[ Pobierz całość w formacie PDF ]
A więc dobrze, zapamiętamy to sobie. Myśl ową można wyrazić prościej, lecz może lepiej
gęsi nie złościć... (patrząc na Tuzenbacha) Cip, cip, cip... (wychodzi z Wierszyninem i
Fiedotikiem)
Irina
Jak tu nadymił ten Solony... (ze zdziwieniem) Baron śpi! Baronie! Baronie!
Tuzenbach
(ocknÄ…wszy siÄ™)
Zmęczyłem się, jednak... Cegielnia.. Nie, nie majaczę, naprawdę wyjadę wkrótce do cegielni,
będę pracował... Tu już ustalone. (do Iriny, czule) Pani jest taka blada, śliczna, urzekająca...
Wydaje mi się, że pani bladość jak światło rozprasza mrok... Pani jest smutna, niezadowolona
z życia... O, niechże pani jedzie ze mną, będziemy pracowali razem!
Masza
Baronie, niech pan już odejdzie.
Tuzenbach
(śmieje się)
Pani tu! Nie widzę. (całuje Irinę w rękę) Do widzenia, idę, już... Patrzę teraz na panią i
przypomina mi się, jak pani kiedyś, w dniu swoich imienin, wesoła, promienna, mówiła o
radościach pracy... Jak piękne życie marzyło mi się wtedy! Gdzie to życie? (całuje ją w rękę)
Pani ma łzy w oczach. Proszę się położyć, już świta... zaczyna się dzień... Gdyby mi wolno
było życie oddać za panią!
Masza
Niech pan odejdzie! Doprawdy...
Tuzenbach
IdÄ™... (wychodzi)
Masza
(kładzie się) Fiodor, czy spisz?
Kułygin
Co?
Masza
Idz do domu.
Kułygin
Kochana moja Masza, droga moja Masza...
Irina
Masza jest zmęczona. Daj jej odpocząć.
Kułygin
Zaraz pójdę... Moja żoneczko najlepsza, najmilsza... Kocham cię, moja jedyna...
Masza
(ze złością) Amo, amas, amat, amamus, amatis, amant.
Kułygin
(śmieje się)
Nie, doprawdy, ona jest nadzwyczajna. Pobraliśmy się siedem lat temu, a mnie się wydaje, że
dopiero wczoraj. SÅ‚owo honoru. Doprawdy, to nadzwyczajna kobieta. Jestem zadowolony,
zadowolony, zadowolony!
Masza
Jestem znudzona, znudzona, znudzona... (podnosi się i mówi siedząc) Nie może mi to wyjść z
głowy... Oburzająca historia. Utkwiło w myśli jak ćwiek, muszę o tym powiedzieć. Chodzi o
Andrzeja... Zastawił ten dom w banku i wszystkie pieniądze zabrała żona, a przecież dom
należy nie tylko do niego, ale do nas czworga! Andrzej powinien o tym pamiętać, jeżeli jest
porządnym człowiekiem.
Kułygin
Daj spokój, Maszo! Po co to? Andrzej ma tyle długów, Bóg z nim.
Masza
A jednak to oburzające. (kładzie się)
Kułygin
Bieda nam nie grozi. Zarabiam, pracujÄ™ w gimnazjum, mam prywatne lekcje... Jestem
uczciwy człowiek. I prosty... Omnia mea mecum porto, jak to mówią.
Masza
Ależ ja niczego nie żądam, tylko oburza mnie niesprawiedliwość. (pauza) Idz już, Fiodor.
Kułygin
(całuje ją)
Jesteś zmęczona, odpocznij z pół godzinki, a ja tam posiedzę, zaczekam... Zpij... (idzie)
Jestem zadowolony, zadowolony, zadowolony. (wychodzi)
Irina
Rzeczywiście, jak skarłowaciał nasz Andrzej, jak zmarniał i zestarzał się przy tej kobiecie!
Miał być profesorem uniwersytetu, a teraz chwali się, że nareszcie wszedł do zarządu
ziemstwa. Andrzej jest. członkiem zarządu, a Protopopow... Całe miasto plotkuje i wyśmiewa
się, on jeden nic nie rozumie, nic nie widzi... Wszyscy pobiegli do pożaru, a on dalej siedzi u
siebie w pokoju, żadnego wrażenia... Potrafi tylko ,grać na skrzypcach. (nerwowo) Och,
straszne, straszne, straszne! Nie mogę, nie mogę już tego znieść! Nie mogę, nie mogę!
(wchodzi Olga; sprzÄ…ta u siebie na stoliku)
Irina
(głosno szlocha) Wyrzućcie mnie, wyrzućcie, ja już nie mogę!
Olga
(przestraszona) Co się stało? Co? Kochana!
Irina
(szlochajÄ…c)
Dlaczego? Dlaczego wszystko minęło? Gdzie jest? O Boże, Boże! Wszystko pozapominałam,
w głowie mi się plącze... Nie pamiętam, jak jest po włosku okno albo, na przykład, sufit...
Zapominam, zapominam dzień po dniu, życie ucieka i nigdy nie wróci, nigdy, nigdy nie
wyjedziemy do Moskwy... Wiem, że nie wyjedziemy...
