[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pokręcił głową, o co nie tak łatwo, gdy się nie ma szyi. Myron zatrzymał się.
- Nie lubię być zastraszana - zawołała z drugiego końca salonu Susan Lex.
- Przepraszam. Ale musiałem się z panią zobaczyć.
- I to uprawnia pana do grózb i szantażu?
Nie miał na to gotowej odpowiedzi.
- Muszę porozmawiać z panią o pani bracie Dennisie.
- Powiedział pan to przez telefon.
- Gdzie go znajdÄ™?
Susan Lex spojrzała na Granitowego. Zmarszczył brwi i znów strzelił stawami.
- Ma pan tupet, panie Bolitar - powiedziała. - Dzwoni pan do mojego biura. Grozi mi. Zmusza
mnie, żebym pana przyjęła i zmieniła plan dnia. A potem przychodzi tu i stawia żądania?
- Przepraszam za obcesowość, ale to sprawa życia i śmierci.
Ilekroć wypowiadał słowa  sprawa życia i śmieci , oczekiwał, że za chwilą usłyszy
melodramatyczny podkład dzwiękowy.
- To pana nie tłumaczy - odparła Susan Lex.
- Pani brat zarejestrował się w państwowym centrum dawców szpiku kostnego - powiedział. -
Jego szpik jest potrzebny choremu dziecku. - Po nocnej rozmowie z  pożegnaj się z tym chłopcem
postanowił zataić płeć Jeremy ego. - Bez przeszczepu to dziecko umrze.
Susan Lex uniosła brew. Bogaci są w tym dobrzy - unoszą brwi, zachowując ten sam wyraz
twarzy. Myron ciekaw był, czy uczyli ich tego na koloniach letnich dla bogaczy. Susan Lex znów
spojrzała na Granitowego. Granitowy próbował się uśmiechnąć.
- Jest pan w błędzie, panie Bolitar - odparła.
Myron czekał na dalszy ciąg, daremnie.
- Jak to, w błędzie? - spytał.
- Jeżeli pan nie kłamie, to się pan pomylił. Nic więcej nie powiem.
- Z całym szacunkiem, to mi nie wystarczy.
- Musi.
- Gdzie jest pani brat, pani Lex?
- Wizyta skończona, panie Bolitar.
- I tak mogę pójść do prasy.
Granitowy skrzyżował nogi i znów zaczął trzaskać stawami.
- A potrafi pan zrobić tak? - spytał Myron i klepiąc się ręką w głowę, drugą zaczął masować
brzuch.
Granitowemu nie poszło to w smak.
- Nie chcę sprawiać kłopotów - zapewnił Myron. - Szanuję wasze prawo do prywatności. Ale
muszę znalezć tego dawcę.
- Mój brat nim nie jest - odparła Susan Lex.
- Gdzie przebywa?
- Nie jest dawcą, którego pan szuka. Reszta to nie pańska sprawa.
- Mówi pani coś nazwisko Taylor? Davis Taylor?
Susan Lex rozsznurowała usta, jakby wpełzł przez nie następny żuk, odwróciła się i odeszła.
Córka za nią. I znów jak na czyjś znak drzwi za plecami Myrona otworzyły się i stanęła w nich para
w granatowych marynarkach. Groznie na niego łypiąc, przestąpili próg. Granitowy wreszcie wstał,
co zabrało mu chwilę. Rzeczywiście był wielki. Ogromny. Ochroniarze podeszli do Myrona.
- Zwróćmy się do jury - rzekł Myron. - Ile punktów pan przyznaje, Charlesie Nelsonie Reilly?
Granitowy stanął przed nim. Bary miał kwadratowe, wzrok spokojny.
- Nieprzedstawienie się - ciągnął Myron, naśladując najlepiej jak umiał, czyli nieszczególnie,
seplenienie Charlesa Nelsona Reilly ego - było bardzo macho. A maska milczenia, w parze z
rozbawionym spojrzeniem, odegrana prima. Fachowo. Ale, i tu jestem w kropce, ze strzelaniem
stawami, no cóż, mocno przesadził, nie sądzisz, Gene? Ocena ogólna: osiem. Uwagi: więcej
subtelności.
- Skończył pan? - spytał Granitowy.
- Tak.
- Myron Bolitar. Urodzony w Livingston w New Jersey. Matka Ellen, ojciec Al...
- Lubią, żeby ich nazywać El-Al - wtrącił Myron. - Jak izraelskie linie lotnicze.
- Uniwersytecki mistrz kraju w koszykówce. Studia na Uniwersytecie Duke a. W naborze do
NBA wybrany jako ósmy z listy do Boston Celtics. Rozwalone kolano w przedsezonowym meczu
zakończyło pańską karierę. Jest pan właścicielem agencji sportowej RepSport MB. Po studiach
spotykał się pan z pisarką, Jessicą Culver, ale niedawno się rozstaliście. Mówić dalej?
- Pominął pan, że jestem świetnym tancerzem. Mogę zademonstrować.
Granitowy uśmiechnął się z wyższością.
- Wystawić panu ocenę? - spytał.
- Bardzo proszÄ™.
- Za dużo pan żartuje. Chce pan sobie dodać pewności, ale za bardzo się pan stara. A co do
subtelności, pańska opowieść o umierającym dziecku, które wymaga przeszczepu szpiku kostnego,
była wzruszająca. Brakło tylko kwartetu smyczkowego.
- Nie wierzy mi pan?
- Nie.
- To po co tu przyszedłem?
Granitowy rozłożył dłonie wielkie jak anteny satelitarne.
- To właśnie chciałbym wiedzieć - odparł.
Ochroniarze stanęli za plecami Myrona, tworząc wraz z Granitowym trójkąt. Granitowy lekko
skinął głową. Ochroniarz w marynarce wycelował w Myrona pistolet.
Niedobrze.
Są sposoby na rozbrojenie gościa ze spluwą, ale towarzyszy im nieodłączny szkopuł: może się
to nie udać. Jeżeli się przeliczysz albo twój przeciwnik okaże się lepszy, niż sądziłeś - co należy
uwzględnić, gdy wie, jak trzymać broń - możesz zarobić kulkę. To bardzo poważny minus. W tej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • oralb.xlx.pl