[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Czy otarłaś się już kiedyś o śmierć?  Bobby zwrócił się do mnie.
 Tak.
 Pamiętam, jak myślałem: To koniec, już po mnie. Potem straciłem przytomność.
Czułem się jak roślina, którą wyrywają z korzeniami. Frunąłem.  Na chwilę przerwał.  A
potem przeniknął mnie chłód i wszystko mnie bolało, ludzie coś mówili, ale nie rozumiałem
ani słowa. Tak przez dwa tygodnie było w szpitalu. Od tamtej pory zastanawiam się, czy tak
właśnie czują się noworodki. Czy są podobnie oszołomione i zdezorientowane. Bezbronne.
Tak ciężko musiałem walczyć, by nie tracić kontaktu ze światem. By zapuścić nowe korzenie.
Wiedziałem, że mam wybór. Byłem słabo zakotwiczony, słabo uwiązany, czułem lekkość, z
jaką mógłbym się puścić, poszybować jak balon, pożeglować w dal.
 Ale siÄ™ trzymasz.
 A jakże, tak chciała moja matka. Za każdym razem, gdy otwierałem oczy, widziałem jej
twarz. A gdy zamykałem oczy, słyszałem jej głos. Mówiła:  Uda się nam, Bobby. Uda się
nam, tobie i mnie .
Powtórnie się zamyślił. Jezu, jak dobrze jest mieć matkę, która kocha w ten sposób,
przeleciało mi przez głowę. Moi rodzice zginęli, kiedy miałam pięć lat, w koszmarnym
wypadku drogowym. Wybraliśmy się na niedzielną wycieczkę i jechaliśmy w stronę Lompoc,
gdy olbrzymi głaz stoczył się z góry i rąbnął w przednią szybę. Ojciec zginął na miejscu i
rozbiliśmy się. Ja siedziałam z tyłu i przy zderzeniu poleciałam na podłogę, przygniotła mnie
pogięta karoseria. Matka nie straciła przytomności, jęczała i płakała, ostatecznie zamilkła na
chwilę tak długą, że wydawało mi się, iż trwała wiecznie. Upłynęły godziny, nim wydobyli
mnie z wraku, gdzie leżałam uwięziona wraz z zabitymi, których kochałam, a którzy odeszli
na zawsze. Potem wychowywała mnie kochająca bez reszty poważna ciotka, która starała się
ze wszystkich sił, lecz z powodu swej rzeczowości nie zdołała wykarmić jakiejś mojej części.
W Bobby ego wlano tyle miłości, że zdołał wydostać się z grobu. Czułam się nieswojo,
bo kiedy on był taki pokiereszowany, ja mu zazdrościłam, przez co łzy napłynęły mi do oczu.
Wydałam z siebie zduszony śmiech, a on spojrzał na mnie zdziwiony.
Wyciągnęłam chusteczkę i wytarłam nos.
 Właśnie zdałam sobie sprawę, jak bardzo ci zazdroszczę  powiedziałam.
Uśmiechnął się żałośnie.
 A to dobre.
Wróciliśmy do samochodu. Nie nastąpiło żadne olśnienie, żadne nagłe przypomnienie
zapomnianych faktów, ale ujrzałam wąwóz, do którego wpadł, i zacieśniła się więz między
nami.
 Czy przyjeżdżałeś tu od czasu wypadku?
 Nie. Brakowało mi odwagi, a nikt mi tego nie doradzał. Na samą myśl o tym oblewał
mnie zimny pot.
Ruszyłam.
 Masz ochotÄ™ na piwo?
 Masz ochotę na burbona na skałach? Pojechaliśmy do  Stage Coach Tavern , tuż przy
zjezdzie z głównej drogi, gdzie przegadaliśmy resztę popołudnia.
