[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Potem uniosła ramiona. Na rękach nadal miała rękawiczki do
konnej jazdy.
Otoczył ją ramionami i przyciągnął do siebie jej miękkie
ciało. Obrócił głowę, żeby rondo jego kapelusza zrzuciło jej
kapelusz. Przycisnął się do niej biodrami i ręką mocno ujął jej
plecy. Jego druga ręka spoczęła na karku dziewczyny.
Był to bardzo gwałtowny pocałunek. John tak bardzo jej
pragnął. Potem ogarnęła go czułość i uśmiechnął się do siebie.
Wiedział już, że ją kocha. Jak to możliwe w tak krótkim
czasie?
Prawdopodobnie zakochał się w niej, kiedy pogodziła się
z tym, że jest istotą z innej planety. Okazała się dziewczyną
tolerancyjną i z dużym poczuciem humoru.
Pocałował ją znowu.
- Twoje usta mają cudowny smak - powiedział, kiedy w
końcu uniósł głowę.
- A więc chcesz mnie zjeść. Rzeczywiście wydajesz się
głodny.
- Lubię czuć cię blisko siebie.
- Nie potrafisz utrzymać równowagi? Potrzebujesz
podpórki? Nie masz co robić i chcesz czymś zająć ręce?
- Tak.
Znowu wybuchnęła tym gardłowym śmiechem. Jęknął
wtulony w jej szyjÄ™.
- Masz najbardziej zmysłowy śmiech, jaki słyszałem.
Brzmi tak, jakbyś była zadowolona z tego, co robię.
- Bo jestem,
- NaprawdÄ™? Czy tylko udajesz?
- NaprawdÄ™.
Margot uświadomiła sobie, że po raz drugi John daje jej
do zrozumienia, że nikt nigdy nie powiedział mu, że go
pragnie i że lubi się z nim kochać. Kto? Kto sprawił, że
wierzył, że to tylko jemu jest przyjemnie... Priscilla?
Jak to możliwe? No, ale kto inny mógłby to być? Jeśli nie
Priscilla, to dlaczego związek z nią nie zmienił niczego w jego
stosunkach z kobietami, nie zatarł wspomnienia o jakiejś
niechętnej kobiecie?
- O czym myślisz? - zapytał John, przyglądając jej się
uważnie.
- Skąd wiesz, że o czymś myślę?
- Bo nie zwracasz na mnie uwagi. Dobrze siÄ™ czujesz?
Wsunęła ręce pod jego kurtkę i podrapała go leciutko po
plecach.
- Coś na chwilę rozproszyło moją uwagę.
- Czy nudzisz się ze mną? Margot parsknęła śmiechem.
- To niemożliwe. Jesteś najbardziej pełnym życia,
najciekawszym i najbardziej opanowanym mężczyzną, jakiego
znam. Mężczyzni zazwyczaj są bardzo ograniczeni. Mają
zdolności w jakiejś jednej, konkretnej dziedzinie, ale rzadko
interesujÄ… siÄ™ czymÅ› poza tym. Ty jesteÅ› wyjÄ…tkiem.
John milczał i przyglądał jej się uważnie.
- Mówisz poważnie?
- Nigdy nie kłamię.
- Ani trochÄ™?
- Nie w takiej sytuacji. Pytałeś o moją opinię.
- Może tylko żartowałem?
- Nie przypuszczam. Znasz siebie dobrze. KtoÅ›
naopowiadał ci o tobie bzdur, a ty w to uwierzyłeś. Ale ta
osoba nie miała racji. Jesteś wszechstronny, bardzo ludzki,
serdeczny i uczciwy. Ten, kto powiedział ci coś innego, jest
złośliwy i ograniczony.
- Myślisz, że to była Lucilla.
- To interesujące, że wymieniłeś akurat jej imię. Czyżby
to rzeczywiście była ona?
- Byłem tylko ciekaw, czy powoduje tobą ciekawość, czy
zazdrość.
- A więc zdajesz sobie sprawę, że nie obchodzi mnie ta
wredna baba? Musisz wiedzieć, że moje starsze siostry znają
ją od dawna. Jest o parę lat od ciebie starsza. Wykorzystała
cię, żeby zdobyć kogoś ważniejszego. Kogo? Może jest
jeszcze czas, żeby go ostrzec.
- Myślę, że miałaś rację wcześniej, mówiąc, że chodziło
jej o Lemona.
- Wątpię, czy jej się uda. A wtedy rozejrzy się dokoła i
uzna, że właściwie to nie jesteś taki zły i będzie chciała
wrócić.
- Dlaczego to mówisz?
- Odkryje, że twoja samoocena jest szczera i prawidłowa.
- Lubię słyszeć takie słowa.
- To jest właśnie coś, czego ci brak.
- Twoich słów?
- Sympatii w stosunku do siebie.
- Salty i Felicja mówili to samo, ale to są moi rodzice.
Rodzice muszą być życzliwi.
- Nie. Rodzice mówią prawdę - ale mówią ją delikatnie.
Zamiast mówić: ruszaj, wspinaj się na niedostępną górę, która
nie ma wierzchołka i niewarta jest takiego głupiego wysiłku,
proponują, byś zbudował tamę lub oczyścił rzekę.
- SkÄ…d ty wiesz o tym wszystkim?
- Obserwowałam moich głupich, irytujących i
staroświeckich rodziców. Zawsze mieli rację.
- Poczekaj, aż poznasz Salty'ego i Felicję. Pójdziesz ze
mną na ślub Tweeda?
- Bardzo chętnie.
- Powinnaś wiedzieć, że moja rodzina będzie uważała, że
nosisz mój stempel.
- W jakim sensie?
Głos Johna był pełen czułości.
- %7łe łączy nas coś poważnego.
- Jeszcze nie.
- Dasz mi znać, kiedy nadejdzie właściwa pora, żebym
czuł do ciebie coś poważnego?
- Sam będziesz o tym wiedział.
- Margot...
- Powiem ci, kiedy będziesz mógł mi to wyznać.
- Czy przez całe życie masz zamiar być taka mądra? - To
nadchodzi falami.
John przez chwilę zastanawiał się i rozglądał dokoła.
Potem jego wzrok znów spoczął na Margot.
- Chyba jakoÅ› sobie z tym poradzÄ™.
- Tego właśnie dotyczy cała nasza rozmowa. Dasz sobie
radÄ™ ze wszystkim.
- Nie - odparł poważnie John. - Pewne rzeczy są dla mnie
za trudne.
- Nie chcesz ranić ludzi niepochlebnymi o nich opiniami,
bo sam też jesteś wrażliwy.
Trzymając ją w ramionach, przez długą chwilę wpatrywał
się w noc. Wtedy zrozumiała, co miał na myśli, mówiąc, że
odeszła od niego, choć nadal była w jego ramionach. Teraz
odszedł on, mimo że nie wypuścił jej z objęć. Spojrzała na
[ Pobierz całość w formacie PDF ]