[ Pobierz całość w formacie PDF ]

teraz dokończyć..  ten jego podły uśmiech doprowadzał ją do czystej furii, ale jako, że jej
plecy doświadczyły nieprzyjemnego kontaktu ze ścianą, nie była w stanie wymyślić nic
sensownego. Jej serce ponownie zaczęło szalenie bić, ale starała się jak mogła, żeby chociaż
zachować grozny wyraz twarzy. Gdy zatrzymał się w takiej odległości, że nie miała szans
wymknąć się żadną ze stron, postanowiła sięgnąć po kartę ostateczną i po raz kolejny zagrać na
jego czystokrwistym honorze.
- Nie starczy ci odwagi...  powiedziała cicho, ale na tyle głośno, żeby słyszeć własny głos.
- O?  podniósł brwi w drwiącym geście pytającym, po czym po chwili powrócił do
szyderczego uśmieszku.  A chcesz się przekonać na ile ... odwagi mnie stać?
I to był moment, w którym Hermioną znów zawładnęło niemiłe uczucie z wczorajszej nocy.
Chciała uciec, ale nie potrafiła się ruszyć. Chciała mu coś odszczekać, ale nie mogła znalezć
słów. Chciała zrobić cokolwiek, byleby tylko go zatrzymać, gdyż teraz jego twarz była tak
blisko, że czuła jego zapach, a wszystkie zmysły w jej ciele zostały zdominowane przez jedno
bicie serca i myśl, że to nie może dziać się naprawdę. Chciała tego wszystkiego, w jednej
chwili, naraz, ale nie istniał taki koncert życzeń, który mógłby spełnić jej pragnienia.
- To raczej tobie nie starczy odwagi...
 O matko, on naprawdę chce to zrobić! pomyślała. W jednej chwili dotarła do niej
prawdziwość tej sytuacji i z Hermioną stało się to, co działo się ostatnio zbyt często. Straciła
rozum. Zupełnie już nie wiedziała, co począć; czy udowodnić mu, że stać ją na to, czy uciec i
puścić wszystko w błogą niepamięć, czy też dać mu w twarz i pokazać, na co tak naprawdę
zasługuje. W tym momencie każda z tych możliwości wydawała się równie słuszna. Ale jak
miała trzezwo myśleć, kiedy było jej gorąco, serce biło jak po biegu na bieżni, kręciło jej się w
głowie i ogarnęła ją duchota? A Malfoy wcale się nie zatrzymywał...
- Hermiono?  usłyszała znajomy dziewczęcy głos, który wyrwał obojga z tego
niekontrolowanego transu.  JesteÅ› tutaj?
Dziewczyna odetchnęłaby głęboko z ulgą, gdyby nie wzrok stojącego na nią Zlizgona, który
patrzył na nią ze znajomym ognikiem w oczach.
- Jak to jest, że zawsze ktoś musi nam przerwać?  zapytał, ale Hermiona już nie
odpowiedziała. Nie chciała stracić prawdopodobnie jedynej okazji, by wydostać się z tego
miejsca, a jedyny ratunek miał zaraz sobie pójść. Dlatego skorzystała z tego, że Malfoy odsunął
się jakiś krok w tył i przeszła obok, starając się nie trącić go żadną częścią ciała, z czystej chęci
uniknięcia jakiegokolwiek z nim kontaktu. Nie spojrzała mu w oczy, ale potrafiła się domyślić,
co znalazłaby na jego twarzy.
- Tutaj jestem, Ginny!  wykrzyknęła, wybiegając spoza regałów. Młodsza dziewczyna
uśmiechnęła się i z radosną miną podbiegła do niej.
- Wszędzie cię szukałam!
Hermiona, ciągle roztrzęsiona minionym wydarzeniem, nie odpowiedziała, tylko posłała jej
lekki uśmiech.
- Chodz szybko  mówiła Ginny nie zauważywszy dziwnego nastroju przyjaciółki.  Wszyscy
postanowili uczcić twoje zwycięstwo na historii i zorganizowaliśmy małe przyjęcie!
 No to już po moim planach, pomyślała Hermiona, ale w chwilę pózniej stwierdziła jednak, że
perspektywa spędzenia tego wieczoru w gronie przyjaciół dobrze jej zrobi. Przynajmniej na
chwilÄ™ zapomni o wszystkim. O nim...
- Nawet nie pamiętała, jak to się wszystko zaczęło. A tym bardziej jak się skończyło. Obudziła
się następnego ranka czując, że nareszcie odzyskała siły, i wszystko przedstawiało się dla niej
w różowych kolorach. Leżała jeszcze przez długi czas w łóżku, zwyczajnie wpatrując się w
sufit i ciesząc się, że w wreszcie może nie robić nic. Powoli do jej świadomości powracały
wydarzenia z nocy. Uśmiechnęła się na wspomnienie, że jak tylko Ginny przyprowadziła ją do
pokoju wspólnego, została wzięta na ręce i przeniesiona wokół pokoju. Mimo tego, iż wcale
nie czuła się aż tak dumna z tego, co się stało, to jednak cieszył ją fakt, że ma tak wspaniałych
przyjaciół. Przypomniała sobie żarty, jakie wszyscy wymyśli specjalnie na tę okazję, i jak Ron
tradycyjnie zapomniał języka w gębie, kiedy o recytowanie chodziło. Wszystko stało się tak
szybko, wieczór błyskawicznie zamienił się w noc i Hermiona zupełnie straciła poczucie czasu.
Najważniejsze jednak, mianowicie usilne puszczanie w błogą niepamięć zdarzeń z
poprzedniego tygodnia, zostało dokonane, i obudziła się z poczuciem, że wreszcie udało jej się
wypocząć. Nie spiesząc więc z ubraniem się, sięgnęła ręką do szafki znajdującej się tuż przy jej
łóżku, z zamiarem pochwycenia pożyczonej wczoraj książki. I wszystko było w jak najlepszym
porządku, co nawet wywołało na jej ustach lekki uśmiech, lecz gdy ręka dotarła na miejsce
jedyne, czego doświadczyły palce dziewczyny, była gładka, drewniana powierzchnia mebla.
Policzki Hermiony gwałtownie zbladły i błyskawicznie odwróciła głowę, próbując wzrokiem
potwierdzić to, co wyczuła dotykiem. A raczej czego nie wyczuła, ponieważ książki
zdecydowanie tam nie było.
 Och, nie, tylko nie to....Nie znowu....
*
- Cześć Draco, słodziutki, co czytasz?  Pansy Parkinson swawolnym krokiem wparowała do
pokoju szóstoklasistów w dormitorium Zlizgonów. Crabbe i Goyle podnieśli swoje ciężkie
głowy znad gry planszowej, po której toczyły się kostki, ale dziewczyna nie zwróciła na nich [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • oralb.xlx.pl