[ Pobierz całość w formacie PDF ]

siÄ™ już z hrabinÄ… i Christophe'em, a teraz Serenity wy­
prowadziÅ‚a go z chÅ‚odnego holu na rozgrzany, kamien­
ny dziedziniec. Bagaże Tony'ego zapakowano już do
KUZYN Z BRETANII 131
bagażnika małego czerwonego renaulta, który stał na
podjezdzie. Tony zerknÄ…Å‚ przelotnie na samochód, a po­
tem odwrócił się i ujął dłonie Serenity.
- Bądz szczęśliwa, kochanie. - Uścisnął jej ręce. -
I pomyśl czasem o mnie.
- OczywiÅ›cie, że bÄ™dÄ™ o tobie myÅ›leć, Tony - za­
pewniła. - Dam ci znać, kiedy wracam.
Uśmiechnął się do niej, badając wzrokiem jej twarz,
jakby chciał ją zapamiętać na zawsze.
- BÄ™dÄ™ ciÄ™ pamiÄ™tać takÄ… jak dzisiaj, w żółtej sukien­
ce, z włosami rozświetlonymi słońcem, stojącą na tle
tego zamku... NieskoÅ„czenie piÄ™knÄ…, zÅ‚otowÅ‚osÄ… Sere­
nity Smith.
Gdy pochylił nad nią twarz, ogarnęła ją fala emocji,
silne, nieodparte przeczucie, że już nigdy go nie zoba­
czy. Zarzuciła mu ramiona na szyję i mocno się do niego
przytuliÅ‚a. Do niego i do przeszÅ‚oÅ›ci. Tony musnÄ…Å‚ war­
gami jej włosy, a potem odsunął ją od siebie.
- Do widzenia, kochanie. - Poklepał ją po policzku,
jakby chciał dodać jej otuchy.
- Do widzenia, Tony. Powodzenia! - Odwzajemniła
jego uśmiech, walcząc jednak ze łzami.
Patrzyła przez mgłę łez, jak wsiadał do samochodu,
machał do niej ręką, a potem ruszył powoli długim,
krętym podjazdem. Po chwili samochód stał się kropką
na horyzoncie, wreszcie caÅ‚kiem zniknÄ…Å‚ z pola widze­
nia. Serenity ciągłe stała, pozwalając płynąć łzom. Ktoś
objął ją w pasie. Odwróciła się i okazało się, że to jej
babka. Na kościstej twarzy starej kobiety malowało się
współczucie i zrozumienie.
132 NORA ROBERTS
- Smutno ci, że wyjechaÅ‚? - spytaÅ‚a, a Serenity, szu­
kając pocieszenia, oparła głowę o jej wątłe ramię.
- Tak, babciu, bardzo mi smutno.
- Ale nie jesteÅ› w nim zakochana? - To byÅ‚o bar­
dziej stwierdzenie niż pytanie.
Serenity westchnęła.
- Był dla mnie kimś szczególnym - wyznała. Otarła
łzy z policzka i jak dziecko pociągnęła nosem. - Będzie
mi go bardzo brakować. Pójdę teraz do swego pokoju
i solidnie się wypłaczę.
- To bardzo mądre, kochanie. - Hrabina poklepała
ją po ramieniu. - Nic tak nie oczyszcza serca i umysłu
jak płacz. - Serenity raz jeszcze padła w jej ramiona.
- Allez, vite, mon enfant! - Hrabina przez chwilÄ™ nie
poruszała się, potem wyzwoliła się z uścisku. - Idz
i wypłacz się porządnie.
Serenity pokonała kamienne schody i przez ciężkie,
dębowe drzwi wbiegła do chłodnego wnętrza zamku.
U podestu głównej klatki schodowej zderzyÅ‚a siÄ™ z ja­
kimś twardym obiektem. Czyjeś ręce chwyciły ją za
ramiona.
- Uważaj, dokąd tak gnasz? - rozległ się nieznośnie
drwiący głos Christophe'a. - Wpadniesz na ścianę
i rozkwasisz sobie swój piękny nos. - Usiłowała mu się
wyrwać, ale jedną ręką z łatwością przytrzymał ją
w miejscu, a drugą podniósł jej podbródek i odchylił
głowę do tyłu. Na widok jej załzawionych oczu z jego
twarzy ustÄ…piÅ‚a drwina, a pojawiÅ‚o siÄ™ zaskoczenie, po­
tem niepokój, a w końcu całkiem do niego niepodobna
bezradność.
KUZYN Z BRETANII 133
- Serenity? - Jej imiÄ™ zabrzmiaÅ‚o jak pytanie i zo­
stało wypowiedziane tak delikatnym tonem, jakiego
jeszcze nigdy u niego sÅ‚yszaÅ‚a. A czuÅ‚ość, jaka malo­
waÅ‚a siÄ™ w jego oczach, zupeÅ‚nie wytrÄ…ciÅ‚a jÄ… z równo­
wagi.
- Och, proszÄ™... - GÅ‚os jej przerodziÅ‚ siÄ™ w rozpacz­
liwe łkanie. - Pozwól rai odejść. - Wyrywała się z jego
uÅ›cisku, starajÄ…c siÄ™ nad sobÄ… zapanować, a jednoczeÅ›­
nie pragnąc, by przytulił ją do siebie.
- Czy mogę ci w czymś pomóc? - Położył rękę na
jej ramieniu, by ją zatrzymać.
Tak, ty idioto! - krzyczało jej serce. Kochaj mnie!
- Nie - powiedziaÅ‚a na gÅ‚os. OdwróciÅ‚a siÄ™ i pobieg­
ła po schodach na górę. - Nie, nie, nie!
Wpadła do sypialni, zatrzasnęła za sobą drzwi i ze
szlochem rzuciła się na łóżko.
Azy podziałały jak balsam. Wreszcie była w stanie je
otrzeć i stawić czoło światu. Zerknęła na kopertę, którą
niedbale rzuciła na sekretarzyk.
Pora spojrzeć, co przysyła mi stary Barkley...
Wstała z oporem i podeszła do sekretarzyka. Wzięła
kopertÄ™ i wróciÅ‚a z niÄ… na łóżko. ZÅ‚amaÅ‚a pieczęć i wy­
jęła zawartość na kapę.
W Å›rodku znajdowaÅ‚a siÄ™ kartka z firmowym nadru­
kiem, który przywołał jej znów na myśl Tony'ego, oraz
druga koperta.
Bez entuzjazmu podniosła napisaną na maszynie
kartkÄ™, zastanawiajÄ…c siÄ™, jaki nowy formularz przysÅ‚a­
no jej do wypełnienia.
134 NORA ROBERTS
Ale gdy przeczytała list i stopniowo dotarła do niej
jego treść, nagle usiadła prosto.
Droga Panno Smith!
W tej kopercie znajdzie Pani list od swego ojca. List
ten został powierzony mojej opiece z zastrzeżeniem, by
dostarczyć go Pani tylko w przypadku nawiązania przez
Panią kontaktu z rodziną w Bretanii. Dowiedziałem się
od Anthony'ego Rollinsa, że przebywa Pani obecnie
w u swej babki w zamku Kergallen, powierzyłem więc
list Antony 'emu, by dostarczył go Pani osobiście.
Gdyby poinformowała mnie Pani wcześniej o swoich
pianach, wcześniej spełniłbym życzenie Pani ojca. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • oralb.xlx.pl