[ Pobierz całość w formacie PDF ]
drzwiach zabezpieczonych aż trzema łańcuchami. Dopiero co wyszła spod
prysznica, pomyślał Joe, przyglądając się turbanowi na jej głowie i
białemu szlafrokowi. Podejrzliwość walczyła o lepsze z zaciekawieniem na
jej niemal pozbawionej zmarszczek twarzy. Wpuściła go do budynku
dopiero, kiedy powiedział przez domofon, że jest znajomym Rebeki i że jej
córka zniknęła niespodziewanie z Rosewood, czym bardzo zaniepokoiła
przyjaciół. Nie wspomniał, rzecz jasna, że sam poważnie się o nią martwi,
odkąd poprzedniego dnia odsłuchał jej nagranie na sekretarce. Była bliska
łez. Głównie dlatego zaraz po zamknięciu kliniki wsiadł do samochodu i
ruszył w drogę do Nowego Jorku.
- Mówi pan, że Rebeka wyjechała z Rosewood?
- Wczoraj po południu albo wieczorem. Nie wiem dokładnie.
Zostawiła dwie wiadomości. Jedną dla sąsiadów z prośbą, żeby zajęli się
kotami Turnerów, drugą dla mnie. Przekazała w niej, że wraca na
Manhattan. Zatrzymała się może u pani?
Wzmianka o kotach przekonała chyba Lillian, że Joe rzeczywiście
zna jej córkę. Zamknąwszy na moment drzwi, zagrzechotała łańcuchami,
po czym wpuściła go do środka. Była piękną kobietą po czterdziestce,
mniej więcej tego samego wzrostu i budowy co Rebeka. Różniły się
właściwie tylko wiekiem i kolorem oczu.
141
R S
- Mógłby pan powtórzyć swoje nazwisko? - zapytała, robiąc mu
przejście.
Wyciągnął rękę.
- Joe Hudson. Miło mi panią poznać, pani Peters.
- Proszę, mów mi Lillian. - Uścisnęła zdecydowanie jego dłoń. -
Wybacz mi ten bałagan, ale kilka godzin temu wróciłam z podróży
służbowej. Nocny lot. Nie zdążyłam się nawet rozpakować. Napijesz się
czegoś? Może kawy? Niestety nie mam mleka. Nie byłam jeszcze na
zakupach.
- Nie, dziękuję. - Zachowywała się zupełnie tak samo jak córka. Były
do siebie podobne nie tylko z wyglądu, ale i ze sposobu bycia. - Chciałbym
się tylko dowiedzieć, czy u Rebeki wszystko w porządku.
ZerknÄ…wszy ukradkiem na jego spodnie khaki, flanelowÄ… koszulÄ™ i
skórzaną kurtkę, Lillian pomaszerowała do aneksu kuchennego i włączyła
ekspres.
- Rebeka potrafi o siebie zadbać. Jestem pewna, że nic jej nie jest.
Tutaj w każdym razie jej nie ma. Jeśli rzeczywiście wróciła do miasta, to
najprawdopodobniej zatrzymała się u Cindy. Próbowałeś do niej dzwonić?
Oczywiście, że próbował. To była pierwsza rzecz, jaką zrobił. Nie
odpowiadała na żadne telefony. Ani jego, ani Molly. Nie wiedział tylko,
czy robi to celowo. Może wyłączyła komórkę albo rozładowała się jej
bateria.
Skontaktował się z żoną Adama Shibba, wiedząc, że były z Rebeką
zaprzyjaznione. Molly nic jednak nie wiedziała. Nie miała pojęcia ani o
Russelu Leverze, ani o przyczynie nagłego wyjazdu koleżanki.
- Cały czas włącza się poczta głosowa. - Joe poczuł, że ogarnia go
coraz większa desperacja. Musiał ją za wszelką cenę odszukać. Nie był
142
R S
gotów na to, by pozwolić jej odejść. Skoro nie ma jej u matki, trzeba
sprawdzić gdzie indziej. Z trudem stłumił chęć powrotu do drzwi. - Mo-
głabyś mi podać adres Cindy?
Lillian zignorowała jego prośbę. Tym razem przyjrzała mu się
całkiem otwarcie, upijając łyk świeżo zaparzonej kawy. Nie sprawiała
wrażenia szczególnie podenerwowanej. Jakby fakt, że córka do niej nie
zadzwoniła, zupełnie jej nie niepokoił. Nie martwi się o własne dziecko?
Zastanawiał się, zbity z tropu.
Jego niewypowiedziane pytanie na krótko miało pozostać bez
odpowiedzi.
