[ Pobierz całość w formacie PDF ]

To nie potrwa długo, i najpierw wstrzyknę ci w skórę lekarstwo, żeby cię nic nie
zabolało. Musisz tylko leżeć spokojnie.
Bonnie, która tymczasem nacisnęła dzwonek alarmowy, stanęła obok niej.
 Mamusia staje tutaj, u szczytu stołu  zakomenderowała stanowczo  i
trzyma Johna za główkę, delikatnie, ale mocno, żeby się nie poruszył, kiedy pani
doktor będzie znieczulać i zakładać rurkę. Dobrze? Teraz tatuś... proszę go
trzymać za rączki, o tak, świetnie! Mam już ssak i tlen. Pani doktor gotowa?
Alanna wzięła strzykawkę. W pokoju słychać było jedynie bolesny, ciężki
oddech dziecka. To było dobre posunięcie psychologiczne ze strony Bonnie Mae,
żeby włączyć do współpracy rodziców, niezależnie od tego, że ich pomoc
rzeczywiście się przyda. Matka stała sztywno z zaciśniętymi wargami,
wstrzymując łzy. Ojciec trzymał chłopca za ręce.
 Maleńkie ukłucie, jak ukąszenie komara  powiedziała, pochylając się nad
nim tak, żeby nie widział strzykawki.  Wszystko będzie dobrze. Bonnie, daj mi
wacik ze spirytusem.
Poszukała palcami wcięcia mostka. Oczami duszy zobaczyła Owena, jak ubiera
się pospiesznie w sypialni. %7łałowała, że go tu nie ma. Gdy wbiła igłę w skórę,
chłopiec tylko drgnął. Nie miał siły płakać. Palcami lewej ręki wymacała tchawicę.
Teraz trzeba było na siłę przez skórę i tkankę podskórną wprowadzić do jej
wnętrza ostry trokar, aby umożliwić chłopcu, który gwałtownie słabł,
zaczerpnięcie powietrza.
Pchnęła osłonięty cienką kaniulą trokar, po czym wycofała go, pozostawiając
kaniulę. Gdy powietrze z sykiem przedostało się do drobnej klatki piersiowej, i jej,
i pielęgniarce wyrwało się westchnienie. Bonnie szybko i sprawnie wprowadziła
do otworu kaniuli końcówkę ssaka i odessała śluz, który częściowo także blokował
drogi oddechowe.
 Teraz tlen... szybko.  Alanna mówiła głosem wysokim ze zdenerwowania.
Najgorsze było za nimi, ale do końca jeszcze daleko. Przez podłączony do
kaniuli dren podała tlen. Niemal natychmiast skóra dziecka zmieniła kolor z
szarobłękitnego na różowy. Matka odetchnęła z ulgą.
 Dzięki Bogu, och, dzięki Bogu  wyszeptała i łzy potoczyły się jej po twarzy.
John leżał spokojnie, wpatrzony w nią ufnymi pełnymi wyrazu oczami.
Alanna podniosła głowę. Owen nie zauważony wszedł do sali i stał teraz za nią,
obserwując całą akcję. Na jego widok napięcie ją opuściło.
 Owen  zwróciła się do niego, zajęta przytrzymywaniem kaniuli  czy
mógłbyś podłączyć kroplówkę? Przepraszam, że cię zerwałam, ale potrzebuję
pomocy.
 W porządku. I tak nie spałem. Usłyszałem, jak biegniesz łącznikiem, więc
wiedziałem, że coś się dzieje. Zrobiłaś kawał dobrej roboty, jak widzę. Pomogę ci
umocować rurkę tracheotomijną... ale najpierw kroplówka.
 Tak, dziękuję. Chciałabym też pobrać wymaz. Wcześniej nie było czasu.
Patrzyła, jak wkłuwa się do żyły na dłoni chłopca. W dawnych czasach,
właściwie nie tak dawnych, to dziecko, jak wiele innych, prawdopodobnie
umarłoby w drodze do miasta. Za chwilę z pomocą Owena założy mu rurkę, przez
którą będzie mogło oddychać, dopóki infekcja nie ustąpi. Wymaz poleci
samolotem do pracowni bakteriologicznej w mieście, gdzie zostanie ustalone, jaki
zarazek wywołał chorobę.
Kiedy skończyli, chłopiec pojechał do sali pooperacyjnej razem z rodzicami,
którzy wyrazili chęć czuwania przy nim do rana, i wyczerpany natychmiast zapadł
w sen. Owen ujÄ…Å‚ AlannÄ™ za ramiÄ™.
 Chodzmy do dyżurki, zrobię kawę.
Poszła za nim posłusznie, pozostawiwszy pacjenta pod opieką Bonnie Mae. W
dyżurce było miło i przytulnie dzięki kwiatom w doniczkach i kolorowym kartkom
przypiętym do korkowej tablicy. Owen był rozczochrany, kołnierz białego fartucha
miał podwinięty, na twarzy cień zarostu.
 Rodzicom też zrobię kawy. A ty siadaj. Musimy przedyskutować sprawę
mojego wyjazdu. Chyba powinienem to odłożyć na kilka dni, dopóki chłopiec nie
poczuje się lepiej. Na razie wymaga całodobowego nadzoru. Moglibyśmy go
wprawdzie odesłać do miasta, ale na pewno wolałby być z rodzicami.
 Ja też myślę, że tak będzie lepiej  powiedziała Alanna.
Widziała, że coś jeszcze leży mu na sercu. Obserwowała go, gdy robił kawę.
Na chwilę wyszedł, żeby zanieść trzy kubki do sali pooperacyjnej. Co teraz?
Kiedy wrócił, zagadka się rozwiązała.
 Chcę cię przeprosić za moje zachowanie podczas lotu z Edmonton. Za
niesprawiedliwe insynuacje. Jesteś bardzo dobrą lekarką, a ja nie miałem prawa na
ciebie najeżdżać. Wiem, że na przeprosiny trochę za pózno, ale...
 Ależ ja rozumiem.  Wiedziona swawolą dodała:  Słyszałam, że miałeś złe
doświadczenia. Zdaje się, że w związku z narzeczoną... o imieniu Gloria
Samantha?
Na jego twarzy dostrzegła zaskoczenie. Pociągnęła łyk kawy, wytrzymując
spojrzenie tych szarych oczu, które zdawały się czytać w jej myślach. Potem ku jej
uldze roześmiał się, szczerze ubawiony.
 Widzę, że Bonnie Mae nie próżnowała. Nie tylko plotkowała, ale w dodatku
zabawiała się W psychologa. Rzeczywiście, miałem kiedyś narzeczoną... coś w
tym rodzaju. Zaręczyliśmy się przed przyjazdem tutaj, głównie z jej inicjatywy.
Wydawało się, że tak będzie zręczniej. To była pomyłka. Czy twoja ciekawość
została zaspokojona?
Alanna z wolna pokiwała głową i wsypała sobie do kawy kolejną łyżeczkę
cukru. Na jej policzki wypłynął rumieniec.
 To nie były plotki. Po prostu Bonnie Mae zauważyła, że odnosisz się do mnie
dość... hm, nieprzyjaznie, i stąd wynikła i rozmowa, i psychologia.
 Może i jest w tym coś z prawdy. Fakt, że Gloria była cholernie kiepską [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • oralb.xlx.pl