[ Pobierz całość w formacie PDF ]
oczekiwała znacznie większego obozu. Gdy dotarli do polany,
doliczyła się dziesięciu Cyganów, łącznie z dziećmi. Zapewne dwie
rodziny. Nigdzie ani śladu Branko. Spojrzała na Nicka. Na jego
twarzy malowało się rozczarowanie.
Cyganie patrzyli na nich w milczeniu, ani słowem, ani gestem nie
zachęcając do zbliżenia. Oprócz najmłodszych dzieci, wszyscy palili
papierosy. Heather przypomniała sobie, że Branko również pali
92
RS
jednego papierosa za drugim. Uśmiechnęła się niepewnie. Nick
powitał Cyganów w ich własnym języku.
Zaskoczył ich znajomością języka Romów. Spojrzeli po sobie
niepewnie, wreszcie jakiś starzec podniósł się ze zwalonego drzewa,
na którym siedział, i zbliżył do Nicka. Pomarszczona twarz i siwe
włosy wymownie świadczyły, że wiele już przeżył, ale jego oczy
pozostały inteligentne i czujne.
Zaczęła się niezrozumiała dla Heather wymiana zdań. Nick
zadawał pytania, a stary, kręcąc głową, mamrotał coś w odpowiedzi.
Heather nie mogła go zrozumieć, ale czuła, że Nick mocniej zaciska
palce na jej dłoni. Najwyrazniej nie mógł się niczego dowiedzieć.
Heather spojrzała na jedną z młodych Cyganek. Dziewczyna stała
nonszalancko oparta o drzewo. Przypominała Zarę, ale w jej oczach
czaiła się tylko wrogość. Heather zmarszczyła brwi, a w odpowiedzi
dziewczyna wsparła się pod boki i obrzuciła ją pogardliwym
spojrzeniem.
- Nie mogę się niczego dowiedzieć - powiedział cicho Nick. -
Myślę, że coś wiedzą, ale nie chcą nic powiedzieć. To dlatego, że
jestem gadja.
- Może zatem powiedzą coś hanamice - wpadła na pomysł
Heather. Przypomniała sobie reakcję Zamury na widok ślubnej
bransoletki.
Nick przez chwilę się zastanawiał, po czym uniósł ramię Heather i
pokazał bransoletkę. W tym momencie stało się coś
zdumiewającego. Wszyscy zaczęli nagle coś krzyczeć. Stary Cygan
odskoczył do tyłu, tak jakby bał się, że dotknie bransoletki. Heather
przypomniała sobie obawy Zamury i Zary, iż przedmiot ten może
ściągnąć na nie zły los. Słuchała gwałtownej wymiany zdań między
Nickiem i Cyganami. Mimo iż nic nie rozumiała, wiedziała, że Nick
stara się wykorzystać ich poruszenie i przekonać, aby zechcieli
powiedzieć, co wiedzą.
Młodą Cygankę opuściła nieco pewność siebie. Zbliżyła się do
matki. Heather nie miała wątpliwości, że w oczach dziewczyny
pojawił się strach.
93
RS
Stary podrapał się po brodzie i podszedł do wozu, żeby
przedyskutować problem z żoną. Heather spojrzała na Cygankę.
Kobieta miała na sobie ozdobny strój cygańskiej wróżki. Na
kieszeniach i rękawach widać było naszyte gwiazdy i półksiężyce.
Ciekawe, co począłby Cygan bez rąk? - pomyślała z rozbawieniem,
obserwując gwałtowną gestykulację, jaka towarzyszyła krótkiej
naradzie. Zerknęła na Nicka. On również przygryzał wargi, żeby nie
parsknąć śmiechem.
Gdy Heather myślała, że już nie wytrzyma dłużej pełnego napięcia
oczekiwania, stary Cygan podszedł do Nicka i zaczął coś opowiadać.
W miarę jak Nick słuchał, coraz bardziej tężała mu twarz.
Nieświadomie zacisnął mocno palce na dłoni Heather. Sprawiało
jej to ból, ale powstrzymała się od krzyku. Przeczuwała, że stało się
coś złego.
Stary skończył mówić, Nick podziękował mu i kiwnął głową na
pożegnanie.
- Chodzmy - nakazał zwięzle, głosem zmienionym nie do
poznania. Wolała nie zadawać żadnych pytań. Miała nadzieję, że Nick
sam jej wszystko wyjaśni.
Kiedy znalezli się znowu na rzece, z dala od obozu Cyganów, Nick
wyłączył silnik i zwrócił się do Heather.
- Nigdy nie mówiłem ci, jak Ibra i Branko zarabiali na życie,
prawda?
- Nie - szepnęła. Miała ochotę objąć go ramionami i ująć mu
nieco cierpienia.
- Sam o tym nie wiedziałem, dopóki dziadek mi nie powiedział.
Wśród Cyganów obowiązuje rodzaj systemu kastowego. Za
najgorszych pariasów uważani są ci, którzy tresują niedzwiedzie.
- Niedzwiedzie? - powtórzyła za nim Heather.
- Tak, właśnie niedzwiedzie. Ibra pochodziła z rodziny usuri,
czyli treserów niedzwiedzi. Po śmierci męża i wyprzedaniu biżuterii
zmuszona była zarabiać na życie. Zajęła się tym, co umiała robić.
- Masz na myśli cyrkową tresurę?
- Coś w tym rodzaju. Jednak Cyganie uważają to za coś znacznie
94
RS
gorszego od żebractwa. Rodzice Ibry mieszkali na przedmieściach
Belgradu. Zarabiali grosze bawiąc tłum na ulicach i na jarmarkach.
Jako młoda dziewczyna Ibra grała na tamburynie i chodziła wokół
z kapeluszem, podczas gdy ojciec zmuszał niedzwiedzia do tańca na
dwóch łapach.
- Nic z tego nie rozumiem - powiedziała Heather, starając się
pohamować niecierpliwość. Dlaczego Nick zaczął wspominać o tym
zajęciu Ibry? - Co to ma wspólnego ze zniknięciem Branko? Czy ci
Cyganie go widzieli?
- Najwyrazniej Branko już dawno się z nimi zaprzyjaznił,
jeszcze gdy obozowali nad Priest Lake - odrzekł Nick zaciskając zęby.
- Namówił jednego z nich, aby razem schwytali niedzwiedzia i zajęli
się tresurą. Za ostatnie pieniądze Branko kupił jucznego konia i dwa
dni temu ruszyli w góry na poszukiwanie niedzwiedzia.
Azy szczęścia napłynęły do oczu Heather, gdy pomyślała, że teraz
przynajmniej wiedzą, iż Branko jest bezpieczny. Nie rozumiała tylko,
dlaczego Nick wciąż ma tak zmartwioną minę.
- O co zatem chodzi? - spytała, delikatnie kładąc dłoń na jego
ramieniu. - Myślałam, że ucieszysz się z wiadomości, że Branko nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]