Olga
Kochana, kochana...
Irina
(hamujÄ…c siÄ™)
Jaka jestem nieszczęśliwa... Nie mogę pracować, nie będę pracować. Dosyć, dosyć! Byłam
telegrafistką, teraz jestem urzędniczką w magistracie i nienawidzę tego, gardzę wszystkim, co
mi każą robić... Mam już dwudziesty czwarty rok, pracuję dawno, mózg mi usycha,
schudłam, zbrzydłam, zestarzałam się i nic, nic, żadnego zadowolenia, a czas płynie i wciąż
się wydaje, że odchodzę od prawdziwego, pięknego życia, odchodzę coraz dalej, coraz dalej,
w jakąś otchłań. Rozpacz mnie ogarnia, nie rozumiem, jakim cudem jeszcze żyję i do tej pory
nie popełniłam samobójstwa...
Olga
Nie płacz, moja malutka, nie płacz... Boli mnie to.
Irina
Nie płaczę, nie płaczę... Dosyć... Widzisz, już nie płaczę. Dosyć... Dosyć!
Olga
Kochanie, powiem ci jak siostra, jak przyjaciel: jeżeli chcesz posłuchać mojej rady, to wyjdz
za barona.
(Irina cicho płacze)
Olga
Przecież szanujesz go, bardzo cenisz... On, co prawda, jest brzydki, ale za to uczciwy,
czysty... Przecież za mąż wychodzi się nie z miłości, tylko po to, żeby spełnić obowiązek. Ja
przynajmniej tak uważam, ja bym wyszła za mąż bez miłości. Wyszłabym za każdego, kto by
mnie chciał, byle tylko był porządnym człowiekiem. Nawet za starszego bym wyszła...
Irina
Ciągle czekałam, że przeniesiemy się do Moskwy i tam spotkam tego prawdziwego,
marzyłam o nim, kochałam... I okazało się, że to bujda, wszystko bujda...
Olga
(ściska Irinę) Moja najmilsza, piękna siostro, ja wszystko rozumiem. Kiedy baron wystąpił z
wojska i przyszedł do nas po cywilnemu, wydał mi się tak brzydki, że aż się popłakałam...
Pyta mnie: Czemu pani płacze? Jak miałam mu powiedzieć? Ale gdyby Bóg chciał, żebyś
wyszła za niego, byłabym szczęśliwa. To inna rzecz, to zupełnie inna rzecz.
(Natasza ze świecą w ręku bez słowa przechodzi przez scenę z prawych drzwi do lewych)
Masza
(siada) Aazi tu tak, jakby to ona podpaliła.
Olga
Głupia jesteś, Maszo. Najgłupsza w naszej rodzinie. Przepraszam cię bardzo. (pauza)
Masza
Chcę wam coś wyznać, kochane siostry. Tak mi ciężko na duszy. Powiem to tylko wam i już
nikomu, nigdy... Powiem zaraz. (po cichu) To moja tajemnica, ale wy musicie wiedzieć
wszystko... Nie mogę milczeć... (pauza) Ja kocham, kocham... Kocham tego człowieka...
Przed chwilą był tutaj... Zresztą, co tam! Kocham Wierszynina...
Olga
(idzie za swój parawan) Przestań. Ja i tak tego nie słyszę.
Masza
Więc co mam zrobić? (chwyta się za głowę) Z początku wydawał mi się jakiś dziwny, potem
zaczęłam go żałować... potem pokochałam... pokochałam go z tym jego głosem,
wylewnością, nieszczęściem, dwiema córeczkami...
Olga
(zza parawanu) Ja i tak nie słyszę. Pleć, co chcesz, ja nic nie słyszę.
Masza
E, głupia jesteś, Olu. Kocham a więc taki już mój los. A więc dola moja taka... I on też mnie
kocha... To wszystko jest straszne. Prawda? To niedobrze? (ciągnie Irinę za rękę,
tuli ją do siebie) O, moja najmilsza... Co nas jeszcze spotka w życiu, co z nami będzie...
Kiedy czytasz jakąś powieść, wtedy wydaje się, że wszystko jest znane i całkiem zrozumiałe,
a jak pokochasz sama, to okazuje się, że nikt nic nie wie i że każdy musi sam za siebie
decydować... Najmilsze moje, siostry moje... Zwierzyłam się przed wami, teraz będę
milczała... Teraz będę jak ten Gogolowski wariat: milcz serce...
(Andrzej, za nim Fierapont)
Andrzej
(gniewnie) Czego chcesz? Nie rozumiem.
Fierapont
(w drzwiach, zniecierpliwiony) Ja, Andrzeju Siergiejewiczu, powtarzam już dziesiąty raz.
Andrzej
Po pierwsze, nie Andrzeju Siergiejewiczu, tylko proszę jaśnie pana!
Fierapont
Strażacy, proszę jaśnie pana, zapytują, czy im będzie wolno przejechać nad rzekę przez
ogród. Bo jeżdżą naokoło i jeżdżą czysta mordęga.
Andrzej
Dobrze. Powiedz, że dobrze. (Fierapont wychodzi) Nudzą tylko. Gdzie Olga? (Olga wychodzi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]