[ Pobierz całość w formacie PDF ]
a czerwony jedwab napiął się, podkreślając nieduże, kształtne piersi.
- Warto było poczekać.
Claren nie chciała przymierzać tej sukni, tak różniącej się od
dystyngowanych strojów, które dotychczas nosiła. Ale Maxine
46
RS
nalegała. Gdy stanęła w przebieralni przed trzyskrzydłowym lustrem,
doznała uczucia zdumienia na widok przemiany w swoim wyglądzie.
W ułamku sekundy pojęła, że może być pewna swojej kobiecości.
Teraz, widząc pełne zachwytu spojrzenie Dasha, była
zadowolona, że uległa namowom Maxine.
- Czy to miał być komplement? - spytała.
- Tak mi siÄ™ zdaje.
Czuła, że Dash nie był kimś, kto łatwo rozdaje pochwały. Co on
jej wtedy powiedział?...%7łe jest łasa na słodkie słówka, kwiaty i
wieczory przy świecach. W jego głosie nie było wówczas aprobaty.
- Dziękuję-odparła.
Zdziwiło go, jak niewiele potrzeba, żeby sprawić jej
przyjemność. Jakim durniem musiał być ten Byrd, żeby pozwolić
odejść takiej kobiecie?
- Czy kupiłaś ten strój, by zawrócić mi w głowie?
Czy też miałaś zamiar uwieść całą męską populacja w Port
Vancouver?
Kiedy to mówił, jego oczy stały się zimne i cyniczne. Claren w
żaden sposób nie mogła dopuścić, żeby obrażał ją bezkarnie i
natychmiast postanowiła odpłacić mu pięknym za nadobne.
Wewnętrzny głos podpowiadał jej, że musi jak najprędzej okazać
Dashowi, iż nie jest jedynie naiwną panienką, za którą
prawdopodobnie ją uważał, ale świadomą celu, dojrzałą kobietą
przywykłą do owijania sobie intrygujących nieznajomych wokół
małego palca. To naturalnie, nawet w połowie nie było prawdą. Dotąd
47
RS
skromne doświadczenia wyniosła jedynie ze związku z Elliottem. Ale
Dash MacKenzie nie miał prawa o tym wiedzieć.
- Owszem, kupiłam tę suknię wyłącznie ze względu na ciebie. -
Uśmiechnęła się uwodzicielsko i, nie zważając na ciekawskie
spojrzenia starszej pani przy sąsiednim stoliku, wyciągnęła rękę i
pogładziła go po ramieniu. - No co, działa?
- Przesuń rękę niżej - mruknął - to się przekonasz Przez chwilę
mierzyli siÄ™ wzrokiem.
- Czy ty zawsze musisz być taki okropny? - Claren cofnęła rękę,
czerwona jak burak.
- Muszę - odparł Dash. - A czy ty zawsze musisz być taka
piękna?
Claren przygotowana na kolejne starcie zmieszali siÄ™ prostotÄ…
jego odpowiedzi. Pochyliła głowę, a kiedy ją uniosła, była szczerze
zakłopotana.
- Nie rozumiem ciÄ™.
- Może to lepiej. Claren była innego zdania.
- To nie jest uczciwa odpowiedz. I zdaje mi się, że ty także nie
jesteś do końca uczciwym człowiekiem.
Ma cholerną intuicję. Zastanawiał się nad tym, co powinien
powiedzieć, gdy pojawiła się kelnerka. Claren obserwowała dorodną
blondynkę ze sztucznymi rzęsami, która jak urzeczona wpatrywała się
w Dasha. Nie istnieje chyba kobieta, pomyślała, na którą nie działałby
jego niebezpieczny urok. Udało jej się wreszcie zwrócić uwagę
kelnerki i zamówić kieliszek czerwonego wina. Przy stoliku
zapanowała krępująca cisza. Zdawało się, iż Dashowi wystarcza
48
RS
obserwowanie Claren. %7ływy kolor sukni podkreślał porcelanową cerę
dziewczyny. Wyobraził sobie, że jej ciało jest tak jedwabiste jak
materiał sukni.
