[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nego z szafki, która mieSciła ich całe stada.
S¹ w miejskiej gospodzie, gdzie mieszkali tu¿ po przybyciu. Po-
został nam przynajmniej jeden kompetentny informator. Idx tam. Wex,
kogo trzeba. Najmij, kogo trzeba. Mo¿e przynajmniej s¹ zbyt zmêcze-
ni, ¿eby zadawaæ pytania i pójd¹ spaæ na resztê dnia. JeSli nie a podob-
no wyszli i kieruj¹ siê w stronê kompleksu rady miejskiej Cuipernam
zatrzymajcie ich. Zróbcie, co trzeba, ale nie pozwólcie im dotrzeæ do
kompleksu. Nie mo¿na dopuSciæ, aby wtr¹cili siê do gÅ‚osowania dele-
gacji unii. Nie teraz. Nie teraz, kiedy jesteSmy tak blisko osi¹gniêcia
wszystkiego, na co tak ciê¿ko pracowaliSmy. Hutt podj¹Å‚ widoczny
wysiÅ‚ek, aby siê uspokoiæ, i spojrzaÅ‚ na chronometr Swie¿o wÅ‚¹czone-
go robota komunikacyjnego. Zatrzymajcie Jedi do zachodu sÅ‚oñca.
Po zachodzie sÅ‚oñca bêdzie ju¿ po gÅ‚osowaniu i niewa¿ne, co wtedy
zrobi¹. Ale przed zachodem sÅ‚oñca tej przeklêtej po stokroæ planety
¿aden z nich nie ma prawa dotrzeæ do sali rady miejskiej.
245
Tak jest, bossbanie. PowiedziaÅ‚eS, ¿e mam zrobiæ to, co trzeba.
Ogomoor zawahaÅ‚ siê. JeSli mam podj¹æ pewne kroki, byæ mo¿e
bêdê musiaÅ‚ to uczyniæ caÅ‚kiem publicznie, na oczach ludnoSci.
Niech szlag trafi ludnoSæ! Póxniej zajmiemy siê nieprzychylny-
mi reakcjami mieszkañców. Na razie nie zamierzam siê tym martwiæ.
Stêkn¹Å‚ i pochyliÅ‚ siê ku majordomusowi. ZrozumiaÅ‚eS?
Tak jest, bossbanie posêpnie odparÅ‚ Ogomoor.
No to czemu tu stoisz i udajesz, ¿e mySlisz? Wynocha. Ju¿!
Ogomoor poszedł.
Szef był Dbarianinem: same macki, brodawki i zatroskane spojrze-
nie. Nale¿aÅ‚o siê spodziewaæ, ¿e bêdzie zdumiony ich widokiem, ca-
Å‚ych i zdrowych. Wystarczy powiedzieæ, ¿e elastyczne, niesegmento-
we czÅ‚onki zrobiÅ‚y siê jasnoniebieskie ze zdumienia.
Czy dla szanownych goSci znajd¹ siê jakieS pokoje? A czy je siê
loomasa od gÅ‚owy? A czy szef mógÅ‚by uprzejmie powiadomiæ delega-
cjê unii, ¿e grupa Jedi wróciÅ‚a z traktatem podpisanym, nie tylko przez
nadklan Alwarich, lecz równie¿ Januulów?
Dbarianin wykonaÅ‚ gest, u jego gatunku odpowiadaj¹cy zmarszcze-
niu brwi.
Czy chcecie powiedzieæ, szanowni goScie, ¿e nie poinformowa-
liScie jeszcze delegatów o tym wa¿nym osi¹gniêciu?
Zmêczona, ale szczêSliwa Luminara tylko potrz¹snêÅ‚a gÅ‚ow¹.
Nasze komunikatory zaginêÅ‚y w czasie podró¿y po stepach, a Bo-
rokii i Januulowie nie u¿ywaj¹ takich urz¹dzeñ. Tradycja.
Ale& Chromofory Dbarianina migotaÅ‚y ró¿nymi odcieniami
br¹zu, co oznaczaÅ‚o kompletne zaskoczenie. Delegaci unii maj¹ gÅ‚o-
sowaæ w sprawie secesji z Republik¹ DZISIAJ!
Dzisiaj? Anakin wcisn¹Å‚ siê pomiêdzy wê¿owe czÅ‚onki szefa.
Przecie¿ nie zÅ‚o¿yliSmy im jeszcze sprawozdania. Chc¹ gÅ‚osowaæ na
taki wa¿ny temat, nie czekaj¹c na informacje z naszej strony?
Stoj¹cy za jego plecami Obi-Wan mySlaÅ‚ szybko i bardzo intensywnie.
Ci¹goty do secesji s¹ bardzo silne w niektórych frakcjach, za-
chêcanych do dziaÅ‚ania przez elementy spoza planety. Wrogowie Repu-
bliki mogli równie dobrze wykorzystaæ nasze milczenie do wymusze-
nia gÅ‚osowania. Z naciskiem spojrzaÅ‚ na gospodarza. Powiadasz, ¿e
sesja odbêdzie siê dzisiaj. O której godzinie?
Tego nie wiem, szanowny goSciu. Takie sprawy nie interesuj¹
karczmarza. Ale całe miasto wie o głosowaniu. Zostało ono ogłoszone
246
publicznie i nie stanowi tajemnicy. S¹dzê& s¹dzê, ¿e ma siê odbyæ póx-
nym popoÅ‚udniem. Tak dodaÅ‚ z rosn¹c¹ pewnoSci¹. Tu¿ przed za-
chodem sÅ‚oñca.
Jedi odetchn¹Å‚.
Mamy trochê czasu. WskazaÅ‚ na urz¹dzenia rozwieszone na
Scianie za wÅ‚aScicielem. Muszê po¿yczyæ twój komunikator, dopóki
nie zdobêdziemy wÅ‚asnych.
OczywiScie, szanowny goSciu. Szef podaÅ‚ mu ¿¹dany przed-
miot, upewniwszy siê wczeSniej, ¿e baterie s¹ naÅ‚adowane. Obi-Wan
wyrecytowaÅ‚ kod aktywacyjny i natychmiast za¿¹daÅ‚ poÅ‚¹czenia z dele-
gatem unii Ranjiynem.
Nie było odpowiedzi. Spróbował jeszcze raz. I jeszcze raz.
Luminara spojrzaÅ‚a pytaj¹co.
CoS nie w porz¹dku, Obi-Wanie?
WybraÅ‚em osobist¹ sekwencjê kontaktow¹ delegata Ranjiyna.
Potem Toluta, a potem szanownego Fargane a. Otrzymałem automatycz-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]