemców, byli - jak pisze Finkelsztajn -  chuligani
miejscowi . I choć cyfry podawane przez niego należy chyba dzielić na
połowę (w tekście swojej drugiej obszernej i wstrząsającej relacji, którą
cytuję poniżej, Finkelsztajn sam wymienia cyfrę 800, a nie 1.500, określając
populację radziłowskich %7łydów i jak widać jego dane o Jedwabnem też są
zawyżone) - to skalę dramatycznych wydarzeń przecież wiernie oddają.
Chcę przez to powiedzieć, że pośród %7łydów były setki, może nawet tysiące
ofiar, nie zaś kilka czy kilkanaście zabitych osób46. Finkelsztajn złożył kilka
relacji o swoich przeżyciach i o tym, co mu było wiadome na temat
wydarzeń w okolicy. Druga relacja, z której będę obszernie cytował, nosi
tytuł Zburzenie gminy żydowskiej w Radziłowie.
43
GK, SOA123/499.
44
GK, SWB, 145/34.
45
GK, SWB, 145/193. . Porównaj też uzasadnienie wyroku w rozprawie kasacyjnej przed Sądem Najwyższym
w sprawie Ramotowskiego. GK, SOA 123/296.
 Ogłuszająca kanonada 22 czerwca 1941 zbudziła mieszkańców miasteczka
Radziłowa, grajewskiego okręgu. Olbrzymie tumany kurzu i dymu na
horyzoncie, ze strony niemieckiej granicy, która była odległa od miasteczka
o 20 km, świadczyły o wielkich wydarzeniach. Błyskawicznie rozeszła się
wieść o wybuchu wojny pomiędzy Związkiem Radzieckim a
Hitler-Niemcami. 800 żydowskich mieszkańców miasteczka od razu
zrozumiało powagę sytuacji, bliskość krwiożerczego wroga napełniała
każdego strachem. [...]
23-go udało się kilku %7łydom uciec z miasteczka do Białegostoku. Pozostała
część żydowskich mieszkańców opuściła miasteczko udając się na pola i do
wiosek, aby ominąć to pierwsze spotkanie z krwiożerczym wrogiem, któ- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • oralb.xlx.pl