- Ten kolor idealnie do ciebie pasuje.
Blask oczu Claren przyćmiewał światło świecy.
- Chyba tak. Czy wiesz, że od wielu lat po raz pierwszy kupiłam
strój w tak jaskrawym kolorze?
Przypomniała sobie wszystkie suknie, które nosiła do pracy -
ciemne, szare lub ciemnoszare... Zdała sobie sprawę, że wkładała je
dotąd dla kamuflażu, w desperackim pragnieniu ukrycia prawdy o
swoim wybuchowym temperamencie. Od dziÅ› ta nudna, praktyczna
osoba przestaje istnieć. Claren wcale za nią nie tęskniła. Ani trochę.
Wróciła kelnerka z zamówionym winem. Claren podziękowała,
ale nie doczekała się odpowiedzi. Kiedy blondyna oderwała wreszcie
oczy od Dasha i odeszła, Claren zwróciła się do niego:
- Nareszcie wiem, jak musi się czuć Superman, kiedy porzuca
nudną powłokę Clarka Kenta.
Darcy narzekał, że spędzasz życie, usiłując być kimś innym niż
jesteÅ›.
Ja nie udawałam - zaprotestowała - naprawdę.
- Więc jak to nazwać?
- Choćby próbą dostosowania się. Czyż inni tego nie robią?
- Ja nie.
Odchyliła się na krześle i spojrzała na niego badawczo. Tak, ten
człowiek nie ugnie się przed niczym. Intuicja podpowiadała jej, że był
samotnikiem, kimś, kto idzie własną, choćby najtrudniejszą drogą.
49
RS
Odnajdowała w nim ten sam włóczęgowski urok, który tak lubiła u
Darcy'ego. Ale wuj był otwarty i bezpośredni, natomiast Dash
przypominał jej chińską łamigłówkę, którą Darcy przywiózł z Pekinu
na jej piętnaste urodziny. To nie był łatwy człowiek. Odkrycie to
wywołało w niej niespodziewany przypływ optymizmu. Claren lubiła
wyzwania.
- O czym myślisz? - zapytał. Zastanawiała się, co by powiedział,
gdyby nagle wyznała mu miłość. Pewnie by uciekł, zanim by
skończyła mówić.
- Myślałam o domu Darcy'ego - odparła.
Nie powinna kłamać. Za każdym razem miała to wypisane na
twarzy. Dash, który jak najprędzej pragnął wyjaśnić, co Claren ma
wspólnego ze skarbami jej wuja, udał, że nie zauważył tego naiwnego
kłamstwa.
- Chciałbym go zobaczyć - rzekł. Claren chętnie zmieniła temat.
- Czy znasz siÄ™ na majsterkowaniu?
- Owszem - odparł niedbale.
- I jak ci szło?
- Nikt nie narzekał. Claren zaczerwieniła się.
Po raz kolejny uświadomił sobie, jak bardzo ona go pociąga. I
raz jeszcze musiał się w duchu ostrzec. W żadnym wypadku emocje
nie powinny zaważyć na jego poczuciu obowiązku. Dla jej dobra. I
jego zresztą też.
- Nie powinieneś rozmawiać ze mną w ten sposób - powiedziała
zastanawiając się, jak to możliwe, aby jedno spojrzenie potrafiło
50
RS
przyprawić ją o przyspieszone bicie serca. - Jutro całe miasto będzie
plotkować, że jesteśmy kochankami - dodała, by ukryć zmieszanie.
Ujął jej dłoń.
- A co w tym złego?
Ogarnęła ją fala gorąca. Miał rację, nazywając ją romantyczką.
W swojej biblioteczce przechowywała wiele romansów. Niektóre z
nich należały jeszcze do jej matki. Zachłannie czytała te
sentymentalne opowieści i przeżywała je głęboko, choć wstydziła się
do tego przyznać. Na bohaterów tych powieści miłość spadała nagle. I
to było wspaniałe. Niestety, jak zdążyła się przekonać, w życiu to się
nie zdarzało.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]