[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Wiktor obracał się w... że tak powiem... najtajniejszych i najbardziej nieuchwytnych kręgach naszego
miasta. Kręgach tych, którzy... działają nocą.

Inne czasy, inne życie  stwierdził czerwony na twarzy Wiktor.

Potem mamy Leona...  podjął syn pani Jaśminy.  Niewielu tak dobrze
posługuje się sprzętem komputerowym. Ale przede wszystkim niewielu może się
pochwalić takim talentem artystycznym i takimi zdolnościami matematycznymi.
Leon spojrzał błagalnie na Nikolę i Simona, jakby
mówił:  Tylko nie wygadajcie się, jakie mam oceny z matmy!".

I wreszcie dwoje młodych Gaillardów. Najuważ-niejsi czytelnicy powieści
kryminalnych, jakich kiedykolwiek poznałem, a przy tym dzieci nadkomisarza policji i pani
Walentyny - dodał z niedosłyszalnym westchnieniem.
Nastąpiła dłuższa chwila milczenia, którą w końcu przerwał Wiktor.

No dobrze, wszyscy czytamy Kinga Ellertona i lubimy policyjne historyjki, ale
nadal nie rozumiem, dlaczego znalezliśmy się tutaj, w mieszkaniu detektywa, który nie żyje prawie od
100 lat.

To bardzo proste, Wiktorze. Zgodnie z drugim warunkiem wymienionym w
testamencie, ten gabinet, a także pozostałe pokoje mieszkania, archiwum, książki i sprzęty Darbona,
mogą być swobodnie używane przez każdego detektywa, który ma
takÄ… potrzebÄ™!

Ludwiku...  wyjąkał osłupiały pan Ferdynand.

Nie chcesz chyba powiedzieć, że... - zaczęła Ni-kola z błyszczącymi oczami.
Syn pani Jaśminy popatrzył na wszystkich z nieukrywaną satysfakcją.  Zostaliście zaproszeni
dzisiejszego wieczoru, aby zorganizować...  tutaj młodzieniec spojrzał
znaczÄ…co na swojÄ… matkÄ™.
Z kieszeni fartucha pani Jaśmina wyciągnęła tym razem żółtą teczkę, tę samą, którą jej syn niedawno
Rozdział ósmy
przeglądał. Syn pani Jaśminy pośpiesznie wyjął z niej jedną kartkę (którą schował do kieszeni), a
pozostałe kartki podał obecnym.
W pokoju zawrzało.

Klub siedmiu detektywów?

Klub z dreszczykiem?

Grupa tropicieli?

Spółka detektywistyczna z zaułka Woltera?
-Yyy...
Wszyscy zgodnie uznali, że potrzeba im lepszej nazwy.
Syn pani Jaśminy, dotąd panujący nad sytuacją, trochę się zmieszał.

To tylko pierwsze pomysły... wydawało mi się, że brzmią niezle.

Chce nas pan wciągnąć w jakiś cyrk?  wreszcie odzyskał głos oniemiały
dotÄ…d Wiktor.

Praktycznie rzecz ujmujÄ…c... proponuje nam pan zawiÄ…zanie czegoÅ› jakby...
spółki detektywów-a-matorów? I wykorzystanie tego lokalu jako siedziby? -zapytał z właściwą sobie
ścisłością mecenas Ferdynand.

Coś w tym rodzaju  przyznał młodzieniec, dopiero teraz opadając na fotel.
Rozpętała się burzliwa dyskusja. Wszyscy przekrzykiwali się nawzajem, niektórzy
nawet zrywali się z foteli. Nikola i Simon byli tak przejęci usłyszanymi rewelacjami, że ledwo mogli
usiedzieć na miejscu.
Powstaje klub detektywów
-
Powiem tak: pod warunkiem, że nie dowiedzą się o tym inni lokatorzy,
uznałbym to za dobry pomysł  wyraził w końcu swoje zdanie adwokat.
Oświadczenie to padło tak niespodziewanie, że wszyscy naraz umilkli.
-
Dobry pomysł z fatalną nazwą  zauważył Leon.
-
Nazwę się zmieni, a reszta... ten niesamowity gabinet... z całym sprzętem
Darbona i tym, który zebrał syn pani Jaśminy... W sumie  czemu nie? Jesteśmy
inteligentnymi ludzmi. Jedni mają więcej doświadczenia, drudzy mniej, ale...
możemy być niezłą drużyną!  adwokat wyraznie cieszył się myślą o powrocie do
prawdziwego życia.
-
Zwietnie, Ferdynandzie!  zawołał Simon zupełnie jakby pan Janvier był jego
kolegą z boiska. Ni-kola spojrzała na brata ze zgrozą: tylko on mógł się odezwać w taki sposób do
Białego Gołębia!
-
A zresztą... ostatecznie nie robimy przecież nic złego. Jesteśmy po prostu...
amatorami. I syn pani Jaśminy ma rację: mamy umiejętności, które dobrze się
uzupełniają!  dodał mecenas z werwą godną starych dobrych czasów.
-
I mamy ciasto do zjedzenia, kiedy skończymy dyskusję!  przypomniała pani
Jaśmina.
-
Ale dlaczego trzymać wszystko w tajemnicy przed innymi lokatorami? 
zapytał Leon, który nienawidził krętactwa.
Rozdział ósmy
 Oszczędzimy sobie komplikacji. Poza tym nikt nie chciałby mieszkać w
kamienicy, w której działa klub zwariowanych miłośników zagadek kryminalnych.
No i... w grę wchodzi też nasza wiarygodność
Mogło się zdawać, że pomysł z klubem wyszedł od niego, tak go bronił.

Zgadzam się!  oświadczył Simon.  Gdyby mama się dowiedziała, od razu
by nam zabroniła.

Racja  potwierdziła Nikola.  Już teraz nie lubi, gdy pytamy tatę o jego
śledztwa...
Wiktor wstał i zaczął chodzić tam i z powrotem po perskim dywanie.  Klub
detektywów, powiadacie...? Do którego będziemy musieli wchodzić przez kominek?

Wcale nie. Mam klucze od mieszkania  odpowiedział syn pani Jaśminy. 
Ale wydawało mi się, że za pierwszym razem tak będzie bardziej... tajemniczo.

Fakt, przejście przez piwnicę mniej rzuca się w oczy  dodał Leon.

A między jedną a drugą zagadką do rozwiązania możemy tu rozegrać sobie w
spokoju małą partyjkę...  zachichotała pani Jaśmina.

Ja głosuję za wchodzeniem zawsze przez piwnicę!  oświadczył Simon, który
uwielbiał sekretne przejścia.

Przykro mi, ale mój płaszcz głosuje za zwykłymi
 wyjaśnił mecenas.
Rozdział ósmy
 Oszczędzimy sobie komplikacji. Poza tym nikt nie chciałby mieszkać w
kamienicy, w której działa klub zwariowanych miłośników zagadek.'kryminalnych.
No i... w grę wchodzi też nasza wiarygodność
Mogło się zdawać, że pomysł z klubem wyszedł od niego, tak go bronił.

Zgadzam się!  oświadczył Simon.  Gdyby mama się dowiedziała, od razu
by nam zabroniła.

Racja  potwierdziła Nikola.  Już teraz nie lubi, gdy pytamy tatę o jego
śledztwa...
Wiktor wstał i zaczął chodzić tam i z powrotem po perskim dywanie.  Klub
detektywów, powiadacie...? Do którego będziemy musieli wchodzić przez kominek?
 [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • oralb.xlx.pl