[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zainteresowani byli oczywiście zabytkową monstrancją. Przy niej przebywali najdłużej, szczególnie
jeden dwudziestolatek. W zeznaniach przewodnika i jednego z księży przewinął się motyw trzech
młodych mężczyzn, niezbyt zainteresowanych opowieściami o bazylice. W paru relacjach pojawiła
się postać młodego mężczyzny z dużą torbą przewieszoną przez ramię. Zauważono też w bazylice
ubraną na jasno, jasnowłosą dziewczynę w towarzystwie chłopaka. Sporządzono i rozesłano po
kraju portrety pamięciowe kobiety i dwóch mężczyzn, prawdopodobnych sprawców kradzieży, i
pocztówki ze zdjęciem skradzionej monstrancji. Bez rezultatu. Dlatego pod koniec 1981 roku
prokuratura umorzyła śledztwo wobec niewykrycia sprawców".
Pełnomocnik klasztoru w Zwiętej Lipce, znany adwokat warszawski, zwrócił się do
Prokuratury Generalnej o wznowienie śledztwa. Milicja jeszcze raz przeprowadziła drobiazgowe
śledztwo. Niestety, nie wniosło ono niczego nowego. W tej sytuacji, w maju 1982 roku Prokuratura
Generalna postanowiła utrzymać w mocy decyzję z końca 1981 roku o umorzeniu śledztwa... Od
1988 roku w świętolipskiej bazylice znajduje się kopia skradzionej monstrancji - powiedziałem z
nutką żalu w głosie.
Po mojej długiej opowieści zapadło milczenie. Pomyślałem, że teraz kolej na moich
słuchaczy i dowiem się wreszcie, po co im jestem potrzebny i w jakim celu tu się pojawili.
Nie pomyliłem się.
*Panie Tomaszu... - odezwała się pani Anna. - Zanim przejdziemy do rzeczy, przysięgam, że
nasze wczorajsze spotkanie w tym zajezdzie było zupełnie przypadkowe.
*Wierzę pani... Domyślam się też, że rzeczywiście przyjechała tu pani wczoraj w trosce o
ojca, zaniepokojona urwaniem siÄ™ kontaktu telefonicznego.
54
*To był jedyny powód - przytaknęła pani Anna. - Po odszukaniu ojca zamierzałam wrócić do
domu, bo muszę pilnie dokończyć tłumaczenie francuskich bajek na polski... Ale wcześniej
spotkałam Pana Samochodzika - uśmiechnęła się do mnie. - Dużo czytałam i słyszałam o pana
misjach związanych z wyjaśnianiem tajemnic przeszłości... Znając powód wyprawy moich
rodziców nad Biebrzę doszłam do wniosku, że muszę zostać, żeby zapoznać was ze sobą. Okazało
się jednak, że pan tata poznaliście się bez mojego udziału. Dziś poznał pan mamę... Oznacza to, że
mogę wracać do domu...
*Tłumaczenie bajek nie ucieknie - wtrącił się Teo. - Skoro jednak chcesz jechać...
- Tato! Nie widzisz, że nie chcę? - na niby oburzyła się pani Anna. - Rozmawiałam z
wydawcą. Poczeka... A wiesz, że intuicja podpowiada mi, że popełnię duży i niewybaczalny błąd,
jeżeli teraz stąd odjadę, bo zanosi się na fascynującą przygodę związaną z przeszłością naszej
rodziny ze strony mamy.
I pani Anna została.
Zapytałem o Lopka. Jeszcze leżał w szpitalu. Pamiętałem jednak jego niechęć do ujawnienia mi
powodu ich przyjazdu nad Biebrzę. Teo szczerze wyjaśnił:
*Odpowiadasz w resorcie kultury za ochronę zabytków na terenie kraju. Lopek obawiał się,
że jako urzędnik państwowy zajmujący się właśnie tą dziedziną, mimo najlepszych chęci z twojej
strony, możesz pokrzyżować nasze plany. No wiesz... Są przepisy, których nie możesz zlekceważyć
i których zlekceważenia nie możemy i nie chcemy od ciebie oczekiwać. I to był jedyny powód
niechęci Lopka do ujawniania przed tobą szczegółów...
