[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Brakuje jej tylko łuku i strzał - dodała nieśmiało Ivy.
194
- Dobrze, że nic nie wie o tej nocy w Paryżu, bo dałaby nam po łbie, kotku - skomentował Ryder. Uśmiechnął się do
niej onieśmielonej. Wyglądała ujmująco. Delikatnie przyciągnął ją do siebie. - %7ładnych pieszczot - zastrzegł,
nachylając się ku jej ustom. Nieświadomie rozchyliła je w oczekiwaniu na pocałunek. - Na razie tylko kilka całusów,
maleńka. Nie chcemy przecież popełnić żadnego głupstwa.
- Ależ chcemy - szepnęła, przysuwając się do niego.
Zachichotał w odpowiedzi i stanowczo powstrzymał natarczywe małe dłonie.
- Rzeczywiście. Chcemy - przyznał z niechęcią. - Ale nie tutaj. I nie dziś.
Objęła go mocno i wtuliła twarz w cienki biały golf. Przyłożyła głowę do jego masywnej piersi, wsłuchując się w
miarowe bicie serca. Był taki ciepły i silny, mogłaby pozostać tak skulona w jego ramionach na wieki.
- Wcale nie mogłam spać - powiedziała, wpatrując się w płomień buzujący w kominku. Ogrzewanie elektryczne nie
wystarczało, by ogrzać stary dom, dlatego kobiety używały kominka. Nie dawał on zbyt wiele ciepła, ale
wystarczająco dużo, żeby ogrzać niewielki salonik. Poza tym Ivy uwielbiała patrzeć w igrające płomienie.
- Ja też nie mogłem spać - wyznał Ryder. - Nie z powodu innych kobiet. Tęskniłem za tobą. Za ciepłem twojego
ciała... Za twoją uległością... Za tym, że budzę się i zasypiam z tobą u boku. Przywykłem już do twojej obecności w
nocy.
195
- Ciii... - Przestraszona Ivy zerknęła ostrzegawczo w stronę kuchennych drzwi i przyłożyła palec do ust. - Jeszcze nas
mama usłyszy, a chyba nie chcesz dostać lania. W twoim wieku...
- Masz rację. Nie chcę - zachichotał nad jej głową. Zabrał ramiona. - Ale ty też za mną tęskniłaś w nocy, prawda?
Pokiwała głową. Przymknęła oczy i westchnęła. Przy nim czuła się tak kobieco. W końcu mogła się oprzeć na
mężczyznie. Jakie to miłe... - pomyślała. W jej małżeństwie było dokładnie na odwrót - to Ben ciągle szukał
wsparcia uTvy.
- Tak nagle ucichłaś. Mogę zapytać czemu? - Ryder przerwał ciszę.
- Myślałam o Benie. Tak bardzo na mnie polegał. I pomyślałam sobie, że to takie miłe, że mogę się na tobie wesprzeć
- zakończyła pośpiesznie, czując jak mężczyzna sztywnieje.
Ryder wyraznie się odprężył.
- Jest coś, o czym nie wiesz. To dotyczy Bena - dodał. - Proszę. Usiądz wygodnie obok mnie, Ivy. Musisz się o tym
dowiedzieć, nim zaczniemy spotykać się na poważnie.
Mężczyzna wyglądał na bardzo zmartwionego. Ivy zsunęła się z jego kolan i posłusznie zajęła miejsce na
podniszczonej sofie. Ryder usiadł obok niej. Oparł się wygodnie i splótł ręce za głową.
- Ojciec Bena zginął w wypadku, gdyż posłałem go na budowę po jakieś papiery. W szufladzie, gdzie trzymałem
dokumenty, była również butelka szkockiej. Znalazł ją i nie mógł się powstrzymać. Kiedy
196
wyciągnęli go z samochodu, okazało się, że był kompletnie pijany - Ryder obawiał się na nią spojrzeć. Jeszcze nie
teraz. - Wtedy zawaliło się życie Bena. To dlatego zaczął pić. Teraz już wiesz... - westchnął ciężko. - Jestem
częściowo odpowiedzialny za wszystkie wasze problemy małżeńskie.
Przez dłuższą chwilę dziewczyna siedziała w milczeniu, porażona słowami towarzysza i jego szczerym żalem.
Przypomniała sobie, jak sama obwiniała się o śmierć męża, dopóki matka nie pomogła jej uwolnić się od poczucia
winy. Ryder nie miał przy sobie nikogo takiego. To ona musiała mu pomóc. A może to zrobić, bo w końcu uwolniła
się od swojej przeszłości.
