[ Pobierz całość w formacie PDF ]

114
w rozpaczy, jednak  Poirot był tego zupełnie pewien  w głębi delektowała się wła-
snymi emocjami.
 Chciałbym  powiedział rzeczowym tonem  żeby pani opowiedziała mi całą
historiÄ™.
Odsłoniła twarz.
 To nie było wcale tak, jak pan myśli  szepnęła.
Poirot jeszcze raz pochylił się i dotknął jej kolana.
 Pani mnie zle zrozumiała  rzekł.  Wiem bardzo dobrze, że nie pani go za-
strzeliła. To był major Despard. Ale pani była przyczyną.
 Nie wiem. Nic nie wiem. Wydaje mi się, że ma pan racje. Wszystko to jest takie
straszne! Los mnie prześladuje.
 Jakie to prawdziwe!  wykrzyknął Poirot.  Ileż razy sam byłem świadkiem!
Istnieją takie kobiety. Dokądkolwiek się udadzą, tragedia idzie ich śladem. Nie ma
w tym ich winy. Takie rzeczy zdarzajÄ… siÄ™ wbrew nim.
Pani Luxmore odetchnęła głęboko.
 Widzę, że pan mnie rozumie. Wszystko stało się tak naturalnie.
 Podróżowaliście razem w głąb kraju?
 Tak. Mój mąż pisał książkę o rzadkich roślinach. Major Despard został nam
przedstawiony jako człowiek, który zna ten rejon i może zorganizować wyprawę. Mąż
bardzo go polubił. Wyruszyliśmy.
Pani Luxmore zamilkła. Po dłuższej chwili Poirot mruknął jakby do siebie:
 Tak, można to sobie wyobrazić. Wijąca się rzeka, tropikalna noc, brzęczenie owa-
dów, silny, postawny mężczyzna& i piękna kobieta&
Pani Luxmore westchnęła.
 Oczywiście mój mąż był znacznie starszy ode mnie. Wyszłam za niego jako dziec-
ko, zanim zrozumiałam, co robię&
Poirot potrząsnął smutno głową.
 Wiem, wiem. Ileż razy tak się zdarza!
 %7ładne z nas się nie przyznało  ciągnęła pani Luxmore.  John Despard nigdy
nie powiedział ani słowa. Był człowiekiem honoru.
 Ale kobieta zawsze wie.
 Jak pan dobrze rozumie& Tak, kobieta wie zawsze& Ale nigdy mu tego nie oka-
załam. Do samego końca byliśmy dla siebie majorem Despardem i panią Luxmore&
Oboje zdecydowaliśmy się grać tę grę&
Zamilkła pogrążona w podziwie dla tej szlachetnej postawy.
 To prawda  mruknął Poirot.  Musi się grać dalej. Jak to ślicznie powiedział je-
den z waszych poetów:  Nie mógłbym cię kochać tak mocno, najdroższa, gdybym nie
kochał bardziej krykieta .
115
 Honoru  poprawiła pani Luxmore z lekką dezaprobatą.
 Oczywiście, oczywiście, honoru.  Gdybym bardziej nie kochał honoru .
 Te słowa mogły być dla nas napisane  powiedziała cicho pani Luxmore.  Bez
względu na to, ile to nas kosztowało, oboje zdecydowaliśmy się nigdy nie wymówić fa-
talnego słowa. I wtedy&
 I wtedy&  ponaglił Poirot.
 Nastąpiła ta straszliwa noc.  Pani Luxmore zadrżała.
 Tak?
 Przypuszczam, że musieli się pokłócić& to znaczy John i Timothy. Wyszłam
z mojego namiotu&
 I co?
yrenice pani Luxmore rozszerzyły się. Przed jej oczyma jeszcze raz rozgrywała się
ta scena.
 Wyszłam z mojego namiotu  powtórzyła.  John i Timothy byli& Och!
 Zadrżała.  Nie potrafię przypomnieć sobie wszystkiego dokładnie. Wpadłam mię-
dzy nich& Powiedziałam:  Nie, nie, to nieprawda! Timothy nie chciał słuchać. Groził
Johnowi. John musiał strzelić w obronie własnej. Ach!  Wydała okrzyk i zasłoniła
twarz rękami.  On był martwy, martwy jak kamień. Dostał kulę w serce.
 Straszny moment dla pani, madame.
 John był godny podziwu. Postanowił się przyznać. Nie chciałam o tym sły-
szeć. Spieraliśmy się całą noc. Błagałam go, by dla mnie ustąpił. W końcu zrozumiał.
Naturalnie nie chciał, abym cierpiała. Taki straszny rozgłos. Niech pan pomyśli tylko
o nagłówkach!  Dwaj mężczyzni i kobieta w dżungli. Pierwotne namiętności.
Przedstawiłam to wszystko Johnowi. W końcu ustąpił. Chłopcy powiedzieli, że nic
nie widzieli ani nie słyszeli. Timothy miał atak febry i zmarł. Pochowaliśmy go na brze-
gu Amazonki.
Z jej piersi wyrwało się głębokie, udręczone westchnienie.
 A potem& powrót do cywilizacji& i rozstanie na zawsze.
 Czy to było konieczne, madame?
 Tak, tak. Martwy Timothy dzielił nas tak samo jak żywy  a nawet bardziej.
Pożegnaliśmy się na zawsze. Czasami zdarza mi się spotkać Johna Desparda. Zmiejemy
się, rozmawiamy uprzejmie, nikt nie zgadłby, że między nami coś było. Ale widzę w je-
go oczach, a on widzi w moich, że nigdy nie zapomnimy&
Poirot zamilkł. Oddał hołd przedstawieniu nie przerywając ciszy.
W końcu pani Luxmore wyjęła kosmetyczkę i upudrowała nos. Urok prysł.
 Co za tragedia  powiedział Poirot, ale już zwyklejszym tonem.
 Musi pan zrozumieć  rzekła bardzo poważnie pani Luxmore  że prawda nig-
dy nie może zostać ujawniona.
116
 To byłoby bolesne&
 To byłoby nie do zniesienia. Pański przyjaciel, ten pisarz, na pewno nie chciałby
zniszczyć życia całkowicie niewinnej kobiety.
 Albo powiesić całkowicie niewinnego mężczyzny?
 Pan widzi to w ten sposób? Jestem rada. On był niewinny. Crime passionnel* [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • oralb.xlx.pl