[ Pobierz całość w formacie PDF ]

z restauracji.
Miał przynieść zamówione kanapki, których zapomniał dostarczyć wcześniej wraz z
innymi produktami. Rebeka obiecała zostawić drzwi wejściowe otwarte, na wypadek gdyby
nie usłyszała jego pukania. Teraz więc postanowiła jedynie krzyknąć do chłopca z góry, by
wło\ył jedzenie do lodówki, a ona pózniej ureguluje rachunek z jego ojcem. Jej wzrok padł na
wiszący na drzwiach szlafrok Jake a. Była to jedyna rzecz, którą mogła szybko narzucić na
siebie, na szczęście tylko na chwilę.
Wsuwając ramiona w zdecydowanie za długie rękawy welurowej szaty, Rebeka
otworzyła z rozmachem drzwi łazienki i ruszyła pośpiesznie w stronę schodów. Po chwili
zamarła jednak w pół kroku, dostrzegając Jake a. Zatrzymała się bez ruchu, niczym dziecko
przyłapane na wyjadaniu łakoci ze spi\arni.
Słysząc dziwny, zduszony okrzyk, Jake podniósł wzrok znad trzymanego w ręku pliku
kopert, by zobaczyć coś, co z pewnością musiało być wytworem jego nadpobudliwej
wyobrazni. U szczytu schodów, owinięta jego szlafrokiem, nerwowo przestępując z jednej
bosej stopy na drugą, stała Rebeka Bellamy. Przestraszona, bezbronna i piękna. Podchodząc
kilka kroków do przodu, Jake stwierdził, \e wygląda ona niezwykle kusząco.
 Jake  powiedziała dr\ącym głosem.  Co robisz tutaj tak wcześnie?
 Witaj  odparł cicho. Przystanął, zanim jeszcze podszedł na tyle blisko, by porwać ją w
ramiona, przera\ając tym gestem ich oboje.  Przepraszam. Nie chciałem zaskoczyć cię w ten
sposób. Po prostu nie miałem dzisiaj wiele pracy, a poniewa\ wieczorem jest przyjęcie,
pomyślałem, \e wyjdę wcześniej i pomogę ci w ostatnich przygotowaniach.
Rebeka, przypominając sobie, \e ubrana jest w szlafrok Jake a, zaczęła walczyć dzielnie z
rękawami. Wreszcie uwolniła dłonie na tyle, by móc ciaśniej owinąć wokół szyi postawiony
wysoko kołnierz.
 Ja... spodziewałam się chłopca z restauracji. Jake nie potrafił opanować uśmiechu,
kiedy usłyszał jej niepewne wyjaśnienia.
 A więc tak przyjmujesz chłopców. Zastanawiałem się nawet, jak radzisz sobie z
załatwieniem tylu spraw. Przypuszczam, \e masz dzięki temu du\e zni\ki  powiedział,
spoglądając znacząco na jej strój.
Rebeka zmieszała się, zdając sobie sprawę, jak zabrzmiało jej wyjaśnienie.
 Nie, zaczekaj... Nie to miałam namyśli. Chciałam powiedzieć, \e czekałam na syna
restauratora...
Jake uniósł w górę brwi.
 Nie, nie o to mi chodziło.  W geście rozpaczy Rebeka odgarnęła z czoła opadające
kosmyki.  Nie spodziewałam się spotkać tutaj nikogo. Miałam po prostu krzyknąć z góry do
tego chłopca, \eby wło\ył jedzenie do lodówki.
 Rozumiem.  Długą chwilę Jake spoglądał na nią w milczeniu, dopóki nie przypomniał
sobie wreszcie z niechęcią, gdzie są i jak powinni się zachowywać.  Cały dom pachnie
cudownie  powiedział.
 Dziękuję.
 I ty wyglÄ…dasz cudownie.
Rebeka splotła palce, potem zaczęła bawić się paskiem szlafroka, wreszcie wcisnęła ręce
w kieszenie. Jej serce biło niespokojnie, czuła w \ołądku znajomy ucisk.
 Ja... przepraszam, \e mam na sobie twój szlafrok. Był... pod ręką.
Jake uśmiechnął się szeroko.
 Dobrze ci w nim. Teraz zawsze wkładając go, będę pamiętał o tobie.