Wyciągnęła dłoń i delikatnie ujęła go za rękę.
- Nikt nie jest odpowiedzialny za problemy innych - powiedziała cicho. - Być może Ben rozpił się z powodu śmierci
ojca, ale nie musiał tego robić, Ryder. Wszyscy mamy jakiś wybór, tylko czasami popełniamy błąd. Ben zle wybrał.
Ja zle wybrałam. Teraz muszę z tym żyć. I ty też. Obwinianie się nic nie zmieni. Choćbyś stanął na głowie, nie
cofniesz czasu.
Spojrzał na nią udręczonym wzrokiem i jęknął.
- Mama pomogła mi się uwolnić od winy - wyjaśniła. - Pogodziłam się z faktem, że zawiodłam Bena. Ale nie musiał
trwać w nieszczęśliwym związku i nie musiał też pić. To on tak zdecydował.
Ryder odszukał dłoń Ivy i rzekł:
- Długo to w sobie nosiłem. Czułem, że to nas dzieli. - Przyglądał się jej małej rączce. - Myślałem, że będziesz mnie
za to winić.
Uśmiechnęła się i odparła:
197
- Nie. Nie mam do ciebie żadnych pretensji. No, może poza faktem, że wyjechaliśmy z Paryża, zanim zdążyłam
obejrzeć wieżę Eiffla - dodała, krzywiąc się.
Roześmiał się z ulgą.
- O Boże! Rzeczywiście tak było! Przepraszam, kotku. Byłem wtedy bardzo wzburzony.
- Czemu wyjechaliśmy tak szybko? - odważyła się w końcu zapytać.
- Naprawdę nie wiesz? - Ryder przyciągnął dziewczynę i posadził ją sobie na kolanach. - Nie zdołalibyśmy się
opanować. Pożądamy się. Szukalibyśmy się i co noc kończyłbym w twoich ramionach. A tu, w domu, jest z nami
Jean, która chroni nas przed nami samymi.
- Tak, ale teraz jesteś sam. Kim Sun wyjechał przecież na wakacje - rzekła powoli Ivy.
Mężczyzna się uśmiechnął.
- Nie zaproszę cię dó siebie. Twojej mamie by się to nie spodobało. Bardzo dba o zasady. Nie chcę zrujnować ci
reputacji.
- Jak słodko... Zupełnie jak w innej epoce - szepnęła.
- Taki już jestem. Poza chwilami, gdy tracę głowę dla prześlicznych czarnookich brunetek. - Ucałował ją delikatnie,
tak by nie przeszkadzało mu to mówić. - Chciałbym mieć z tobą dziecko, Ivy - szepnął namiętnie, uśmiechając się po
kryjomu. Z niecierpliwością oczekiwał na jej odpowiedz.
Zadrżała i mruknęła coś niezrozumiale. Przysunęła się do niego i przycisnęła usta do jego warg.
198
- Ja też - jęknęła. - Tak bardzo bym tego chciała, Ryder!
Przycisnął ją mocno do siebie i odwzajemnił pocałunek. Całowali się długo i namiętnie, drżąc niczym para
nastolatków, która dopiero się poznaje. W pokoju zapanowała błoga cisza. Język mężczyzny wwiercał się w jej usta
coraz głębiej i głębiej. Podniecona dziewczyna schwyciła wielką męską dłoń i położyła ją na swoich piersiach.
Próbował cofnąć rękę, lecz paznokcie dziewczyny wbiły się mocno w delikatną skórę dłoni.
- To nie jest najlepszy pomysł - wyszeptał ochrypłym głosem.
- A właśnie, że jest! - szepnęła namiętnie. Przywarła do niego z całej siły, ocierając się biustem o jego dłonie.
Delikatnie przejechała palcem po karku mężczyzny. - Chcę, żebyś mnie rozebrał i kochał się ze mną. Tu! Przed tym
kominkiem!
- Zwięty Boże! Nie wytrzymam! - krzyknął. Płonął z namiętności. Przesunął ręką po zgrabnej nodze odzianej w
pończochę i wsunął dłoń pod sukienkę, wyżej i wyżej, zdecydowany dotrzeć do krągłych miękkich ud.
- Ivy!
Z kuchni dobiegł ich głośny szczęk garnków. Błyskawicznie otrzezwieli. Ryder uniósł głowę i niechętnie cofnął
dłoń. Oddychał ciężko, podobnie jak i Ivy. Serce waliło mu jak młot. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • oralb.xlx.pl