[ Pobierz całość w formacie PDF ]

majÄ…. Nikt nie wie tak dobrze jak ja, jak wielka i
wspaniała jest Fudżi, co nie przeszkadza jej być
najmilszym towarzyszem drogi. Jest moim najlepszym
przyjacielem. Zaratustra zna swoją wartość, ma o sobie
wysokie mniemanie.
Oto dolina i schyłek dnia. Powrót nastąpił moim
zdaniem zbyt szybko. Składam głęboki pokłon mojemu
najlepszemu przyjacielowi i zbiegam do doliny, z której
jej nie widać. Już teraz mi jej brakuje. Pędzę z szybkością
gasnącego światła. Nigdzie nie napotkałam żadnego z
wczorajszych widoków. Musiałam piekielnie pobłądzić.
Docieram do wioski jednocześnie ze zmierzchem.
Wracam pociągiem do Tokio. Olśniona przyglądam się
otaczajÄ…cym mnie ludziom. Nie wyglÄ…dajÄ… na
zaszokowanych moim wyglądem. Z czego wnioskuję, że
nie widać na mojej twarzy przeżytej epopei. Na dworcu
wsiadam do metra. Jest dwudziesta druga, niedzielny
wieczór, świat wygląda nieprawdopodobnie zwyczajnie.
A ja w każdym znaczeniu tego słowa nie mogę dojść do
siebie.
Wysiadam na mojej stacji. U mnie w mieszkaniu jest
ogrzewanie, łóżko i wanna: jestem szczęśliwsza od
Sardanapala. Dzwoni nieustannie telefon. W słuchawce
odzywa się ktoś żywy.
 Kim pan jest?  pytam.
 Ależ, Amélie, to ja, Rinri. To już nie poznajesz
mojego głosu?
Nie mam odwagi odpowiedzieć, że zapomniałam, że w
ogóle istnieje.
 Tak pózno wracasz, niepokoiłem się.
 Pózniej ci opowiem. Jestem za bardzo zmęczona.
W czasie, kiedy napełnia się wanna, oglądam się w
lustrze. Od stóp do głów jestem ciemnoszara. Ani śladu
oparzenia od piecyka. Ciało to niesamowity wynalazek.
Wchodzę do gorącej kąpieli i nagle mój organizm
wypluwa całe nagromadzone w nim zimno. Płaczę z
błogości i z rozpaczy. Ci, którzy ocaleli, wiedzą, że inni
ich nigdy nie zrozumieją. Mój przypadek jest jeszcze
poważniejszy: ja ocalałam z czegoś, co było zbyt piękne,
zbyt wielkie. Chciałabym, żeby ludzie wiedzieli o tej
wspaniałości. Już wiem, że nie zdołam im tego
wytłumaczyć.
Kładę się i wydaję okrzyk: to łóżko jest pułapką. Tyle
wygody wywołuje we mnie szok. Myślę o biedaczce
zwiniętej wokół pieca; historycznie i geograficznie
oddziela mnie od niej rzut kamieniem. OdtÄ…d do licznych
innych istot, które we mnie mieszkają, dołączy biedaczka
z gór. A także Zaratustra tańczący z górą Fudżi na
szczycie. Będę zawsze nimi wszystkimi plus tą, którą
jestem.
Moje różne tożsamości od dawna, może nawet nigdy,
nie spały. Morzy mnie sen, który je we mnie jednoczy.
Najgorsze po przeżyciu podobnej przygody jest to, że
życie dalej trwa. Następnego dnia na wykładach chciałam
o tym opowiedzieć. Ale studenci mieli to w nosie, myśleli
tylko o zbliżających się wakacjach; jeszcze tylko tydzień I
jadÄ… na Hawaje.
Przy bramie czekał na mnie biały mercedes.
 Gdybyś wiedział, co mi się przydarzyło!
 Skoczymy na chiński makaron? Padam z głodu.
Nad miską z makaronem próbowałam rozpaczliwie
opowiedzieć o ośnieżonym bambusowym lesie, o zamieci,
o nocy u Yamamby, o godzinach, kiedy błądząc, biegłam
przez góry, o spotkaniu twarzą w twarz z górą Fudżi  w
tym momencie Rinri wybuchnął śmiechem, bo
wyciągnęłam na całą szerokość ramiona, chcąc mu
unaocznić ogrom wulkanu. Opowiedzenie o czymś
wzniosłym jest z przyczyn technicznych niemożliwe.
Albo siÄ™ jest nudnym, albo komicznym.
Rinri ujął mnie za rękę.
 Spędzisz ze mną święta?  zapytał.
 Zgoda.
 W dniach od dwudziestego trzeciego do dwudziestego
szóstego zabieram cię w podróż.
 DokÄ…d pojedziemy?
 Zobaczysz. Zabierz ciepłe rzeczy. Nie bój się, nie
jedziemy w góry.
 Obchodzisz święta?
 Nie. Ale teraz tak, bo będę z tobą.
Ostatni tydzień wykładów. Niedługo przestanę należeć
do studenckiej braci. Zdałam testy. Na początku
przyszłego roku miałam rozpocząć pracę w jednej z
największych japońskich firm. Przyszłość zapowiadała się
niezle.
Kanadyjska studentka zapytała mnie, czy wyjdę za mąż
za Rinriego.
 Nie mam pojęcia.
 Uważaj. Z takich związków rodzą się okropne dzieci.
 Co ty opowiadasz? Eurazjaci sÄ… fantastyczni.
 Ale wredni. Mam przyjaciółkę, która wyszła za mąż
za Japończyka. Mają dwoje dzieci, cztery i sześć lat.
Mówią na swoją matkę siusiu, a na ojca kupka.
Roześmiałam się.
 Może mają swoje powody  powiedziałam.
 Jak możesz się z tego śmiać? A gdyby tobie się to
przydarzyło?
 Nie zamierzam mieć dzieci.
 Ach tak. Dlaczego? To nie jest normalne.
Odeszłam, nucąc w duchu piosenkę Brassensa:  Nie,
zacni ludzie nie lubią, by podążać inną drogą niż oni .
Rankiem dwudziestego trzeciego grudnia biały
mercedes czekał na mnie pod ołowianym niebem. Droga
była długa, brzydka i przygnębiająca, bo Japonia jest
także zwykłym krajem.
 Wiem, że zobaczę, ale dokąd jedziemy?
 Niezależnie od tego, co zapowiada krajobraz, nie
będziesz rozczarowana.
 Jak długą przebył drogę od tego jjk! , pomyślałam.
Najwyrazniej nie będzie dobrego romanisty bez stłuczenia
jajek.
Nagle morze.
 Japońskie morze  obwieścił uroczyście Rinri.
 Już się z nim zetknęłam, kiedy byłam dzieckiem, w
Tottori. Mało się nie utopiłam.
 Ale żyjesz  powiedział chłopak, by usprawiedliwić
święte morze.
Zaparkował samochód w porcie Niigata.
 Popłyniemy statkiem na wyspę Sado.
Podskoczyłam z radości. Od zawsze marzyłam o
zobaczeniu tej wyspy słynącej z urody i z dzikości. Rinri
wyjął z bagażnika walizkę wielką jak kufer. Droga na
wyspę wydała mi się lodowata i nieskończenie długa.
 Japońskie morze to męskie morze  powiedział Rinri. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • oralb.xlx.pl