[ Pobierz całość w formacie PDF ]
TakÄ… mam nadziejÄ™, señora! W koÅ„cu, stocznia Vita" znajduje siÄ™ tuż
obok portu, w którym wyląduję.
Patrzyła z podziwem na rozpromienionego szczęściem młodego cudzo-
ziemca i podając mu rękę rzekła wzruszona:
Jeżeli uda się panu zrealizować swój plan, to ma pan moje błogosła-
wieństwo.
Pocałował jej dłoń.
DziÄ™kujÄ™ za te sÅ‚owa, señora. Jeżeli Bóg pozwoli, to wkrótce paniÄ… za-
wiadomię, że moje marzenie się spełniło.
Wierzę, że pańskie szczęście będzie także szczęściem mojej córki i o to
będę się gorąco modliła. Przygotowałam prezent dla Felicji; chciałabym,
żeby był prezentem weselnym... Zechce pan go jej przekazać?
sięgnęła po przepiękną szkatułę, misternie zdobioną srebrnym i złotym
ornamentem i wysadzaną szlachetnymi kamieniami. Otworzyła ją kluczy-
kiem i uchyliła wieko.
Po wewnętrznej stronie znajdowało się jej aktualne zdjęcie w ciemnej
sukni i w prostym uczesaniu, bez klejnotów wyglądała bardzo dostojnie.
Pod spodem widniał odręczny napis:
Najukochańszej córce Felicji Matka.
Busso patrzył oczarowany i zapewniał ją, że Felicja na pewno bardzo się
ucieszy.
LR
T
Elwira uniosła drugą pokrywkę ze szczerego złota. We wnętrzu wyłożonym
ciemnofioletowym aksamitem leżała kolia i diadem z platyny, wysadzane
brylantami i ciemnozielonymi szmaragdami. Kamienie były bardzo drogie,
ale całość sprawiała wrażenie eleganckiej prostoty. Z pewnością Elwira
nigdy nie wybrałaby tej biżuterii przedtem, zanim nie poznała córki.
Busso nie mógł oderwać oczu od prawdziwego arcydzieła, doskonałego
pod każdym względem.
Cudowne, señora! CzegoÅ› równie piÄ™knego w życiu nie widziaÅ‚em!
zachwycał się.
Sądzi pan, że Felicji się spodoba, że się ucieszy? Wiem, że moja biżute-
ria nie przypadła jej do gustu, i dlatego szukałam czegoś odpowiedniego
dla niej. Nie jestem pewna, czy dobrze trafiłam.
Och, chyba każda kobieta o dobrym smaku byłaby zachwycona. To
piÄ™kne klejnoty i nie każdego stać na taki wydatek, Señora.
Westchnęła.
Tak niewiele dobrego zrobiłam dla swojej córki i pewnie już nie zrobię.
Nawet jeżeli po mojej śmierci odziedziczy majątek, to nie będzie to pa-
miątka po mnie, bo to mój ojciec tak postanowił, a nie ja. Tak sobie teraz
myślę, że chyba miał do mnie żal, że zdradziłam mojego pierwszego męża i
wyrzekłam się dziecka, a Amadea do samej śmierci nie zaakceptował.
Mniejsza z tym... Tak czy inaczej, Felicja odziedziczy majÄ…tek po dziadku,
a nie po mnie, dlatego chcę zostawić jej inną pamiątkę, właśnie tę szkatuł-
kę. Cieszę się, że to pan jej ją wręczy; kto wie, czy nie w chwili waszego
największego szczęścia. Swoją fotografię włożyłam tam z czystego ego-
izmu, bo mam nadzieje, że dzięki niej Felicja czasami o mnie pomyśli.
Jestem pewien, że to właśnie zdjęcie będzie dla niej najcenniejszym po-
darunkiem.
Przekaże go pan Felicji, prawda?
LR
T
Chcąc przerwać ciążący im już obojgu poważny ton rozmowy, Busso
uśmiechnął się:
Z pełnym zaufaniem powierza mi pani tak cenne przedmioty, a co, jeżeli
z nimi zniknÄ™?
Roześmiała się także.
Och, panu powierzyłabym wszystko, co mam; byłabym pewna, że nie
stracÄ™ ani grosza.
Busso posmutniał na chwilę. Obcy ludzie darzą go zaufaniem a on przez
dziesięć lat musiał tułać się po obczyznie, posądzony właśnie o kradzież.
Co za ironia losu!
DziÄ™kujÄ™ pani za te sÅ‚owa, señora. MogÄ™ jeszcze coÅ› dla pani zrobić?
Nie, nie! pokręciła głową. Niech pana Bóg prowadzi, panie von
Malteck. Mam nadzieję, że wkrótce dostanę od pana dobre wiadomości, i
niech pan nie każe czekać mi zbyt długo, bo ostatnio nie czuję się najlepiej.
Prawie nie sypiam, a to może oznaczać, że wkrótce zasnę na zawsze...
Niech pani nawet o tym nie myÅ›li, señora.
Uśmiechnęła się ze smutkiem.
Mam teraz tyle czasu na myślenie... Kiedyś zaśmiałabym się w nos każ-
demu, kto powiedziałby mi, że umrę, a dziś... To chyba już starość, panie
baronie. Pan się dziwi, że bez emocji rozmawiam z panem o moich latach?
Prawda, jeszcze rok temu, gdyby ktoś powiedział mi, że jestem stara, wy-
drapałabym mu oczy. Jakże szybko człowiek potrafi się zmienić, prawda?
Pani rzeczywiście bardzo się zmieniła. Proszę się nie gniewać, ale ta
zmiana wyszła pani na korzyść.
Westchnęła i uśmiechnęła się.
LR
T
O ile sobie przypominam, powiedział mi pan pierwszy raz komplement.
Cenię go sobie jako rzecz rzadką i niezwykle dla mnie cenną. Powtórzy go
[ Pobierz całość w formacie PDF ]