[ Pobierz całość w formacie PDF ]

posiadam. Zrobił dla mnie wszystko, nigdy mnie nie zawiódł. To ja go zawiodłem... kiedy o
tym pomyślę...
Opadł ciężko na krzesło. %7łona cicho podeszła do niego.
- Dość, Rogerze. Uspokój się.
- Wiem, najdroższa, wiem. - Ujął jej dłoń. - Ale jak mogę być spokojny, kiedy czuję...
- Wszyscy musimy zachować spokój, Rogerze. Inspektor Tavemer oczekuje od nas
pomocy.
- To prawda, pani Leonides. Popatrzył na nią zawstydzony.
- Przepraszam, najdroższa. - Odwrócił się do nas. - Bardzo przepraszam. Nerwy mnie
poniosły. Proszę mi wybaczyć...
Ponownie wyszedł z pokoju.
- Naprawdę nie skrzywdziłby muchy - rzekła Clemency, uśmiechając się lekko.
Taverner uprzejmie zaakceptował tę uwagę.
Potem zaczął zadawać rutynowe pytania.
Clemency Leonides odpowiadała zwięzle i dokładnie.
W dniu śmierci ojca Roger Leonides był w mieście w Box House, zarządzie firmy
Associated Catering. Wrócił wczesnym popołudniem i spędził trochę czasu z ojcem, jak to miał
w zwyczaju. Ona zaś przebywała w Instytucie Lambert przy ulicy Gower, gdzie pracuje.
Wróciła do domu tuż przed szóstą.
- Widziała pani teścia?
- Nie. Ostatni raz widziałam go dzień wcześniej. Piliśmy razem kawę po obiedzie.
- I nie widziała go pani w dniu śmierci?
- Nie. Właściwie to poszłam do jego części domu, bo Roger myślał, że zostawił tam
swoją fajkę - bardzo cenną fajkę, ale okazało się, iż leżała na stole w holu i nie musiałam
niepokoić teścia. Często drzemał około szóstej.
- Kiedy usłyszała pani o jego chorobie?
- Wpadła tu Brenda. Było minutę czy dwie po wpół do siódmej.
Wiedziałem, że te pytania są nieważne, ale byłem świadom tego, iż Taverner bacznie
obserwuje odpowiadającą kobietę. Zadał kilka pytań na temat jej pracy. Odparła, że ma ona
zwiÄ…zek z promieniowaniem podczas rozszczepiania atomu.
- W rzeczy samej pracuje pani nad bombÄ… atomowÄ…, tak?
- W mojej pracy nie ma nic destrukcyjnego. Instytut prowadzi eksperymenty w zakresie
możliwości leczniczych.
Kiedy Tavemer wstał i wyraził chęć obejrzenia ich części domu, wydała się lekko
zaskoczona, ale uprzejmie pokazała mu wnętrze. Sypialnia z podwójnym łożem, białymi
narzutami i najniezbędniejszymi przyborami na toaletce przypominała szpital albo celę
klasztorną. Aazienka była również surowa bez specjalnego luksusu i nadmiernej ilości
kosmetyków, kuchnia sterylna i dobrze wyposażona w urządzenia ułatwiające pracę. Potem
podeszliśmy do drzwi, które Clemency otworzyła, mówiąc:
- To specjalny pokój mojego męża.
- Proszę do środka - rzekł Roger.
Odetchnąłem z ulgą. Ta nieskazitelna surowość robiła na mnie trochę przygnębiające
wrażenie. W tym pokoju czuło się intensywną osobowość gospodarza. Wielkie biurko z
żaluzjo-wym zamknięciem zawalone było papierami, starymi fajkami i popiołem. Obok stały
duże, zniszczone krzesła. Podłogę pokrywały perskie chodniki. Na ścianach zaś wisiały
wyblakłe fotografie uczniów, zawodników do gry w krykieta, żołnierzy itp. Obok wisiały
akwarelowe szkice pustyń i minaretów, żaglówek, morza i zachodów słońca. Był to miły pokój.
Pokój należący do uroczego, towarzyskiego mężczyzny.
Roger niezgrabnie nalewał nam drinki z karafki i zbierał z krzeseł książki i papiery.
- Przepraszam za bałagan - tłumaczył się niezgrabnie. -Akurat przeglądałem stare
papiery. To dlatego.
Inspektor podziękował za drinka. Ja poprosiłem.
- Muszą mi panowie wybaczyć - ciągnął Roger. Przyniósł mi mojego drinka, odwrócił
głowę do Tavemera i mówił dalej: - Poniosły mnie nerwy.
Rozejrzał się dokoła z poczuciem winy, ale Clemency Leo-nides nie weszła z nami do
pokoju.
- Jest cudowna - powiedział. - To znaczy moja żona. Mimo całego nieszczęścia jest
wspaniała... wspaniała. Nie umiem wyrazić, jak bardzo ją podziwiam. Miała takie ciężkie
życie. Chciałbym panom o tym opowiedzieć. Było to, zanim pobraliśmy się. Jej pierwszy mąż
był człowiekiem wielkiego umysłu, ale słabego zdrowia, w rzeczy samej gruzlik. Prowadził
bardzo cenne badania w dziedzinie krystalizacji. Licho mu płacono i była to niezwykle ciężka
praca, ale nie poddawał się. Clemency stała się jego niewolnicą, praktycznie utrzymywała go,
cały czas wiedząc, że on umiera. I nigdy nie żaliła się, nie narzekała na zmęczenie. Zawsze
mówiła mu, że jest szczęśliwa. Po jego śmierci załamała się. W końcu zgodziła się wyjść za
mnie. Bardzo się cieszyłem, że mogę dać jej trochę wytchnienia i szczęścia. Chciałem, żeby
przestała pracować, ale oczywiście uważała to za swój obowiązek w czasie wojny i chyba nadal
to czuje. Ale jest cudowną żoną. Najwspanialszą Jaką miał kiedykolwiek mężczyzna. Do licha,
miałem szczęście! Zrobiłbym dla niej wszystko.
Taverner rzucił stosowną odpowiedz. Potem raz jeszcze zagłębił się w znane, rutynowe
pytania.
- Kiedy po raz pierwszy usłyszał pan o śmierci ojca?
- Wpadła tu Brenda. Ojciec był chory... powiedziała, że ma jakiś atak. - Siedziałem z [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • oralb.xlx.pl