- Najpierw muszę się upewnić, że nie ucieka przed tobą - odezwała
siÄ™, odstawiajÄ…c kubek. - Dopiero wtedy porozmawiamy o adresie. Co ciÄ™
łączy z moją córką? - zapytała bez ogródek.
Zawahał się, czując na sobie badawcze spojrzenie brązowych oczu.
Nie owijała w bawełnę. Ulżyło mu jednak, kiedy się przekonał, że dobro
Rebeki leży jej na sercu równie mocno jak jemu. Problem w tym, że nie
bardzo wiedział, jak jej wytłumaczyć naturę ich wzajemnych relacji.
Potrzebował pomocy Lillian, pomyślał więc, że powie jej, iż są po
prostu przyjaciółmi. Ale to nie byłaby prawda. Byli przecież czymś
znacznie więcej. Z drugiej strony nie wypadało się przyznać, że są
kochankami. W końcu rozmawia z matką dziewczyny.
- Zależy mi na niej - wybrnął w końcu. - Tak jak wielu innym
osobom w Rosewood.
- Skoro tak bardzo ją lubicie, dlaczego wyjechała w takim
pośpiechu?
- To dość... skomplikowana sprawa.
143
R S
- %7łycie jest pełne komplikacji. - Uniosła sceptycznie idealnie
wyprofilowaną brew. - Nie powiem ci, gdzie jest, dopóki się nie dowiem, o
co w tym wszystkim chodzi. Chodziliście ze sobą?
Myśli, że się pokłóciliśmy, dotarło do niego nagle. Zrozumiał, że
niczego się nie dowie, jeżeli nie wyjaśni
Lillian, po co jej córką pojechała do Rosewood. Zawiedzie w ten
sposób zaufanie Rebeki, ale jeśli chce ją odnalezć, nie ma innego wyjścia.
Miał tylko nadzieję, że wszystko dobrze się zakończy. Wiedział, jak
bardzo obawiała się reakcji matki na wiadomość o poszukiwaniach ojca.
- Czy Rebeka powiedziała ci, dlaczego przenosi się akurat do
Rosewood? - zaczął ostrożnie.
- Twierdziła, że chce spróbować pracy jako wolny strzelec. Mogła to
robić także tutaj, ale myślałam, że może potrzebuje zmiany otoczenia. To
był dla niej dość ciężki okres - dodała, zapewne mając na myśli zerwanie z
Jasonem. - Nie mam pojęcia, dlaczego wybrała właśnie to miejsce.
Wzbraniał się przed tym, ale musiał powiedzieć jej prawdę. Niestety,
nie było sposobu, żeby złagodzić cios, jaki zamierzał jej zadać.
- Pojechała tam, żeby znalezć Russela Levera - wypalił w końcu.
Lillian zbladła jak płótno. Cała krew w jednej chwili odpłynęła z jej
twarzy. Obawiając się, że upuści kubek, podbiegł do niej i wyjął go z jej
ręki.
- %7łe co? - zapytała ledwie słyszalnym szeptem, jakby nie zrozumiała,
co do niej mówił.
Ująwszy ją za łokieć, podprowadził do kanapy. Opadła bezwładnie
na poduszki. Joe podał jej z powrotem kawę.
- Znalazła twój stary pamiętnik - wyjaśnił, pilnując, by naczynie nie
wypadło z drżącej dłoni kobiety. - Krótko mówiąc, namierzyła Levera w
144
R S
Rosewood. Poznała jego pasierba, Jacka. Kiedy młody Lever zapytał
ojczyma o wasz związek... - Urwał gwałtownie, zrozumiawszy, jakie to
może być dla niej bolesne. Miała się dowiedzieć, że mężczyzna, któremu
urodziła dziecko, nie tylko wyparł się odpowiedzialności za ciążę, ale
wręcz twierdził, że ledwie ją zna.
Odsunął się, przeczesując dłonią włosy.
- Rebeka nie podała mi szczegółów. W wiadomości zostawionej na
sekretarce przekazała mi tylko, że Lever nie przyznaje się, iż jest jej ojcem.
Dziś rano zadzwoniłem do Jacka. Streścił mi przebieg swoich rozmów z
Russelem, a potem z Rebeką. Jego zdaniem przyjęła to dobrze, ale myślę,
że się myli. Znam twoją córkę. Wiem, jak bardzo się stara pokazać
wszystkim, że jest silna. Wiem też, iż bardzo jej zależało na spotkaniu z
[ Pobierz całość w formacie PDF ]