ROZDZIAA 8
Gdy o piątej podrzuciłam go pod dom, zawahał się zaraz po wyjściu z samochodu,
podobnie jak niegdyś: z ręką na klamce, spoglądając na mnie siedzącą w środku.
 Wiesz, co mi się w tobie podoba?  spytał.
 Co?
 Kiedy jestem z tobą, nie czuję się taki skrępowany, połamany czy brzydki. Nie wiem,
jak ty to robisz, ale to miłe.
Patrzyłam na niego przez chwilę, sama czując się dziwnie skrępowana.
 Powiem ci. Przypominasz mi prezent urodzinowy, który ktoś mi przysłał pocztą. Papier
rozerwano, a pudełko uszkodzono, lecz i tak w środku znajduje się coś niesamowitego.
Zwietnie siÄ™ czujÄ™ w twoim towarzystwie.
Uśmiech pojawił się na jego ustach i szybko zniknął. Zerknął na dom, a potem znowu na
mnie. Miał jeszcze coś na końcu języka, ale czuł się zbyt zażenowany, aby to wyjawić.
 Co tam?  chciałam go ośmielić.
Przekrzywił głowę i dostrzegłam w jego spojrzeniu znajomą iskrę.
 Gdybym był okay... Gdybym był w jednym kawałku, czy nie zastanowiłabyś się nad
związkiem ze mną? Mam na myśli układ męsko-damski.
 Chcesz poznać prawdę?
 Jeśli będzie mi schlebiać.
Zaśmiałam się.
 Prawda jest taka, że gdybym natknęła się na ciebie przed wypadkiem, byłabym
onieśmielona. Jesteś nazbyt przystojny, zbyt bogaty, no i zbyt młody. Więc muszę przyznać,
że nie. Gdybyś był w jednym kawałku, jak sam to ująłeś, prawdopodobnie w ogóle bym cię
nie poznała. Tak naprawdę nie jesteś w moim typie, wiesz?
 A jaki jest twój typ?
 Jeszcze go nie określiłam.
Patrzył na mnie przez minutę z żartobliwym uśmiechem na ustach.
 Nie powiesz mi po prostu, co ci chodzi po głowie?  spytałam.
 Jak ty to robisz, że odwracasz kota ogonem i sprawiasz, że czuję się dobrze z moją
deformacjÄ…?
 O Boże, ty nie jesteś zdeformowany. Ale teraz dajmy temu spokój! Pogadam z tobą
pózniej.
Uśmiechnął się i zatrzasnął drzwi auta, odsuwając się, bym mogła wykręcić i wyjechać
drugÄ… stronÄ… podjazdu.
Wróciłam do siebie kwadrans po piątej. Nie było jeszcze pózno na krótką przebieżkę,
choć zastanawiałam się, czy to mądry pomysł. Bobby i ja spędziliśmy większą część dnia na
piciu piwa, burbona i kiepskiego chablis, na żuciu bezmięsnych żeberek z grilla i chleba tak
twardego, że niejedna sztuczna szczęka padłaby w konfrontacji z jego skórką. Tak naprawdę
miałam większą ochotę na drzemkę niż na jogging, pomyślałam jednak, że trochę
samodyscypliny dobrze mi zrobi.
Przebrałam się więc w strój do biegania i pokonałam trzy mile, w tym samym czasie
gimnastykując umysł poprzez rozmyślanie nad wszystkimi faktami dotyczącymi obecnej
sprawy. Wydawała mi się nieco zagmatwana i nie bardzo wiedziałam, z której strony się do
niej zabrać. Pomyślałam, że dobrze będzie zajrzeć do doktora Frakera na oddział patologii u
Zwiętego Terry ego, może przy okazji odwiedzić Kitty, potem zagłębić się w rubryki zgonów
miejscowych gazet i przekopać z mozołem przez lokalne wiadomości poprzedzające
wypadek, by sprawdzić, co się w owym czasie działo. Może jakieś wydarzenie, głośne [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • oralb.xlx.pl