[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Victor wstał i gestem wskazał drzwi.
Sharon Carver nie poruszyła się.
Patrzyła na Victora zimnym wzrokiem.
 Jeśli nie da mi pan tej pracy z powrotem, oskarżę pana o dyskryminację z powodu płci.
Popamięta mnie pan.
GwarantujÄ™.
 Już teraz spisuje się pani całkiem niezle.
Wybaczy pani...
Niczym kocica gotowa do skoku, Sharon powoli podniosła się z fotela, patrząc na Victora
spod przymkniętych powiek.
 Popamięta mnie pan!  syknęła.
Gdy zamknęły się za nią drzwi, Victor nacisnął brzęczyk i oznajmił Colleen, że idzie do
laboratorium i że nie ma go dla nikogo z wyjątkiem papieża.
 Za pózno  powiedziała Colleen.
 Czeka na pana!
doktor Hurst.
Chce z panem rozmawiać i chyba jest bardzo zdenerwowany.
William Hurst pełnił obowiązki szefa oddziału onkologii klinicznej.
W jego sprawie również wszczęto niedawno dochodzenie.
W przeciwieństwie jednak do Gephardta, chodziło tu o oszustwo naukowe, co w środowisku
naukowców było zjawiskiem coraz powszedniejszym.
 Niech wejdzie  odrzekł Victor niechętnie.
Nie miał gdzie się schować.
Hurst przeszedł przez próg w taki sposób, jakby zaraz miał zaatakować Victora.
Prawie natychmiast znalazł się przy biurku.
 Właśnie się dowiedziałem, że zlecił pan prywatnemu laboratorium weryfikację badań,
które opisałem w ostatnim artykule.
 Nie rozumiem, dlaczego to pana dziwi, po tym, co napisano w piÄ…tkowym numerze
 Boston Globe  odparł Victor.
Zastanawiał się, co pocznie, gdy ten maniak przejdzie na drugą stronę biurka.
 Niech szlag trafi  Boston Globe !  wykrzyknÄ…Å‚ Hurst.
 Oparli ten bzdurny artykuł na rozmowie z jakimś sfrustrowanym laborantem.
Przecież pan w to nie wierzy?
 Moje poglądy są tu bez znaczenia  odrzekł Victor.
  Globe napisał, że dane w pana pracy zostały celowo sfałszowane.
Tego rodzaju przypuszczenia mogą zaszkodzić panu i Chimerze.
Takie pogłoski musimy niszczyć już w zarodku.
Nie rozumiem, czemu jest pan tak wzburzony.
 No cóż, wobec tego wyjaśnię  warknął Hurst.
 Spodziewałem się od pana poparcia, a nie podejrzeń.
Już samo zlecenie weryfikacji mojej pracy jest równoznaczne z uznaniem winy.
A poza tym do każdego takiego artykułu mogą się dostać mało istotne dane statystyczne.
Nawet Newton korygował pózniej wyniki niektórych badań planetarnych.
Domagam się, żeby pan cofnął to zlecenie.
 Panie Hurst, przykro mi, że się pan zdenerwował, ale niezależnie od Newtona, w etyce
naukowej nie ma miejsca na względność.
Zaufanie społeczeństwa do badań...
 Nie przyszedłem tu wysłuchiwać wykładu!  wrzasnął Hurst.
 Powtarzam panu, że chcę, aby to dochodzenie zostało przerwane.
 Stawia pan sprawę bardzo jasno  przyznał Victor.
 Pozostaje jednak faktem, że jeśli nie popełnił pan żadnego nadużycia, nie ma się pan czego
obawiać, a może pan tylko zyskać.
 Więc nie odwoła pan tej weryfikacji?
 Dobrze mnie pan zrozumiał  odrzekł Victor.
Zmęczyły go już próby uspokojenia nerwów tego człowieka.
 Szokuje mnie u pana brak solidarności zawodowej  stwierdził wreszcie Hurst.
 Wreszcie pojÄ…Å‚em, dlaczego Ronald czuje to, co czuje.
 Doktor Beekman wyznaje tę samą etykę naukową co ja  rzekł Victor, nie ukrywając już
złości.
 %7Å‚egnam pana, Panie Hurst.
Rozmowa skończona.
 Coś panu powiem, Frank  powiedział Hurst, pochylając się nad biurkiem.
 Jeśli pan nadal będzie mieszał mnie z błotem, odwdzięczę się panu tym samym.
Czy pan mnie słyszy?
Wiem, że nie jest pan takim wspaniałym rycerzem wybawicielem, jakiego pan udaje.
 Obawiam się, że nigdy nie opublikowałem fałszywych danych  rzekł Victor drwiąco.
 Chodzi o to  wyjaśnił Hurst  że nie jest pan takim szlachetnym rycerzem, za jakiego się
pan podaje.
 Proszę wyjść!
 Chętnie  odrzekł Hurst.
Podszedł do drzwi, otworzył je i dorzucił:  Niech pan zapamięta, co powiedziałem.
Nie jest pan nietykalny.
 Trzasnął drzwiami z taką siłą, że dyplom ukończenia studiów medycznych Victora
zakołysał się na ścianie.
Victor przez chwilę siedział przy biurku, usiłując odzyskać równowagę psychiczną.
Z pewnością miał już dosyć pogróżek jak na jeden dzień.
Zastanawiał się, co Hurst miał na myśli, mówiąc, że nie jest  szlachetnym rycerzem .
Co za cyrk!
Odepchnął fotel, wstał i nałożył biały fartuch laboratoryjny.
Otworzył drzwi z nadzieją, że tylko wychyli głowę i powie Colleen, że idzie do laboratorium.
Tymczasem niemal się z nią zderzył, bo właśnie była w drodze do gabinetu.
 Przyszedł doktor Hobbs.
Jest w strasznym stanie  wyjaśniła pospiesznie.
Victor zerknÄ…Å‚ jej przez ramiÄ™.
Dostrzegł mężczyznę siedzącego obok biurka, skulonego, trzymającego głowę w dłoniach.
 Co się stało?  spytał szeptem.
 Chodzi o syna.
Chyba zachorował i Hobbs chce kilka dni urlopu.
Victor poczuł, jak wilgotnieją mu dłonie i coś go ściska za gardło.
 Niech wejdzie  wykrztusił.
Poczuł nagle przypływ współczucia, bo obaj musieli wiele przeżyć, by mieć dziecko. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • oralb.xlx.pl