[ Pobierz całość w formacie PDF ]

siadały życiowego doświadczenia. I jak lekkomyślnie obchodziły się z pieniędzmi! Rozda-
wały je bez wyraznego powodu, kiedy im się zachciało. (Między innymi było to też zachowa-
nie się ich względem niego, które upoważniało go do podobnego myślenia, ale na to, oczywi-
ście, nie wpadł). Potwierdzały złotą zasadę, że kobietom nie powinno się powierzać pienię-
dzy...
Panna Helga, w gruncie rzeczy, była niezwykle dobrą dziewczyną, ale wymagała wycho-
wania, odpowiedniego kierunku. W domu brak było mocnej męskiej ręki. Zresztą, robiła po-
stępy, i nawet znaczne. Tutaj leżało zadanie, piękne zadanie, dla mężczyzny, który nie stawia
sobie w życiu wyższych celów. Jego samego mogłoby to nęcić, gdyby nie fakt, że dla niego
oznaczałoby to wymianę jego wartości na zdawkową monetę.
Ale pokora nie szkodzi, nikt nie powinien być tak wielki, ażeby nie móc wyobrazić sobie
siebie na skromniejszym stanowisku. I pół żartem, pan Halvor zaczął rozmyślać o rozwiąza-
niu tego zadania.
Pierwszym założeniem byłoby poślubić panią Berg, ażeby pannie Heldze dać ojca, którego
od dawna potrzebowała. Ale Helga była dość dorosła, by móc usunąć się od wpływu domo-
wego ogniska, i co wtedy? Nie, w tym wypadku, jedynym rozwiązaniem byłoby poślubić ją
samą. Dopiero wtedy, osiągnęłoby się właściwy wpływ na nią i dałoby się treść jej życiu
69
motyla. Daleko i wysoko by ją zaprowadził! Jak wiele mogłaby z nim dzielić! I w ten sposób
pieniądze byłyby należycie zastosowane, jako środek do celu.
Niektórzy nie uważali tego za rzecz godną mężczyzny żyć z pieniędzy kobiety  i musiał
przyznać im słuszność. Rozpatrywane jako rzecz sama w sobie, wydawało mu się to ordynar-
ne, nawet  brutalne. Co się tyczyło jego, mógł przecież pracować, przyjąć jakieś przyjemne
stanowisko społeczne, które przynosiłoby znacznie więcej, niż im dwojgu potrzebne było na
życie. Ale wtedy dzień mijałby w ciężkiej pracy poza domem, i zadanie musiałoby być zanie-
dbywane. Bez względu na to jak małostkowe byłoby małżeństwo dla pieniędzy, równie na-
ganne byłoby unikanie go, przez wzgląd na możliwość fałszywego tłumaczenia. Zaś codzien-
ne obcowanie stawało się koniecznością, o ile się pragnęło, ażeby nasza osobowość wywie-
rała wpływ na otoczenie.
Następnie, ująć mocno cugle i zrobić koniec z tym niemoralnym wyrzucaniem pieniędzy,
na prawo i lewo, bez sensu i zrozumienia. Pieniądze powinny być środkiem do dostarczania
piękna i wygody, wina na stół i zimowych podróży do stolicy  może na południe. Zaś dla
siebie samego pragnął jedynie futra na zimę i długich fajek, innej na każdy dzień tygodnia,
ażeby można je zmieniać.
Pomału nastrój jego poprawiał się, Było to właściwie śmieszne, że duch, ażeby wypocząć,
musiał zajmować się takimi niedorzecznymi drobiazgami! Ale nie dawało się zaprzeczyć, że
było coś niebezpiecznego w oddawaniu się w podobny sposób w moc tych realistycznych
rojeń. Czuł, że natura mniej silna niż jego, w takim wypadku, nie zwalczyłaby pokusy.
Słyszał jak kobiety w przedsionku śmiały się i gawędziły, zszedł więc na dół.
 Och, powinien był pan widzieć nadzwyczajną grę świateł dzisiejszego wieczoru, w sam
raz coś dla poety. Po prostu nadzwyczajne!  i pani Berg zaczęła opisywać mu zachód słońca.
 Co też pan robił przez cały taki cudowny dzień, panie Halvor?  spytała Helga.
Pan Halvor spojrzał na nią znacząco.
 Oczywiście, pisał  odpowiedziała matka.  Czy nie można by usłyszeć pańskiego utwo-
ru, panie zdobywco niebios?
 Tym razem przeczytam go paniom tym chętniej, że czuję, iż szczęście dopisało mi w
stopniu niezwykle wysokim. I to pomimo, że próbowałem nowego dla siebie i trudnego ro-
dzaju.  Poszedł na górę.
Kiedy powrócił i usadowił się wygodnie w fotelu, zaczął opowiadać, w jakich okoliczno-
ściach powstał utwór; był to wstęp do zrozumienia go. Przez całe popołudnie czuł, że nadcią-
ga poważny atak przygnębienia, a nad wieczorem uległ nastrojowi gniotącej melancholii.
Wtedy napisał wiersz:
 I to panu ulżyło?  spytała pani Berg.
Pan Halvor nie znosił tego wyrażenia:  ulżyć sobie", przypominało mu to zanadto zatwar-
dzenie.
 Spisałem sobie ciężar z duszy  powiedział.  Właśnie skończyłem, kiedy panie przy-
szły.
 A Helga myślała, że pana obraziła.
 Obraziła? Bynajmniej, Ale zgodzę się, że powinienem był pozostać wśród swoich czte-
rech ścian. W takim stanie, człowiek czuje się między ludzmi tak, jak pies w kręgielni.
Poczym czytał:
  Kto wędruje nocami..."
 Czy to są wiersze?  spytała nagle panna Helga.
 To jest liryczna proza  odparł, z lekka marszcząc czoło.
 Kto wędruje nocami, nie wędruje samotnie  tysiące sympatii towarzyszy mu wśród
ciemności, niby hufiec straży niebieskiej.
 Kto wędruje nocami, nie jest opuszczony  wszystkie istoty przeczuwają go, oddychając
łagodniej, wprzęgają go w swoje sny.
70 [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • oralb.xlx.pl