[ Pobierz całość w formacie PDF ]
do domu po przesłuchaniach kandydatów. Mrs Walters porozdzielała je do odpowiednio dobranych
kryształowych wazonów.
- Chryste! - Fontaine wykrzyknęła gniewnie. – Ten dom zaczyna wyglądać jak salon pogrzebowy!
Wiem, że prosiłam o świeże kwiaty, Mrs Walters, ale to już niedorzeczność.
Mrs Walters podzieliła tę opinię cmoknięciem i podała swojej pracodawczyni kartkę, którą dołączono do
róż.
Fontaine przeczytała ją. Wiadomość była krótka. Tylko zdawkowe: „Dziękuję. Nico."
Dziękuję, za co? Za wspaniałe pieprzenie się? Za wyrzucenie go? Za co?
Fontaine podarła kartkę na drobne kawałeczki i pozwoliła, żeby sfrunęły na dywan.
Mrs Walters zacisnęła usta. Wiadomo kto będzie musiał później to posprzątać.
- Nie chcę żeby mi przeszkadzano – Fontaine westchnęła. - Muszę po prostu odpocząć.
- Pani adwokat dzwonił trzy razy, Mrs Khaled, mówi, że musi natychmiast umówić się z panią na
spotkanie.
- Co za nudziarstwo.
- I telefonował książę Rispollo.
- Jeszcze większe nudziarstwo.
- Co mam powiedzieć, jeśli ponownie zatelefonują, Mrs Khaled?
- Niech im pani powie, że odpoczywam i żeby zadzwonili jutro.
- Aha, i jeszcze to przyszło. - Pani Walters wyciągnęła małą paczkę,
Fontaine wzięła ją od gospodyni i, zważyła w ręce. Boucheron. Czy był to dowód szacunku księcia
Paulo?
- Niech mnie pani obudzi o ósmej. - Poszła na górę.
Fontaine przyszła do głowy myśl, że może powinna przyprowadzić ze sobą do domu Steve'a Valentine'a
i osobiście sprawdzić czy ma wszystko co potrzeba we wszystkich odpowiednich miejscach.
Kiedyś byłoby to podniecające. Ale jakoś wywoływanie dreszczyku pożądania na widok nowego
młodego ciała zaczynało jej brzydnąć.
A Nico...
Pieprzyć Nico... Nie chciała nawet o nim myśleć. Wszawy kombinator. Wykorzystał ją, żeby
przeszmuglować towar przez komorę celną. Dzielił z nią łóżko tylko po to, żeby odzyskać swój pierścień.
Rozdarła paczkę od Bucherona i przeczytała kartkę, która z niej wypadła.
Taka sama kartka. Taka sama treść: „Dziękuję. Nico".
W zamyśleniu zapatrzyła się w serce inkrustowane diamentami. Było bardzo piękne. Wyjęła je z
pudełka i potrzymała w ręce.
Nico... To był bardzo niezwykły kochanek...
Jak dotąd wszystko szło jak z płatka. Nico wygrywał.
Nic rewelacyjnego co prawda, ale dobry początek już był.
Rozpoczął wieczór z pulą tysiąca funtów i udało mu się pomnożyć tę kwotę do dwudziestu pięciu
tysięcy. Naprawdę przyjemny początek.
Dla odmiany wszystko wydawało się iść po jego myśli. I jeśli tylko szczęście nadal mu dopisze... Kto wie
co może się zdarzyć?
Nico dobrze czuł się w atmosferze brytyjskiego klubu hazardowego. Była ona tak różna od brutalnej
hałaśliwości Vegas.
Rozkoszne krupierki w mocno wydekoltowanych sukniach. Dyskretna obsługa wymiany pieniędzy na
żetony. Pełne szacunku dziewczyny podające drinki jakby mimochodem.
Atmosferą to miejsce przypominało raczej elegancki klub.
Nico zapalił długie, cienkie cygaro podniósł się od stolika do gry w oko i podszedł do ruletki. Limit nie był
[ Pobierz całość w formacie PDF ]