[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ciepło wspominała. Sądziła, że już się nie zobaczą.
A teraz wystarczyło, że ją poprosił, a bez namysłu
wsiadła w samolot, chociaż dzieliły ich od siebie tysią
ce mil. Czuła się bardzo niepewnie i sama jeszcze nie
106
wiedziała, jak nazwać swoje uczucia. Czy to przyjazń,
czy coś innego? Ale co mogło być innego? Miłość?
W jej wieku to przecież śmieszne. Zakończyła swoje
związki z mężczyznami ponad dziesięć lat temu. Od
dawna zresztą chodziło tylko o łóżko i to się jakoś
tak samo z siebie skończyło. Któregoś dnia jej ostatni
partner, reżyser teatralny, zaprosił ją po spektaklu na
lampkÄ™ wina. Siedzieli przy stoliku naprzeciw siebie
i nagle pomyślała, że lubi go jako człowieka, lubi też
seks z nim, ale to już przeszłość. Po prostu nie ma wię
cej na to ochoty.
Więc kiedy spytał:
- Idziemy do mnie czy do ciebie?
Odpowiedziała:
- Każde z nas do siebie.
- Jak to?
- To koniec, Gregory.
-Co ty mówisz? - patrzył na nią zaskoczony. - To
ma być żart?
- Nie, mówię poważnie, chcę zakończyć nasz
zwiÄ…zek.
Jej przyjaciel zmienił się na twarzy.
- Co się stało? Czy ja cię czymś uraziłem? Zacho
wałem się wobec ciebie niewłaściwie?
- Nie, zawsze byłeś wobec mnie fair. I naprawdę
bardzo cię lubię, ale chcę być sama. Potrzebuję tego.
- Julio! Przecież mieszkamy osobno, nigdy cię nie
kontroluję - mówił gorączkowo - robiłaś i robisz, co
chcesz... Dlaczego teraz nagle coÅ› takiego przychodzi
ci do głowy? Może jest ktoś inny?
Z czułością dotknęła j ego policzka.
107
- Nie, mój kochany, nie ma nikogo i już nie bę
dzie. Chcę być sama.
- Nigdy ci tego nie wyznałem, bo wiem, co na ten
temat myślisz, teraz ci jednak powiem: kocham cię,
zawsze cię kochałem i nie pozwolę ci odejść bez
powodu.
- Gregory, powód niestety istnieje i to bardzo po
ważny, nie jestem już zainteresowana seksem. Wi
docznie to sprawa hormonów... a nie chcę udawać albo
się do czegoś zmuszać.
Patrzył na nią, jakby nie rozumiał, co do niego
mówi.
- Przecież są różne środki, pigułki, plastry.
-Nie, Gregory, to nie jest sprawa pigułek, ale
uczuć, których już we mnie nie ma.
Wstała od stolika. Idąc ku drzwiom, czuła na ple
cach jego spojrzenie. Było jej go żal, ale niestety nie
mogła mu pomóc.
I nagle teraz coś się w niej zmieniło, jakby otwarły
się na oścież jakieś ukryte w niej drzwi, o których ist
nieniu dotąd nie wiedziała. O stałym związku z Bory
sem nie mogło być mowy. Nawet o tym nie myślała,
a już na pewno nie myślał o tym on. Po prostu czuła, że
musi go zobaczyć, usłyszeć jego głos. Pragnęła, aby ją
przytulił. Chciała poczuć ciepło jego ciała. Tylko tyle.
Udało jej się przespać część lotu nad oceanem. Na
Heathrow wypiła kawę i zaraz poproszono pasażerów
samolotu do Lwowa.
Lwów... już sama nazwa powodowała przyśpie
szone bicie serca. Nie wiedziała, co prawda, kto po nią
przyjdzie na lotnisko. Borys był przecież w swojej
108
Kukoliwce. Ale napisał, że na nią czeka. A jeżeli mimo
to się nie pojawi? Jeżeli go nie będzie?
Był. Jak za pierwszym razem stał za barierką, nie
co z boku. Zrobiła krok, jeden, drugi i nagle pobieg
ła w jego stronę. Czas się gwałtownie cofał, umykał
w tył, czuła się tak, jakby znowu miała dwadzieścia lat.
Borys długo trzymał ją w ramionach. A potem wy
szeptał jej we włosy:
- Kocham ciÄ™, Julio. Ty o tym wiesz, prawda?
Andrew oddał jej do dyspozycji swoje mieszkanie,
więc Borys zawiózł ją tam prosto z lotniska. Już samo
wejście do starej, zabytkowej kamienicy robiło wraże
nie. Cały fronton został odremontowany z niezwykłą
starannością. Rzezby umięśnionych atlantów uginały
się pod ciężarem okazałego portalu, a marmurowe scho
dy na klatce schodowej miały przepięknie rzezbioną
drewnianą balustradę. Mieszkanie było trochę mrocz
ne. Przedpokój zakończony półokrągłym holem wyło
żono dwukolorową mozaiką. Na wprost wejścia stało
wysokie lustro z konsolą, a do salonu prowadziły sze
rokie, dwuskrzydłowe drzwi. Stały tam stare, szlachet
ne meble.
Julia rozglądała się zafascynowana tym wnętrzem.
W pewnej chwili poczuła na sobie wzrok Borysa
i uśmiechnęła się zawstydzona.
- Tu jest tak pięknie powiedziała tonem uspra
wiedliwienia.
-I my tu jesteśmy, Julio. Ty i ja.
Nawet nie zdążyła się zdziwić, że to wszystko się
między nimi staje. Nie wstydziła się. ani swojej, ani
109
jego nagości, pełna przeróżnych uczuć, pożądania,
tkliwości, smutku. To wszystko się ze sobą mieszało,
a ona już wiedziała, że tak właśnie wygląda miłość.
Leżała potem z głową na jego piersi, ta pierś była
siwa, ale to właśnie wzruszało ją do łez.
- Julio, dlaczego płaczesz? - spytał, gładząc ją
delikatnie po głowie.
- Płaczę, bo jestem szczęśliwa - odrzekła.
Od kilku wieczorów Andrew czytał zapiski Jeffre-
ya Connery'ego i lektura ta była dla niego niezwyk
[ Pobierz całość w formacie PDF ]