[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zać rozmowę:
- Mieszkańcy Stainton bardzo pana lubią, Alex, ale pani
Henshaw mówi, że jest pan dla nich zagadką. Uważa się pana
za niespokojnego ducha. Raz jest pan w Londynie, zaraz po
tem na kontynencie, wpada pan na chwilę do Belhaven, by
znowu pojawić się w Londynie.
- Bo tak właśnie wygląda moje życie. A skoro o tym
mowa, to jutro wracam do Londynu. Selwyn czuje się
już znacznie lepiej, nie ma więc powodu, żebym dłużej tu
zostawał.
Szczęście Anny ulotniło się w jednej chwili. Uraza była
głęboka. Alex powiedział, że nie ma powodu, aby zostać
w Belhaven. Czyżby ich wspólnie spędzony czas nic dla
niego nie znaczył? Zrozumiała, że Alex chce się jej po
zbyć, tak samo jak wcześniej starał się zanadto do niej nie
zbliżyć.
- Czy coś się stało, Alex?
Twarz mu stężała.
- Nic mi o tym nie wiadomo.
- Przed wyjazdem usłyszałam, co mówiła do pana lady
Ormsby. Czy to z mojego powodu pan wyjeżdża? - zaryzy
kowała pytanie, które było dla niej upokarzające. Alex od
wrócił się do niej z taką miną, że poczuła się całkiem odtrą
cona. Odżył dawny lęk, że wraca do Londynu do innej ko
biety.
- Niech pani tak nie myśli. Po prostu mam firmę, którą
muszę prowadzić, i kilka ważnych spotkań. Na przykład ju-
tro po południu jest zebranie zarządu. Powinienem na nim
być. Za długo już przebywam poza Londynem.
- Nic się nie stało, nie musi się pan tłumaczyć. Zresztą
doskonale to rozumiem.
- Przykro mi tylko, że spotkaliśmy się ponownie z powo
du choroby Selwyna, a nie przy jakiejś radośniejszej okazji.
Mam jednak nadzieję, że mimo to ostatnie tygodnie upłynęły
pani przyjemnie.
- Tak. Miło wspominam nasze spacery, chociaż mam wy
rzuty sumienia, że zajęłam panu tyle czasu.
- Bardzo mnie cieszy, że tak spędziłem czas - powiedział
z naciskiem. - I wierzę, że pani w to nie wątpi.
- Będzie mi pana brakowało...
- Niedługo wrócę. Jestem w codziennym kontakcie z Gi-
lesem i Selwynem, zresztą pani na pewno znajdzie wkrótce
inne rozrywki.
- Pan nigdy nie był dla mnie rozrywką, Alex. Ale ma pan
rację. Czeka mnie dużo pracy... ale na kolacji jeszcze pan
dziś zostanie?
- Tak. Wyjadę rano.
Następnego ranka Anna odprowadziła Aleksa do samo
chodu. Zdawało jej się, że to wszystko nie dzieje się na jawie.
W ciemnym garniturze, z nieskazitelnie zaczesanymi czarny
mi włosami był niezwykle przystojny, ale twarz, mimo opa
lenizny, wydawała się blada, usta były zaciśnięte, a oczy po
zbawione wyrazu. Żadne z nich nie odezwało się ani sło
wem, gdy Alex ładował bagaże. Anna miała ochotę błagać
go, by został, ale prośby nie chciały jej przejść przez gardło.
Alex podszedł i na chwilę ją objął. Zamknęła oczy.
Gdy się odsunął, zdobyła się na wymuszony uśmiech.
- Szczęśliwej podróży, Alex.
- Do widzenia, Anno.
I już go nie było. Patrzyła za samochodem przeświadczo
na, że zaraz pęknie jej serce. Nic takiego jednak się nie stało.
Przetrwała cały dzień, wyszukując sobie różne zajęcia, po
tem następny i następny. Wreszcie przyszedł czas powrotu
do Oksfordu. I jakoś życie płynęło dalej.
Podczas drugiego roku studiów Anna odnowiła znajo
mość z Freddym Campbellem. Leżała właśnie na trawie na
brzegu Cherwell, całkowicie pochłonięta lekturą „Trzymaj
tak dalej, Jeeves" P. G. Woodehouse'a, a obok niej Oliwia
Pilkington, jej wspołmieszkanka ze stancji, czytała swoją
pracę na zajęcia. Nagle szepnęła do Anny:
- Coś ci powiem, ale nie podnoś głowy. Na ławce obok
siedzi facet, który od dłuższego czasu cię obserwuje.
Anna nie była w stanie oprzeć się pokusie i spojrzała we
wskazanym kierunku. Mężczyzna był przystojny, wyglądał
na takiego, co to nic nie musi, i mgliście jej kogoś przypo
minał. Pochwyciwszy jej spojrzenie, wstał i podszedł do
nich. Anna nabrała podejrzeń, że spotkanie wcale nie jest
przypadkowe.
- Poznałbym panią wszędzie - powiedział gładko Fred-
dy. - Miło mi, że znów się spotykamy, Anno. Wyjechała pani
z Monte Carlo w dużym pośpiechu. Nie było nawet czasu na
pożegnanie.
- Schlebia mi pańska dobra pamięć. To już przecież pra
wie dwa lata, odkąd się poznaliśmy. - Uśmiechnęła się. - Też
pana zapamiętałam, a wyjechałam w pośpiechu, bo miałam
dużo pracy przed rozpoczęciem studiów. Prawdę mówiąc, je
stem jednak dość zaskoczona tym spotkaniem.
- Mam przyjaciół w Oksfordzie, a mieszkam pod Rea
ding. To wygodne miejsce, bo blisko i do Oksfordu, i do
Londynu, gdzie zresztą też mam mieszkanie. Mężczyźnie
wypada mieć dwa mieszkania: jedno blisko rodziny, a drugie
przeznaczone do pracy i zabawy. Czy mogę zaprosić panią
jutro na herbatę? Chciałbym pokazać, że nie chowam urazy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]