[ Pobierz całość w formacie PDF ]

splotły się gorączkowo, jak gdyby oboje czekali na
tÄ™ chwilÄ™.
Trudno, pomyślała Morgana. Niech się dzieje, co
chce...
A zresztą niby co ma się dziać? Siedzą sobie
w ciemnym kinie, trzymajÄ… siÄ™ za rÄ™ce. I jest cu­
downie.
Nie ma obaw, w domu oboje potrafią być ostrożni.
Nash zachowuje się jak urodzony dżentelmen, może
nawet trochę przesadza... W jej myślach pojawił się
cień urazy. Jak gdyby tamten szalony pocałunek
nigdy się nie zdarzył - albo zdarzył się we śnie.
Owszem, Nash bierze ją czasami za rękę, gładzi
włosy, ale robi to bezwiednie, w całkiem niewinny,
76 Nora Roberts
przyjacielski sposób. Morgana westchnęła. Do głowy
mu pewnie nie przychodzi, że po tych  niewinnych"
pieszczotach - kiedy zamykajÄ… siÄ™ za nim drzwi -
ona rzuca się na łóżko i do rana nie może zasnąć.
Cóż, to jej kÅ‚opot i sama musi sobie z nim po­
radzić.
Nic nie zmieniaÅ‚o faktu, że lubiÅ‚a z Nashem pra­
cować i z niecierpliwoÅ›ciÄ… czekaÅ‚a na każde nastÄ™­
pne spotkanie. Nie tylko dlatego, że był czarującym
rozmówcą i że podziwiała jego talent. Dzięki niemu
miaÅ‚a szansÄ™ wyrazić sÅ‚owami, kim jest - i potra­
ktowała to jak poważne wyzwanie.
Oczywiście, nie wierzył w ani jedno jej słowo.
Tłumaczyła sobie, że film na tym nie ucierpi. Nie
musiał wierzyć w magię, żeby wykorzystać jej wiedzę
i napisać zabawnÄ… historiÄ™. A jednak szkoda... Czu­
ła się głęboko dotknięta i rozczarowana.
Kiedy Ziemia zostaÅ‚a ocalona i na widowni roz­
bÅ‚ysÅ‚o Å›wiatÅ‚o, Morgana cofnęła rÄ™kÄ™. Nie miaÅ‚a ocho­
ty na słowne przepychanki z kuzynem.
- Zwietny wybór. Ano - powiedział Sebastian.
- Uff... Przekonasz mnie o tym za chwilÄ™, muszÄ™
złapać oddech.
- Tak się bałaś?
- Ależ skąd! - skłamała. - To muskuły Schwar-
zeneggera zapierajÄ… dech w piersiach. Z trudem Å›le­
dziłam akcję.
- Idziemy na pizzę - zdecydował Sebastian, kiedy
wyszli na zewnątrz. - Nash, nie jesteś głodny?
- Zawsze jestem głodny.
- No i bardzo dobrze. Stawiasz.
Zgrane trio, myślał Nash, kiedy na wyścigi łykali
kawałki pokrytej roztopionym serem pizzy. Kłócili
się o wszystko - zaczęli od smaku pizzy, a skończyli
Zniewolenie 77
na wyborze najciekawszej walki, którą stoczył
Schwarzenegger. Zauważył, że Morgana i Sebastian
napadają na siebie z równą energią i przyjemnością,
podczas gdy Anastazja zadowala siÄ™ rolÄ… rozjemcy.
Nie ulegało wątpliwości, że łączą ich silne więzy.
Te wszystkie wygłupy i przekomarzania dodawały
barwy głębokiemu uczuciu.
Kiedy Morgana zawoÅ‚aÅ‚a:  Kochany, nie bÄ…dz idio­
tą", czuł, że  kochany" oraz  idiota" znaczą w istocie
to samo. I znów, tak jak na plaży, ukÅ‚uÅ‚a go za­
zdrość.
Byli tylko dużymi dziećmi, podobnie jak on. Tylko
że oni, w przeciwieństwie do niego, nigdy nie czuli
się zupełnie sami.
Anastazja odwróciła się do Nasha z uśmiechem.
Przez ułamek sekundy mignął w jej oczach cień
współczucia.
- OdzywajÄ… siÄ™ grubiaÅ„sko - powiedziaÅ‚a aksa­
mitnym głosem - bo to jest silniejsze od nich. Taki
styl... Ale nie mają nic złego na myśli.
- Grubiańsko? - Morgana obracała w dłoniach
kieliszek z czerwonym winem. - Wytykanie Seba­
stianowi oczywistych wad nazywasz grubiaństwem?
- Odsunęła jego rękę od własnego talerza. - Widzisz,
jaki jest zachłanny? - zwróciła się do Nasha.
- I to ma być wada? - mruknął Sebastian.
- ZarozumiaÅ‚y i próżny. - UÅ›miechnęła siÄ™ zjad­
liwie, wbijajÄ…c zÄ™by w ostatni kawaÅ‚ek pizzy. - Nie­
okrzesany.
- Kłamstwo. - Sebastian rozparł się wygodnie na
krześle. - To ty zapominasz o dobrym wychowaniu,
kiedy wpadasz w amok. Prawda, Anastazjo?
- No wiesz, tak naprawdÄ™, to wy oboje...
- Nigdy z tego nie wyrosła - przerwał jej Seba-
78 Nora Roberts
stian. - Jako dziecko, kiedy nie umiała postawić
na swoim, zaczynaÅ‚a ryczeć. WyÅ‚a, jakby jÄ… ktoÅ› ob­
dzierał ze skóry.
- Przypomnę ci gwoli sprawiedliwości - szepnęła
nieÅ›miaÅ‚o Anastazja - że najczęściej sam jÄ… prowo­
kowałeś.
- Oczywiście - odpowiedział bez cienia skruchy
w głosie. - Skoro tak łatwo mi szło... - Kątem oka
zerknÄ…Å‚ na MorganÄ™. - Dzisiaj też potrafiÄ™ jÄ… wy­
prowadzić z równowagi jednym spojrzeniem.
- Powinieneś był wisieć pod sufitem dużo dłużej
- mruknęła beznamiętnie Morgana.
- Słucham? - Nash omal nie zakrztusił się wodą.
- WyjÄ…tkowo obrzydliwy numer... - Sebastian
wykrzywił się z niesmakiem.
- Na który zasÅ‚użyÅ‚eÅ› stokrotnie. Nie jestem pew­
na, czy ci już wybaczyłam - powiedziała Morgana.
- Rzeczywiście, Sebastianie - wtrąciła się Ana. -
Postąpiłeś ohydnie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • oralb.xlx.pl