[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wyrywały kartki, które aż się o to wyrywanie prosiły, niszczyło się jedno, zanim ktokolwiek
zdążył kupić drugie, w rezultacie zrezygnowano z druku, pózniej zaś  Egida znikła z
horyzontu, jeśli nie całkowicie, to w każdym razie w odniesieniu do Pafnucego. Przejął go
Polski Dom Wydawniczy i już zaczęło być fajnie, ale zabrakło grafika, a dzieło dla dzieci nie
mogło nie zawierać obrazków. Dwa pierwsze opowiadania obrazki miały, ale i tak w
Kanadzie wszyscy zgłaszali do mnie pretensje, że jest ich za mało. Dla dzieci powinny być na
każdej stronie, niekoniecznie kolorowe, byle były, jest to zachęta i tak dalej. Zgadzam się z
poglądem, ale co niby mogłam na to poradzić?
Martwiłam się ogromnie, bo na żadnym utworze nie zależało mi tak jak na Pafnucym.
Zaczęłam go pisać w charakterze korespondencji do Karoliny, która znajdowała się wtedy w
Algierii. Iwona chciała zachęcić dziecko do czytania, domagała się ode mnie stosownego
tekstu, w rezultacie zaczęłam wysyłać do nich powieść w odcinkach. Pierwsze zdanie pisałam
drukowanymi literami, potem traciłam cierpliwość do tej mordęgi i reszta była na maszynie,
czytała na głos Iwona. Wyszło na jaw, że nie wiadomo, która z nich bardziej czeka na dalszy
ciąg, matka czy córka. Pisałam zatem dalszy ciąg.
Opowiadań jest siedem i ukrytym tematem wszystkich jest ochrona środowiska.
Ochrona lasu. Ochrona dzikich zwierząt i przyrody. Jest to temat, za który dam się zabić i
dlatego tak okropnie chciałam, żeby Pafnucy poszedł w naród. Poglądy, charakter i
osobowość zaczynają się kształtować w dzieciństwie, czym skorupka, czego się Jaś i tak
dalej, chciałam trafić do dzieci, bo z dzieci wyrastają dorośli ludzie. Optymizm pozwala mi
żywić nadzieje, że ci dorośli ludzie coś tam z tego Pafnucego zapamiętają.
Moja przyjaciółka, Maria, powiadomiła mnie, że pod wpływem lektury drugiego
opowiadania, znalazłszy się w lesie, kapsel od piwa schowała do kieszeni. Błogość niebiańska
spłynęła na moją duszę i tym bardziej zaparłam się przy publikacji książki. Informacja, że
dobrowolnie zrezygnowałam z części honorarium na korzyść formy, jest intymna I
nieprzyzwoita, ale prawdziwa I niewątpliwie o czymś świadczy.
Zważywszy, iż jeszcze nie tylko żyję, ale miewam głupie pomysły, Bóg raczy
wiedzieć, co może być dalej. O starości nie ma mowy, wiek mieści się w duszy. Kadłub
przywiędły, ale dusza młoda. I przejawem tego niekoniecznie musi być namiętność do
ogłuszających dzwięków w dyskotece albo rąbania drzewa. Chociaż i drzewo lubię, i tańczyć
chętnie pójdę, jeśli mnie ktoś zaprosi, ale musiałby to być osobnik nieco przechodzony, bo
stanowczo wolę tango niż psychodeliczne wygibasy.
Starości zaś, proszę państwa, nie było, nie ma i nie będzie.
Serdeczne pozdrowienia
Joanna Chmielewska [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • oralb.xlx.pl