[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mnie przyjdziesz. - Przycisnął ją do siebie jeszcze bliżej.
Przymknęła oczy i szepnęła coś, czego nie dosłyszał.
- Przyznaję się, Kim. Bardzo cię pragnę. - Patrzył na nią, a serce
waliło mu nieprzytomnie. - Pragnę cię tak mocno, że może nawet nie
będę w stanie stąd wyjść.
Podniosła wzrok i wpatrywała się w niego przez dłuższą chwilę.
- To może wybiegniesz?
Anula & polgara
ous
l
anda
sc
ROZDZIAA DZIEWITY
Zack nie spuszczał nogi z gazu, a każde czerwone światło traktował
jak osobistego wroga. Zacisnął usta i wzrok utkwił w drodze, za wszelką
cenę próbując zwalczyć przemożną chęć, żeby zjechać na krawężnik i
kochać się z Kim już, tu i teraz.
Jeszcze niczego i nikogo nie pragnął w życiu tak bardzo, jak tej
kobiety. Chłonął zapach jej perfum i ciepło jej ciała, był świadom
każdego jej oddechu. Serce waliło mu w piersi jak młotem, usta
spierzchły, ręce drżały...
Wiedział, że zachowuje się jak idiota, ale nie dbał o to, tylko jechał
jak szalony. Gdy z piskiem opon w szaleńczym pędzie pokonał
szczególnie ostry zakręt, Kim aż krzyknęła ze strachu.
- Przepraszam, przepraszam - mruknął. - Już zwalniam.
- Ani się waż!
Więc znów nacisnął pedał gazu i pędził dalej, modląc się o zielone
światła.
Posiadłość Danforthów została już daleko za nimi. Mogli zapomnieć
o tłumach gości, tanecznej muzyce i gwarze zdawkowych rozmów.
Teraz byli tylko we dwoje i nic więcej się nie liczyło. Długo tłumione
pożądanie wybuchło w nich wreszcie i nic nie było już w stanie go
powstrzymać.
Zack nie dbał nawet o to, że pierwszy się załamał. Zależało mu tylko
na tym, by dotknąć Kim. Wyobraznia gorliwie podsuwała obrazy
pieszczot, które niebawem miały stać się rzeczywistością.
Na razie wciąż jednak jechali samochodem i tylko tego brakowało,
żeby wpadli na jakiś słup.
Przyszło mu do głowy, że gdyby teraz, przed miłosną nocą z Kim,
zginął w wypadku, to stałby się wyjątkowo zgorzkniałym i potwornie
Anula & polgara
ous
l
anda
sc
złośliwym duchem. A już szczególnie prześladowałby czulące się pary.
Skręcił w uliczkę, przy której mieszkała Kim. Przez chwilę starał się
myśleć tylko o tym, jak bezpiecznie, zaparkować samochód. Dopiero
gdy zaciągnął hamulec i wyłączył silnik, mógł wyciągnąć ręce do
ukochanej kobiety.
Czuła to samo co on. Widać to było po jej twarzy i niecierpliwych
ruchach.
Odpięła pas i zaraz wtuliła się w Zacka, jakby przez całą drogę tylko
na to czekała.
Przyciągnął ją i posadził sobie na kolanach, jednocześnie obsypując
pocałunkami jej twarz i szyję.
- Pani doktor - mruknÄ…Å‚ - ty mnie dobijasz.
- O nie... - Ujęła w dłonie jego twarz. - Nie tak szybko, panie
poruczniku, jeszcze poczekam z egzekucją. Na razie musisz być żywy i
w dobrej formie, bo... bardzo ciÄ™ pragnÄ™.
- To dobrze, Malutka, to dobrze.
Zamknął jej usta długim, gorącym pocałunkiem.
Każde kolejne doznanie było dla niego nowym, cudownym
odkryciem. Delektował się smakiem Kim, jej zapachem i ciepłem. Czuł,
że z każdą sekundą coraz silniej opanowuje go żywioł pożądania i że ten
sam żywioł wziął w swe posiadanie Kim.
Pieścił ją i z zachwytem poznawał zakryte przed nim dotąd tajemnice
jej ciała. Każdy ruch, każda chwila i każde dotknięcie napełniało go
coraz większym zachwytem i rozkoszą.
Kim miała na sobie czarne pończochy zakończone szeroką elastyczną
koronką. Wyobraznia natychmiast podsunęła mu obraz Kim mającej na
sobie tylko te pończochy.
Krew zaczęła tętnić w jego żyłach jeszcze szybciej.
- Zack... - wyszeptała mu do ucha.
- Pozwól mi się dotykać, kochanie - mruknął, nie przestając całować
jej szyi i leciutko szczypać wargami koniuszka ucha.
Była dla niego wszystkim. Trzymając ją w ramionach, miał wrażenie,
że są dla siebie stworzeni. Sposób, w jaki się do niego przytulała,
zarzucała mu ramiona na szyję czy całowała, przekraczał wszelkie jego
oczekiwania i nadzieje. Nic podobnego dotąd mu się nie przydarzyło.
Anula & polgara
ous
l
anda
sc
Wciąż byli w samochodzie. Na zewnątrz panowały ciemność i cisza.
Okoliczne domki były już pozamykane na noc, poza swoimi oddechami
słyszeli tylko jakiegoś psa, który wył do księżyca.
- Zack - szepnęła znowu, z trudem łapiąc oddech - ja chcę...
- Ja też, kochanie - odpowiedział cicho. - Nie mogę już czekać.
Podniosła głowę, żeby na niego spojrzeć, a w świetle księżyca jej
oczy wydawały się wyjątkowo ciemne i pełne tajemnic.
Doświadczone i czułe ręce Zacka czyniły z nią cuda i raz po raz
wyrywały z jej piersi jęk rozkoszy. Wiła się w jego ramionach, lecz miał
już jej przyzwolenie na wszystko.
- Zack, to zbyt wiele, to już...
- Nie, Malutka, to ciągle jeszcze nie dość - szepnął, pieszcząc ją
coraz goręcej, aż wstrząsnął nią gwałtowny orgazm. Krzyknęła
przenikliwie i osunęła się w jego objęciach, jakby jej ciało w potężnej
eksplozji rozpadło się w gwiezdny pył.
- Tak - powiedział, patrząc w jej półprzymknięte oczy. - Tak miało
być.
Kim miała dziwne uczucie, że cała się rozpływa. Gdyby Zack nie
trzymał jej mocno w ramionach, pewnie zsunęłaby się z jego kolan
prosto na podłogę samochodu.
Samochodu.
No tak. Właśnie przeżyła najwspanialszy orgazm w swoim życiu na
przednim siedzeniu auta zaparkowanego przed jej domem.
Rozum podpowiadał, że powinna się wstydzić, ale ciało natychmiast
kazało mu się uciszyć.
- To było... to było zdumiewające - powiedziała, kiedy tylko mogła z
powrotem mówić w miarę równym głosem.
- Poczekaj, aż będę miał trochę większą swobodę ruchów.
Jego leciutki uśmiech chwycił ją za serce.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]