Rebeka poczuła nagłe gorąco. Jake patrzył na nią niczym wygłodniały wilk na swoją
ofiarę, jak spragniony łoś na strumień. Tak\e jej własne ciało domagało się zaspokojenia
potrzeb, z których nie zdawała sobie sprawy a\ do tej chwili.
 Pójdę... się przebrać  odezwała się cicho.
Jake odprowadził ją a\ do progu łazienki, dostrzegając przez uchylone drzwi rozsypane w
umywalce kosmetyki. Czy\by znaczyła w ten sposób swoje terytorium, zastanowił się przez
moment. Ten pomysł wydał mu się całkiem przyjemny. Co więcej, uświadomił sobie teraz, \e
Rebeka Bellamy prawdopodobnie cały dom naznaczyła swoją obecnością ju\ w chwili, kiedy
po raz pierwszy przekroczyła jego próg. Jake był zdziwiony, \e ta inwazja Rebeki nie budzi w
nim niechęci. Nie potrafił zrozumieć własnej reakcji. Kiedy przed kupnem domu wynajmował
mieszkania, zawsze odczuwał gniew, znajdując porzuconą gdzieś szminkę, spinkę do włosów
czy kolczyk wsunięty głęboko pod poduszkę. Oznaczało to, \e właścicielka owych
zagubionych przedmiotów chce w ten sposób zostawić wiadomość dla wszystkich innych
kobiet, \e ona była tu pierwsza. Dlatego nigdy nie zapraszał \adnych kobiet do swojego
domu, nie chciał, aby został on naznaczony w podobny sposób, jak przedtem wynajmowane
przez niego mieszkania.
Teraz jednak tak właśnie się stało. Rebeka Bellamy ka\dy kąt i zakamarek domu
przesyciła swoją obecnością i to ju\ wiele miesięcy wcześniej. Ju\ wtedy, kiedy przyszła tu
po raz pierwszy i powiedziała, \e to piękny dom. I rzeczywiście, kiedy była tutaj Rebeka,
smutny i zimny budynek naprawdę stawał się domem.
ROZDZIAA ÓSMY
 Wujku Jake! Wujku Jake! Mam cudowną wiadomość!
Jake rozmawiał z jednym z sąsiadów, kiedy usłyszał za plecami zdyszany głos Daphne.
Dziewczyna szła szybko w jego stronę, jej oczy błyszczały niczym światełka stojącej w
salonie choinki, a policzki przypominały kolorem jej czerwoną aksamitną suknię. Jake
pamiętał, \e kiedy po raz pierwszy zabrał swoją siostrzenicę na świąteczny obiad, wtedy
równie\ miała na sobie aksamitną sukienkę, lecz o znacznie skromniejszym kroju ni\ jej
dzisiejsza kreacja z du\ym, odsłaniającym ramiona dekoltem.
Od tego czasu minęło dziewiętnaście lat, pomyślał Jake, delikatnie potrząsając głową.
Chcąc zaimponować swojej jedynej siostrzenicy, zabrał ją wówczas do jednej z najdro\szych
restauracji w mieście. Daphne stwierdziła wtedy, \e coq au vin jest łykowaty i niedobry,
natomiast bardzo smakował jej tort malinowy. W zeszłym roku Daphne zachowywała się ju\
podobnie jak inne kobiety, które zapraszał na kolację: zamówiła sałatkę sezonową i
gotowanego łososia, wychwalała obydwa te dania, a potem zrezygnowała z deseru, uznając
go za zbyt tuczący. Jake miał teraz ochotę roześmiać się głośno i opowiedzieć Daphne o
swoich spostrze\eniach. Ponad inne uczucia jednak wybijało się zdumienie. Czas minął tak
szybko, \e nie zauwa\ył nawet, kiedy mała dziewczynka zdą\yła wyrosnąć na piękną kobietę.
 Cześć, Daphne.  Powitał ją uśmiechem, ciesząc się, \e widok siostrzenicy wcią\
sprawia mu tę samą radość co dawniej.  I jak ci się podoba \ycie mał\eńskie?
Jake pamiętał, \e ostatni raz Daphne śmiała się tak szeroko, kiedy piętnaście lat temu
podarował jej na urodziny ogromnego czekoladowego zająca wypełnionego w środku [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • oralb.xlx.pl