[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Nie masz pojęcia, na co mnie stać, kiedy stawka jest wysoka.
Nie ruszę niczego poza tą szczęką. Koniec, kropka.
Mart spytał śmiertelnie poważnym tonem:
- I nikomu nic nie powiesz? Nikomu? Nie chcę, żeby mi tu po
ośrodku biegali ludzie goniący za paleontologiczną sensacją. Jeśli
chcesz mieć pełne prawa do tego, co tutaj odkryjesz, musisz czekać,
aż ci pozwolę kopać. Zrozumiano?
- Rozumiem. Daję ci słowo. I dotrzymam.
- Nie masz wyboru. Musisz.
- Nie martw się. Dotychczas wszystko dobrze się układało, więc
teraz też będzie tak samo. Mam nadzieję...
- Od czasu pobytu w ośrodku Caldwella zupełnie straciłaś humor -
stwierdziła Louise. - Czy stało się coś złego?
Noelle westchnęła. To, co się stało, było złe o tyle, że miała w
zasięgu ręki marzenie całego życia, a nie wolno jej było wspomnieć o
tym ani słowem. Przyznawała jednak rację Mattowi i rozumiała, że
jego argumenty są słuszne. Jednak od rana do wieczora bez przerwy
rozmyślała o wykopaliskach.
Zrozpaczona liczyła dni, tygodnie i miesiące do wiosny.
Najbardziej dręczyła ją myśl o znalezionej szczęce, która tkwiła w
twardym piaskowcu. Skała była wyjątkowo twarda i Noelle mozolnie,
z wielkim trudem, odłupywała cieniutkie płytki. Praca była żmudna, a
czas, jakim dysponowała, był bardzo ograniczony.
Pewnego wieczoru Matt chwycił ją mocno za ramię i zatrzymał,
gdy jak zwykle spieszyła się, by zacząć pracować.
- Czy mogłabyś choć na chwilę wrócić na ziemię i nie myśleć o
tej cholernej szczęce? Musisz mnie wysłuchać.
- O co chodzi? Chyba się nie rozmyśliłeś? Nikomu nic nie
powiedziałam. Ja dotrzymuję warunków umowy.
- Przestań gadać o umowie! Niedobrze mi się robi już na sam
dzwięk tego słowa.
- Więc czego chcesz? Są jakieś nowe kłopoty?
- Mam kłopot z Jasonem. Pyta o ciebie... mówi o tobie bez
przerwy. A ty go wcale nie widujesz. Czy machnęłaś na niego ręką,
bo los się do ciebie uśmiechnął?
- Ależ oczywiście, że nie. Prawie co wieczór rozmawiam z nim
przez telefon.
- A dlaczego z tobą nie przyjeżdża?
- Bo mam mało czasu i muszę nadrobić wszystkie zaległości. Nie
mam żadnej ulgi ani w studiu, ani w muzeum, ponieważ nie mogę
nikomu powiedzieć o tym, co znalazłam i co robię codziennie po
południu. A kiedy raz się zdarzyło, że miałam trochę wolnego czasu,
Jason akurat był zajęty. Ale kiedyś nawet go odwiedziłam.
- Słyszałem o tym. Swansonowie mówią, że wprowadziłaś
straszny zamęt w życie chłopca. Zrobił się nie do zniesienia. I wiesz
co? Myślę, że chyba się pomyliłem. Może na dłuższą metę będzie dla
niego lepiej, jeśli zerwiesz z nim wszelkie kontakty.
- Bzdury wygadujesz! Każde dziecko ma prawo mieć przyjaciół,
więc nie przestanę się z nim kontaktować. Chyba że on sam będzie
tego chciał. Co się zaś tyczy jego opiekunów...
W jej oczach pokazały się błyski gniewu.
- Pewnie Jason nie byłby taki nieszczęśliwy, gdyby oni sami
poświęcili mu trochę więcej czasu. Zawsze jest spychany na drugie
miejsce po tych adoptowanych dzieciach. Ci ludzie majÄ… jak najlepsze
intencje, ale chcą za dużo. I on za to płaci.
- Tu ci przyznam rację - zgodził się Matt - ale nic nie zdziałamy,
krytykując zasady, na jakich funkcjonują rodziny zastępcze. Wróćmy
do Jasona. Ty na jakiś czas stałaś się najważniejszą osobą w jego
życiu, a teraz się usunęłaś. Co chcesz z tym fantem zrobić? Może się
w ogóle nad tym nie zastanawiałaś?
Ugodzona tymi słowami do żywego, Noelle wystąpiła z
kontratakiem:
- Rycerzu Bez Skazy, dlaczego nie zaczniesz krytyki od siebie?
Jason cię idealizuje. Już podczas naszego pierwszego spotkania
naopowiadał mi dużo o tobie. Pózniej powiedział mi, że za każdym
razem, kiedy chce się do ciebie zbliżyć, Alex zawsze temu
przeszkadza. Dodam, choć to oczywiście nieważne, że Jason aż
płakał, gdy mi o tym opowiadał.
- Płakał? - spytał Matt przytłumionym głosem.
- Tak. Z powodu Alexa. Bał się, że twój brat zniszczy moje
przyjazne nastawienie do niego. Ale ja to nie ty. Powiedziałam mu, że
nie pozwolę, żeby opinia Alexa zaważyła na mojej.
- Szukasz winnych tego, że Jason jest nieszczęśliwy, tak?
- Dlaczego nie przyjrzysz się sobie? - spytała.
Słysząc te słowa, Matt mocno zbladł. Noelle odsunęła się.
- Muszę już iść, bo mam dużo pracy.
Po tej rozmowie Matt nigdy już nie czekał na przyjazd Noelle ani
nie próbował się z nią skontaktować. Ona zaś marzyła o tym, żeby
znalezć się w jego ramionach i poczuć jego usta na swoich, ale nie
mogła go przeprosić za to, iż powiedziała mu prawdę.
Czuła się nieszczęśliwa, co nie uszło uwagi Louise.
- Wyglądasz, jakbyś miała kłopoty z jakimś mężczyzną. Kto to
taki?
- Jest ich dwóch. A ja jestem u kresu wytrzymałości.
- Spotykasz się z dwoma jednocześnie?
- Można by tak powiedzieć.
- Ale dawniej zawsze.. Przecież to chyba trochę, no.. zagmatwane.
- Nawet nie masz pojęcia, jak bardzo.
Nie mogła jednak wytłumaczyć, na czym to polegało. Sama
zresztą nie rozumiała wszystkiego dokładnie.
Sprawa nadal się gmatwała i wszyscy troje byli coraz bardziej
nieszczęśliwi. Niewiele pomógł fakt, że czasami Noelle mogła zabrać [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • oralb.xlx.pl