[ Pobierz całość w formacie PDF ]
-Pytasz o małą Greenwoodównę czy o imprezę u Evy?
-O wszystko.
Laura siada naprzeciwko mamy i chaotycznie opowiada o rozpuszczonej Grace,
najokropniejszym, ale również najładniejszym i najbystrzejszym dzieciaku, jakim dotychczas
się opiekowała, a do tego obdarzonym przez naturę podbiciem, którego mogłaby mu
pozazdrościć każda tancerka, o suce" i rozsypanych puzzlach. Z dumą pokazuje matce czek.
Mówi o wyniosłej pani Greenwood, pomijając to, że była ubrana tak jak mama wtedy, gdy
wybierali się na rejs Annabellą". W ich trzyosobowej rodzinie matce najtrudniej było się
dostosować do nowych warunków. Laura podejrzewa, że mama wciąż sobie z tym nie radzi,
woli więc nie wspominać o czymś, co ma związek z dawnym życiem.
Potem opowiada o urodzinowej imprezie u Evy Ripley, o tym, że bawiła się na niej lepiej niż
na jakimkolwiek przyjęciu u znajomych ze starej szkoły, o Seanie 0'Nealu, który ją wyraznie
podrywał.
Wzmianka o nim zaciekawia mamę na tyle, że przerywa córce i pyta:
-Co to za jeden, ten Sean? Podoba ci siÄ™?
Laura zastanawia się. Na tyle długo, że matka odpowiada sobie sama:
-Nie tak jak...
Nie kończy. Dziewczyna domyśla się dlaczego. Mama pewnie sądzi, że ona wciąż cierpi z
powodu Chrisa.
Chris Connelly... Jak dawno już o nim nie myślała... A przecież kiedyś - rok temu, pół roku
temu, przed czterema, trzema miesiącami - była pewna, że nie potrafi zasypiać, budzić się,
jeść, chodzić, brać prysznica, myć zębów, stawać w pierwszej, drugiej, trzeciej, czwartej i
piątej pozycji baletowej, wykonywać grand plie, arabesque czy attitude, nie myśląc o Seanie.
Wtedy wydawało jej się, że gdyby przestała o nim myśleć, przestałaby oddychać.
Dzisiaj przypomniała go sobie, kiedy przejeżdżała obok jego domu, ale poza tym nie pamięta,
kiedy po raz ostatni wymówiła w myślach jego imię.
A oczy mamy zdradzają poczucie winy, że o nim wspomniała.
-Mamo, Chris to już przeszłość.
Matka patrzy, nie wierząc w jej słowa.
-Naprawdę - zapewnia ją Laura. - Wiesz, w całej tej historii z bankructwem firmy taty jedno
na pewno jest pozytywne. Dzięki temu mogliśmy się przekonać, kto naprawdę był naszym
przyjacielem.
-No, tak- przyznaje matka. - Prawdziwych przyjaciół poznajemy w biedzie.
-A Chris nim nie był.
Kiedyś był jej chłopakiem, ale krótko po tym, jak zmieniła szkołę i wyprowadziła się z
dawnego domu, nagle przestał mieć dla niej czas, a kilka tygodni pózniej dowiedziała się od
Patricii, że zaczął się spotykać z Donną Blackwood.
-Przepraszam, że o nim wspomniałam - mówi matka.
-Nic się nie stało. Mnie to już naprawdę nie boli. -Laura uśmiecha się. - A co do Seana... Jest
fajny, miły. Lubię go, pewnie mogłabym się z nim zaprzyjaznić, ale nic poza tym.
-Wiesz, przyjazń to niezły początek dla czegoś więcej.
Laura kręci głową.
-Może dla niektórych - mówi. - Ale nie dla mnie. Ja potrzebuję... - Szuka właściwego
określenia. Słowo chemia" jej się nie podoba, a inne nie przychodzi do głowy.
Nic dziwnego; jest już po pierwszej i kleją jej się oczy.
-Chcesz jeszcze siedzieć? - pyta, wstając.
-Muszę dokończyć tę robotę - odpowiada matka. Laura całuje ją na dobranoc w policzek, a
idąc do swojego pokoju, myśli o tym, jak dzielna jest jej matka. Po dziewiętnastu latach
wróciła do firmy, w której pracowała, zanim ją urodziła. Dawna asystentka, która w tym
czasie zdążyła awansować, teraz jest jej szefową. Laura potrafi sobie wyobrazić, jak trudno
jest mamie zaczynać od początku, i jest z niej dumna.
9
Gdy Laura parkuje przed domen Greenwoodów, jest już prawie południe. Oddycha z
ulgą, że zdążyła dojechać na czas.
Wstała na tyle wcześnie, że nie powinna mieć z tym problemów, ale wychodząc z domu,
pomyślała, że przydałoby się znalezć dla Grace jakieś baletki. Wiedziała, że są w jednym z
pudeł piętrzących się w przybudówce. Nie miała jednak pojęcia, że znalezienie tego
właściwego zajmie tyle czasu i że będzie musiała przekraczać dozwoloną w mieście prędkość,
żeby nie spóznić się do Greenwoodów.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]