*Tomaszu... - przerwała mężowi Edyta. - Rozumiem Lopka, który chce nam pomóc i tylko z
tego powodu przyjechał tu z nami. Przyjaznimy się od lat - spojrzała na Teodora. - To dobry, mądry
i uczynny człowiek... Ale już po paru dniach zauważyliśmy, że nie poradzimy sobie. W domu przed
wyjazdem, przy oglądaniu map i informatorów turystycznych, wszystko wydawało się proste.
Tymczasem rzeczywistość okazała się bardziej skomplikowana niż wyobrażona przez nas przed
przyjazdem na miejsce... Tropem jednej informacji Teo i Lopek wybrali się nad Biebrzę. Wrócili z
niczym. Mieli jednak szczęście spotkać ciebie.
Szczęście?" - pomyślałem. To zechciejcie to swoje szczęście wykorzystać. Zmiało..." W dalszym
ciągu nie wiedziałem, co tu robią i czy w ogóle zechcą skorzystać z mojej pomocy. Musiałem to od
nich usłyszeć.
*Moi drodzy - zacząłem z nutą zażyłości w głosie - przed chwilą pani Anna wspomniała o
fascynującej przygodzie związanej z przeszłością rodziny ze strony mamy. Wcześniej powiedziała,
że ucieszyło ją spotkanie Pana Samochodzika, czyli mojej skromnej osoby, ze względu na cel, w
jakim przyjechali tu jej rodzice. Usłyszałem też o obawach Lopka, wiązanych z moją osobą...
*Te obawy są już nieaktualne - zastrzegła Edyta. - Rozmawiałam dzisiaj z Lopkiem...
Zrozumiał, że w naszym wypadku twoja pomoc jest niezbędna. Przecież nie przyjechaliśmy tu, by
popełnić jakieś przestępstwo.
*Jasne... - przytaknąłem. - W czym zatem mogę pomóc?
55
ROZDZIAA SIÓDMY
CO ODKRYA WIEWIÓRKA? " PRZEAOM W ZAJEyDZIE POD CZERWONYM
KAPTURKIEM" " OPOWIEZ EDYTY O PRZODKU " RAPORT ADAMA " DBOWA
SZAFA ZE SKRYTK " CO ZAUWA%7Å‚YA TEODOR W BRYLE BUDYNKU ZAJAZDU? "
NADPALONY RKOPIS ADAMA " FAJKA PO DZIADKU " DOKD WYWDROWAAA
DBOWA SZAFA? " AKCJA POD KRYPTONIMEM KRET" " KIM S NOCNI
KOPACZE? " ALARM W CENTRUM DOWODZENIA
Gdy w zajezdzie Pod Czerwonym Kapturkiem" starałem się dowiedzieć, po co przyjechali i
czego oczekują ode mnie Edyta, Teo i ich córka Anna, w pobliżu obozowiska harcerskiego pod
Rajgrodem trwała eksploracja stanowiska archeologicznego, wypatrzonego wprawnym okiem
archeologa Edka w pierwotnym miejscu rozbicia obozu harcerek.
Stanowisko zostało podzielone na równe kwadraty linkami, rozciągniętymi pomiędzy
wbitymi w ziemię palikami. W czterech wskazanych przez Edka, po wycięciu z nich i ułożeniu
obok w kostkę" darni, druhowie ostrożnie zdejmowali saperkami cienką warstwę ziemi obserwując
jednocześnie dno i ściany płytkich dołów.
Pomiędzy tymi dołami przechadzał się Paweł z aparatem fotograficznym i rysownicą, do
[ Pobierz całość w formacie PDF ]