[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Drzwi otwarły się z hukiem. Dale wymierzył ze strzelby w potwora z wystającą szczęką.
- Dzieciaki, nie ruszajcie się, choćby nie wiem co! - zawołał.
Wszystkie trzy stwory ruszyły do wyjścia. Dale wycofał się po schodach, nie otwierając ognia.
Skrzydlata stonoga spiralnym lotem wyfrunęła przez drzwi nad głowami pozostałych istot.
Z holu na dole dobiegł huk wystrzału.
171
- Zamknijcie drzwi i nie ruszajcie siÄ™! - krzyknÄ…Å‚ Dale.
Kendra zerwała się i zatrzasnęła drzwi, po czym błyskawicznie pobiegła do swojego łóżka. Seth ściskał
Złotogłówkę, a łzy ciekły mu po twarzy strumieniami.
- Ja nie chciałem... - chlipał.
- Wszystko będzie dobrze.
Na dole rozległy się kolejne strzały. Ryk, warczenie, wrzaski, brzęk szkła, trzask drewna. Za oknami
znów wybuchła wrzawa, i to jeszcze głośniejsza niż dotąd. W bezustannej kakofonii zlewały się
pogańskie bębny, eteryczne chóry, plemienne za-śpiewy, jękliwe lamentacje, gardłowe warknięcia,
nienaturalne wycie i przeszywajÄ…ce wrzaski.
Kendra, Seth i Złotogłówka siedzieli na łóżku, czekając na świt. Dziewczynka wciąż musiała odganiać z
pamięci widok kobiety w wijących się czarnych szatach. Nie potrafiła pozbyć się tego wspomnienia.
Kiedy spojrzała w jej bezduszne oczy, chociaż zjawa została za oknem, była pewna, że nie ma już
ratunku.
Pózną nocą wrzawa w końcu zaczęła cichnąć, lecz zastąpiły ją inne niepokojące dzwięki. Za oknem
znów płakały maleństwa wołające mamę. Gdy to nie zadziałało, głosy dzieci zaczęły wzywać pomocy.
- Kendra, szybko, już idą!
- Seth, Seth, otwórz, pomóż nam! Seth, nie zostawiaj nas tutaj!
Gdy te wołania przez jakiś czas pozostały bez odpowiedzi, warczenie i wrzaski miały przekonać
rodzeństwo o brutalnym zgonie niewiniątek. Zaraz potem kolejna gromadka zaczęła błagać o
wpuszczenie do środka.
Chyba najbardziej niepokojące były chwile, gdy dziadek wołał ich na śniadanie.
173
- Udało nam się, dzieci! Słońce wschodzi! Chodzcie, Lena zrobiła placki.
- Skąd mamy wiedzieć, że naprawdę jesteś naszym dziadkiem? - zapytała Kendra ze sporą
podejrzliwością.
- Bo was kocham. Szybko, jedzenie stygnie.
- Chyba jeszcze nie ma świtu - odparł Seth.
- Wydaje ci siÄ™, bo trochÄ™ pochmurny poranek dziÅ› mamy.
- Idz sobie - powiedziała Kendra.
- Wpuśćcie mnie, chcę was ucałować na dzień dobry.
- Dziadek nigdy nas nie całuje, ty świrze! - krzyknął Seth. -Wypad z naszego domu!
Po tej rozmowie rozpoczęło się gwałtowne łomotanie w drzwi, które nie ustawało przez pełne pięć
minut. Drzwi drżały w zawiasach, ale wytrzymały.
Noc trwała. Kendra opierała się o wezgłowie łóżka, a Seth drzemał u jej boku. Mimo hałasów
dziewczynce zaczynały ciążyć powieki.
Nagle gwałtownie się ocknęła. Przez zasłony sączyło się szare światło. Po podłodze przechadzała się
Złotogłówka, dziobiąc ziarna, które wysypały się z wiaderka z paszą.
Gdy okazało się, że kotary na pewno przesłaniają promienie słoneczne, dziewczynka szturchnęła brata.
Rozejrzał się, mrugając oczami, po czym podkradł się do okna i wyjrzał na zewnątrz.
- Wzeszło słońce - oznajmił. - Udało nam się.
- Boję się schodzić na dół - szepnęła Kendra.
- Na pewno nikomu nic się nie stało - stwierdził Seth nonszalancko.
- To dlaczego po nas nie przyszli?
Chłopiec nie umiał odpowiedzieć. W nocy Kendra traktowa-
174
ła go łagodnie. Konsekwencje otwarcia okna były wystarczająco straszne, by nie musiała go
dodatkowo obwiniać i wszczynać sprzeczki. Poza tym Seth rzeczywiście miał wyrzuty sumienia. Teraz
jednak wracał do zwykłej formy i znów zaczynał zachowywać się jak głupek.
Kendra zmierzyła go wzrokiem.
- Zdajesz sobie sprawę, że może przez ciebie wszyscy zginęli, prawda?
Pobladł, odwrócił się plecami do siostry i zatrząsł się od płaczu. Zakrył twarz dłońmi.
- Pewnie nic im nie jest - pisnął. - Dale miał broń, no i w ogóle... Przecież potrafią o siebie
zadbać.
Kendrze zrobiło się przykro. Zrozumiała, że Seth też naprawdę się martwi. Podeszła do brata, żeby
objąć go ramieniem. Odepchnął ją.
- Zostaw mnie w spokoju.
- Seth, to nie twoja wina.
- Oczywiście, że moja! - Miał już zatkany nos.
- Przecież nas oszukali. Ja też w sumie chciałam otworzyć okno, jak zobaczyłam, że wilki
atakują. Wiesz, na wypadek, gdyby to nie była ścierna.
- Wiedziałem, że to pewnie jakaś sztuczka - zaszlochał Seth. -Ale ten maluch był taki prawdziwy.
Pomyślałem, że go porwały i użyły jako przynęty. Wydawało mi się, że go uratuję.
- Chciałeś zrobić coś dobrego.
Dziewczynka znów próbowała go przytulić, ale jeszcze raz ją odtrącił.
- Odejdz! - warknÄ…Å‚.
- Nie chciałam cię obwiniać - powiedziała Kendra. - Zachowywałeś się tak, jakby nic cię nie
obchodziło.
175
- Oczywiście, że mnie obchodzi! Myślisz, że ja się nie boję zejść i zobaczyć, co narobiłem?
-To nie ty narobiłeś. Nabrali nas. Sama bym otworzyła okno, gdybyś mnie nie uprzedził.
- Gdybym nie wyszedł z łóżka, to nic by się nie stało - rozpaczał Seth.
- Może nic im nie jest.
- Jasne. I dlatego wpuścili jakiegoś potwora do domu, żeby udawał dziadka pod naszymi
drzwiami.
- Może musieli się schować w piwnicy albo gdzieś.
Seth już nie płakał. Podniósł lalkę i otarł nos jej sukienką.
- Mam nadzieję - powiedział.
- Ale gdyby rzeczywiście stało się coś złego, to nie powinieneś się oskarżać. Ty tylko otworzyłeś
okno. Jeżeli te potwory coś zrobiły, to już ich wina.
- Częściowo. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • oralb.xlx.pl