[ Pobierz całość w formacie PDF ]

znajdę nieodparty dowód na to, że Blake pracuje z DOD.
 Jasna cholera!  wybuchnęłam, skoczywszy na proste nogi.
Furia we mnie stała się żywą, oddychającą istotą, która wszystko zabarwiła na
czerwono-biało. Jakaś jej część była wymierzona we mnie, ale miała też inny cel. Blake był
w moim domu, rozmawiał z moja mamą, zasłużył sobie na moje zaufanie i pocałował mnie.
Ten rodzaj zdrady zostawił trwały znak na mojej duszy.
Daemon był teraz ostatnią osobą, z którą chciałam się widzieć. Jeśli Blake pracował dla
DOD, muszę trzymać Daemon z daleka. A przynajmniej do czasu, aż nie zrobi czegoś
głupszego niż ja zamierzałam.
Skończyłam z myśleniem i założyłam bluzę przez głowę. Złapałam kluczyki i telefon i
wyszłam z domu.
Zrobiłam w życiu mnóstwo głupich rzeczy. Głaskanie oposa było jedną z nich, wyjście
przed ciężarówkę kolejną. Raz się nawet tak wkurzyłam za pirackie pobieranie książek, że
dałam posta na blogu, który praktycznie nie miał żadnego sensu.
Ale to pewnie znajdowało się na górze tej listy.
Wyjechałam na autostradę. Mocno zaciskałam palce na kierownicy. Teraz byłam
zupełnie inną osobą. Jeśli będzie trzeba, to porządnie mogę skopać dupę, a Blake'owi nie
ujdzie to na sucho.
Zaparkowałam dwie ulice od miejsca, gdzie mieszka Vaughn, i wyszłam na lodowate
powietrze pachnące śniegiem. Zaciągnęłam kaptur na głowę,schowałam ręce do przedniej
kieszeni i udałam się do domu Vaughna. Widziałam ironię w tym, że narzekałam na
Daemona, który nic nie planuje, a sama planu nie miałam. Ale teraz rozumiałam, że w
pewnych sytuacjach dobrze przemyślana głupota jest wymagana.
To była jedna z takich sytuacji.
Zbliżyłam się do domu Vaughna, który wyglądał na pusty. Na szczęście dwa najbliższe
domu też były puste. Jeden został wystawiony na sprzedaż, a drugi wyglądał na tak samo
ciemny. Gdy podkradłam się do frontu, zaczęły sypać małe płatki śniegu. Mój oddech stał
się białymi obłoczkami zawieszonymi w powietrzu.
Podjazd był pusty.
Ale to jeszcze nie oznaczało, że dom został kompletnie pozbawiony ludzkiej obecności.
Rozważyłam, co robić dalej. Nie przyjechałam tu taki kawał drogi, żeby tylko patrzeć na
dom. Chciałam tam wejść. Chciałam znalezć dowód na to, że Blake'a łączy coś z
Vaughnem. I chciałam zobaczyć, czy trafię na coś, co doprowadzi mnie do Dawsona i
Bethany.
Poszłam na tyły domu i sprawdziłam drzwi. Były zamknięte, jak się spodziewałam. Ale
Daemon i Blake wspominali, że zamkami łatwo się manipuluje. To powinna być bułka z
masłem.
System alarmowy to już inna historia.
Przycisnęłam się do drzwi, zamknęłam oczy i wyobraziłam sobie zamek. Przypływ
napięcia elektrycznego prześlizgnął się po moich ramionach i przeskoczył na moje palce.
Kliknięcie obracającego się zamka brzmiało jak bomba nuklearna w mojej głowie.
Moment zajęło mi przygotowanie się na to, co mogło mnie czekać za drzwiami. Jeśli
ktoś tam był, będę musiała się bronić. Czułam mdłości na myśl, że będę musiała kogoś
zranić, może nawet zabić, ale wiedziałam, że ktokolwiek tam jest, nie zawaha się i od razu
zamknie mnie w klatce.
Wmówiłam sobie, że mogę to zrobić i otworzyłam wolno drzwi. Weszłam do kuchni.
Nad wyspą kuchenną paliło się światło, spowijając szafki miękką poświatą. Zamknęłam za
sobą drzwi i odetchnęłam głęboko. To szaleństwo. Ostrożnie ruszyłam przed siebie,
wdzięczna za ciche podeszwy moich butów.
Koniec z nieśmiałą Katy... teraz stałam się włamywaczką.
Naciągnęłam rękawy bluzy na pięści i ruszyłam korytarzem. Jadalnia była pusta, poza
zwiniętym śpiworem na podłodze. Dwie kanapy pod ścianą w salonie. Brak telewizora.
Przypominało mi to model domu, gdzie wszystko było sztuczne.
Dostałam dreszczy.
Wstrzymałam oddech i powoli weszłam na górę. Nic w tym domu nie wydawało się
prawdziwe. Nie było tu zapachu po jedzeniu czy perfumach. Niczym tu nie pachniało. Na
górze znajdowała się łazienka, której widocznie używano. Na zlewie stał żel do włosów i
dwie szczoteczki do zębów.
Mój żołądek się skurczył, gdy opuściłam łazienkę. Drzwi do wszystkich sypialni były
otwarte. W każdej z nich stało łóżko i szafa. Wszystkie puste.
Pokój na samym końcu korytarza był swego rodzaju biurem. Wielkie biurko stało na
środku pustego pokoju. Na nim był monitor, ale bez jednostki centralnej. Zbliżyłam się do
biurka i wysunęłam środkową szufladę. Nic. Sprawdziłam boczne szuflady. Poczułam
frustrację, gdy wszystkie okazały się puste. Szarpnęłam ostatnią.
 Bingo  szepnęłam.
Wyciągnęłam grubą i ciężką teczkę ze spodu. Ostrożnie położyłam ją na biurku i
otworzyłam. Były tam zdjęcia, setki zdjęć. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • oralb.xlx.pl