[ Pobierz całość w formacie PDF ]

powiedzieć mu o wszystkim, inaczej będzie to nad nimi wisiało
do końca życia.
- Nie zamierzałam ci mówić, ale w dniu, w którym opuściłam
Kinga Downs, coś się wydarzyło. - Głos jej się załamał i zdała
sobie sprawę, że rana była wciąż świeża.
- Mów dalej.
- Rick był taki wściekły, że wykluczono go z testamentu
Jake'a, iż chciał to wyładować na mnie.
- Zgwałcił cię? - Na samą myśl Bena ogarnęła wściekłość.
- Nie, nie udało mu się, ale zdarł ze mnie ubranie. Uciekłam i
ukryłam się w krzakach za domem.
- A więc to tak dowiedział się o tym znaku. Mój Boże! Czy to
on zostawił ślady na twoim ramieniu? Przysięgam, że go zabiję.
Położyła mu palec na ustach, uciszając jego gniew.
Wstrzymała oddech, gdy wargi Bena objęły palec. Poczuła, jak
lekko nagryza i pieści go językiem, budząc w niej symfonię
odczuć i pragnień. Z ociąganiem cofnęła dłoń.
- Zapomnij o tym, Ben. On wyjechał.
- Ale żeby wziąć na ciebie bat i zostawić bliznę na całe życie?
Jaki potwór mógł to zrobić?
Było jej znacznie trudniej, niż myślała. Jak mogła wyznać mu
prawdę, wiedząc, jak bardzo go to zrani? Nie miała jednak
wyboru. Nie wolno było pozwolić, by myślał, że to Rick ją
pokaleczył.
- To nie Rick - powiedziała cicho. - To był wypadek.
Mężczyzna, który to zrobił, nawet o tym nie wiedział, ponieważ
zakrywał mnie krzew.
Bardziej poczuła, niż usłyszała krzyk protestu.
RS
147
- O Boże! Keri! To byłem ja? Ja ci to zrobiłem? Przytaknęła,
walcząc ze łzami, które chciały popłynąć na widok jego
cierpienia.
- To był wypadek - powtórzyła nieswoim głosem.
- Teraz pamiętam. Przygotowywałem się do mistrzostw w
strzelaniu batem, nagle poczułem, że uderzyłem coś miękkiego,
ale przypuszczałem, że było to jakieś zwierzę. Przeszukałem
krzaki i niczego nie znalazłem.
- Umknęłam do swojego pokoju. Nie miałam do ciebie
pretensji. Nie mogłam. Kochałam cię.
- Chociaż cię zraniłem?
- Nie wiedziałeś o tym. Ja też cię w pewnym sensie zraniłam,
nie spełniając twoich oczekiwań.
- Do diabła z moimi oczekiwaniami! Gdybym nie był taki
zaślepiony, moglibyśmy od dawna być razem i nie musiałbym
czytać o tobie w gazetach jak zakochany głupiec.
Trudno było sobie wyobrazić Bena jako głupca, nawet
zakochanego głupca. Zwiadomość, że miała nad nim taką
władzę, przejęła ją do głębi.
- Powinnam była się domyślić, o co chodzi, kiedy
powiedziałeś mi o tych wszystkich historiach, które
zapamiętałeś.
Uśmiechnął się bezradnie.
- Tłumaczyłem sobie, że czytam je z ciekawości. Ale
ciekawość nie powoduje zbrodniczych uczuć skierowanych
przeciwko milionerowi umawiajÄ…cemu siÄ™ z twojÄ… dziewczynÄ….
- Ale ja nic nie wiedziałam o tym, że jestem twoja.
- Wiesz teraz, prawda? - zapytał niespokojnie. - Myślisz, że
dlaczego tak bardzo zależało mi, żeby włożyć ci pierścionek na
palec? Nie chciałem ryzykować, że znów mi umkniesz.
- To znaczy, że nie wszystko było z powodu Ricka? - Poczuła
falę ciepła ogarniającą jej serce.
- Chciałem dotrzymać przyrzeczenia danego ojcu, ale
pragnąłem też, abyś tu została ze mną.
RS
148
- Chociaż cię zawiodłam? - Przypomniała sobie jego
wcześniejsze wyznania. Nie domyśliła się wtedy, że kobietą,
którą opisywał, była ona.
Potrząsnął głową.
- Nigdy mnie nie zawiodłaś. Byłaś zawsze uczciwa w
stosunku do mnie, bardziej niż ja w stosunku do samego siebie.
Przynajmniej na to wygląda. - Objął ją mocniej. - Przysięgam,
że ci to wynagrodzę, kochanie. Nigdy już nie sprawię ci bólu,
obiecuję. Wtuliła się w niego mrucząc z zadowolenia.
- Czy to oświadczyny, panie Champion? Musnął wargami
czubek jej głowy.
- Jasne. Nie dziwi cię to chyba? Popychałem cię ku
małżeństwu od dawna, z pomocą Robyn oczywiście.
- Szkoda, że nie wiedziałam, że traktujesz to poważnie -
wyznała. - Miałoby to ogromne znaczenie.
- Ważne, że teraz ma znaczenie. Tak bardzo chciałaś
wyjechać, że był to jedyny sposób, by cię zatrzymać. Myślałem,
że będę musiał zastawić na ciebie pułapkę taką, jak na Fanga.
- Chciałam wyjechać, bo sądziłam, że ci na mnie nie zależy.
Prawda wygląda tak, że nie potrzebujesz pułapki. Już dawno
mnie złapałeś.
Rozchylone wargi Keri były tak zapraszające, iż zasypał je
tysiącem pocałunków.
- Tym razem nie pozwolę ci odejść.
- Tylko spróbuj. - Uśmiechnęła się prowokująco. W
odpowiedzi przyciÄ…gnÄ…Å‚ jÄ… do siebie. RozpalajÄ…c
jej krew w żyłach i wzbudził pożądanie, które tylko on mógł
zaspokoić. Ta myśl pobudziła jej zmysły, a pocałunki stały się
jeszcze gorętsze. Jego ciepły oddech był życiodajny, więc
delektowała się nim z zapałem.
W oddali usłyszała gardłowy ryk Fanga. Samiec krokodyla
wołał swoją samicę. Nagle zdało się, że cała kraina rozbrzmiewa
wezwaniem miłości.
RS [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • oralb.xlx.pl