[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Za zimno dziś jak na Kalifornię  powiedział z uśmiechem.  Przyjechałem zapytać,
czyście się dowiedzieli czegoś dzisiaj, chłopcy. Opowiedzcie mi szybko.
W ciepłym salonie, z buzującym na kominku ogniem i choinką, Jupiter opowiedział o
wyprawie do Santa Barbara.
 Chodziło o jakiś przedmiot opatrzony mosiężną tabliczką? A Java Jim i Stebbins byli tam
obaj?  dumał profesor.  Czy znalezliście już tę tabliczkę?
 Jeszcze nie  odpowiedział Cluny.  Właściwie nie zaczęliśmy nawet szukać.
 Czekamy wciąż na Boba i Pete a.  Jupiter opowiedział o ich wyprawie do składu
Ortegów i spojrzał z niepokojem na zegar.  Rory ich tam zawiózł, ale... O! Przyjechali!
Na podjezdzie zatrzymał się stary ford. Wysiadł Rory i zacierając ręce, szedł do frontowych
drzwi. Był sam.
 Gdzie jest Bob i Pete?  zapytała pani Gunn, gdy wszedł do salonu.
 Pewnie tam, gdzie ich zostawiłem. W kamieniołomie  burknął Rory i zwrócił się do
Cluny ego:  No i co, powiodło się poszukiwanie wiatru w polu?
Nie zrażony Cluny opowiedział mu, czego się w tym mieście dowiedzieli.
 Ale nie zaczęliśmy szukać czegoś opatrzonego taką tabliczką, bo Bob i Pete dotąd nie
wrócili. Poza tym ktoś zburzył starą wędzarnię  zakończył.
 Jaką wędzarnię? A tak, zapomniałem o niej  Rory spojrzał na zegar.  Ci chłopcy
jeszcze nie przyszli? Powinni wrócić już dobrą godzinę temu.
 To była kamienna wędzarnia?  zainteresował się profesor Shay.  Ale przecież nikt nie
mógł wiedzieć, że Angus zwiózł tutaj tonę kamieni. Chyba że...
 %7łe ten ktoś rozmawiał z Pete em i Bobem  dokończył Cluny.
 Albo też był u Ortegów  dodał Jupiter i opowiedział, jak wygadał się nieopatrznie
Stebbinsowi.  Najbardziej niepokoi mnie to, że Stebbins i Java Jim mogli się dowiedzieć
również o kamieniołomie. Któryś z nich mógł się tam udać za Pete em i Bobem!
 Co?!  profesor Shay zerwał się z miejsca  Bob i Pete mogą być teraz w tęgich
opałach, mogło im się nawet coś stać! Spieszmy się!
Wszyscy wybiegli czym prędzej z domu.
ROZDZIAA 17
Ostatnia wskazówka
Stary kamieniołom srebrzył się w zimnym świetle gwiazd, jego dno zaś tonęło w
przepastnych ciemnościach. Zaparkowali samochody przed wejściem, przy którym Rory
zostawił Boba i Pete a. Nigdzie nie było widać żadnego światła.
 Poszukajmy jakichś śladów  powiedział Jupiter.
Rozejrzeli się po wierzchołku kamieniołomu. Wkrótce Rory znalazł rowery.
 Tam, gdzie je zostawiłem  zauważył ponuro.  Musieli zejść do kamieniołomu. Jakby
się wybrali dokądś indziej, to by je zabrali.
Ostrożnie schodzili po kamiennych tarasach, które w świetle ich latarek wyglądały jak
gigantyczne schody. Po powierzchni wody, na dnie wykopu przesuwały się fantastyczne refleksy
światła. Profesor Shay popatrzył na wodę u ich stóp i wzdrygnął się.
 Jeśli się obsunęli tam, w dół...
 Proszę tego nawet nie mówić, profesorze  powiedział Cluny drżącym głosem.
Jupiter szukał na wysokiej skalnej ścianie z drugiej strony tarasu kredowych znaków
zapytania  symboli detektywów. %7ładnego nie zobaczył.
 Jeśli byli śledzeni, nie wiedzieli o tym  powiedział.  W przeciwnym razie zostawiliby
znaki zapytania, żeby mi wskazać swoją drogę ucieczki. Zawsze mamy przy sobie kredę.
 Nie jestem pewien, czy to dobry znak, Jupiterze. Mogli zostać zaskoczeni  zauważył
profesor Shay.
Nikt nie odpowiedział na tę ponurą uwagę. Maszerowali w milczeniu tarasem w połowie
wysokości kamieniołomu. Kierowali światła latarek i latarni w dół i w górę. Widzieli tylko
kamienne stopnie, skręcone, stare drzewa, wyrastające ze szczelin skalnych i sterty obsuniętych
kamieni.
Małe zwierzątka przemykały gdzieś w ciemnościach. Dwukrotnie wąż przeciął im drogę i
wśliznął się pod kamienie Z drzewa zerwał się duży ptak i pofrunął ciężko w górę kamieniołomu
Był to ptak-łowca, pewnie sowa uszatka w pogoni za zdobyczą.
Wciąż nie znalezli ani śladu Boba i Pete a, nie usłyszeli żadnego dzwięku poza odgłosami
wydawanymi przez zwierzęta. Okrążyli niemal cały kamieniołom, nim wreszcie usłyszeli jakieś
odmienne dzwięki!
 Słyszycie?  spytał Hans szeptem.
Coś metalowego pobrzękiwało niedaleko przed nimi.
 Widzicie coś?  zapytał cichutko Cluny.
 Nie  wymamrotał profesor Shay.
Teraz usłyszeli tarcie drewnem o metal i o inne drewno.
 Patrzcie tam!  wykrzyknął Jupiter z cicha.  Tam na dole jest chata!
Wskutek podniecenia bezwiednie podniósł głos. Przy chacie rozległ się łoskot, a potem ktoś [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • oralb.xlx.pl