[ Pobierz całość w formacie PDF ]

głową gestem pełnym dezaprobaty, wprawiając w ruch sterczące na wszystkie
strony siwe sprężynki włosów.
 Muszę być uparta. Nie chcę żyć na pół gwizdka. Nie mogę się
zadowolić... iluzją.  Kiedy kolejna łza potoczyła się po policzku Margie,
starszy pan bez słowa rozłożył ramiona, a ona schroniła się w nich, wzruszona
i wdzięczna.
 Będzie mi ciebie brakowało, Simon. Poklepał ją po ramieniu.
 Powiedz tylko słowo, a dam temu hultajowi, mojemu wnukowi,
porzÄ…dny wycisk.
 Dzięki.  Margie uśmiechnęła się przez łzy.
 Naprawdę chciałabym móc zostać. Wiesz przecież.
 Szkoda, że nie kochasz go na tyle, żeby o niego walczyć  powiedział
Simon cicho, tak cicho, że ledwie go usłyszała.
 Bóg wie, że nie mogłabym kochać go bardziej
102
R
L
T
 wyszeptała drżącym głosem.  Ale... przecież nie ma sensu walczyć,
kiedy się jest z góry skazanym na porażkę.
 A mnie się zdaje  uśmiechnął się starszy pan
 że tylko wtedy naprawdę warto walczyć.
Rzuciła się w wir pracy. Do końca dnia wszystko musiało być zapięte na
ostatni guzik. Nazajutrz wprowadzi siÄ™ tylko kosmetyczne poprawki, by o
siedemnastej mogła się rozpocząć wielka gala. Zajęta pilnowaniem postępów
w dekorowaniu sali, sprawdzaniem, czy muzycy, hostessy i kelnerzy
dokładnie wiedzą, co robić, przeliczaniem zastawy stołowej, świec i butelek
szampana, nie miała chwili, żeby pomyśleć o tym, że kiedy bal się skończy,
ona odejdzie stąd na zawsze. Walizkę miała już spakowaną. Nie miała pojęcia,
dokąd pójdzie, ale zupełnie się tym nie przejmowała. Było jej to obojętne.
Przechodziła przez hol, niosąc wielką donicę z kwitnącą hortensją, którą
właśnie przesadziła, gdy usłyszała dzwonek do frontowych drzwi. To pewnie
faceci z ekipy nagłaśniającej, pomyślała w roztargnieniu. Czy musieli pojawić
się akurat teraz, kiedy była zajęta aranżacją roślin na tarasie? Trudno, im
prędzej ustawią swój sprzęt, tym lepiej. Objęła donicę jedną ręką, drugą
odgarnęła włosy z twarzy, zostawiając na czole smugę świeżej ziemi, po czym
sięgnęła do klamki i otworzyła drzwi.
Osoba stojąca na progu z całą pewnością nie była facetem z ekipy
nagłaśniającej. Miała niewiarygodnie długie nogi obute w pantofelki na
szpilkach, które wyglądały jak wykrojone w kruchym krysztale. Minisukienka
ze złotego, elastycznego materiału skrywała ciało tak chude, że sztywno
sterczące do przodu piersi zdawały się w ogóle do niego nie pasować.
Piękność miała delikatną, łabędzią szyję, maleńkie, różowe usta w kształcie
serduszka i modre oczęta. Włosy o barwie szampana spływały jedwabistą,
idealnie gładką falą na jej nagie ramiona.
103
R
L
T
 Proszę, proszę. Jaka przyjemna chata.  Nieznajoma przepłynęła obok
Margie rozkołysanym krokiem i ostentacyjnie rozejrzała się po wnętrzu.
Kiedy skończyła oględziny, poświęciła sekundę, żeby przesunąć chłodnym
spojrzeniem po wciąż stojącej przy otwartych drzwiach, niższej od niej o pół
głowy kobiecie. Jej usta skrzywiły się lekceważąco, a jeśli w oczach tliła się
choć przez chwilę iskierka zainteresowania, natychmiast zgasła. Margie
odniosła przemożne wrażenie, że ta kobieta w ogóle jej nie widzi.
Jej osłupienie trwało tylko chwilę. Na razie, ona była tu panią domu.
 Mogę w czymś pani pomóc?
 Owszem.  Blond piękność nawet nie spojrzała na Margie, więc nie
mogła wiedzieć, że jej zielone oczy zwęziły się niebezpiecznie, choć ton głosu
pozostał nienagannie uprzejmy.  Możesz pójść powiedzieć panu Hunterowi,
że przyjechała Gretchen. Jego Gretchen.
 Jego... Gretchen?  Margie poczuła, że jej żołądek zamienia się w
bryłę lodu.
Miała przed sobą kobietę, która grała w zupełnie innej lidze niż ona.
Tamta była zwiewna i eteryczna, ona niska i stanowczo zbyt pulchna. Tamta
miała porcelanową cerę i idealną fryzurę, ona zaś rude, niesforne kudły i piegi
wszędzie tam, gdzie nie trzeba. Więc naprawdę nie mogła się dziwić, że tamta
była... kobietą Huntera.
 No, tak.  Gretchen przespacerowała się wzdłuż holu, stukając [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • oralb.xlx.pl