[ Pobierz całość w formacie PDF ]
spazmatycznym uścisku nóg, wyrażającym całe szaleństwo jej pożądania. Szybko zbliżała się do
granicy spełnienia. W końcu, pełna wigoru praca mego rozjuszonego rumaka doprowadziła ją do
ostatecznego przełomu. Wtedy dopiero poczułem jak mięknie, wiotczeje. Wydając z siebie
nieartykułowane dzwięki zadowolenia, pogrążyła się w błogiej agonii doskonałego spełnienia. Po
chwili i ja dołączyłem do niej osiągając podobny stan.
Nie odpoczywaliśmy długo. Już niebawem ponownie miałem okazję dać jej zaczerpnąć rozkoszy
płynącej ze zmiany partnerów. Po krótkiej przerwie powtórzyłem sukces, sięgając po trzecie
zwycięstwo. Wtedy zaczęła błagać, abym dał jej chwilę wytchnienia. Zaraz też zapadliśmy w głęboki
sen.
W międzyczasie George poczynał sobie równie skutecznie. Kiedy poszedł do pokoju dziewcząt, zastał
Elizę już
śpiącą. Wysłał Marię do mnie i zajął miejsce obok drzemiącej partnerki. Poczekał na stosowny
moment i delikatnie ułożył ją na wznak. Przyklęknął między rozchylomymi udami dziewczyny.
Ustawił swój oręż na wprost upragnionego celu i opadłszy na nią znienacka, jednym sztychem wdarł
się w przepastną głębinę, od razu osiągając szczyt swoich pragnień. Eliza, przebudzona w tak
nieoczekiwany sposób, zrazu nie odkryła podstępu. Myślała, że to ja właśnie nawiedziłem jej
sanktuarium. Odpowiedziała na pieszczoty i ochoczo przystąpiła do gry. Jednakże coś w sposobie
zachowania kochanka musiało nasunąć jej podejrzenia. Sięgnęła w miejsce, gdzie byli ze sobą
połączeni i chwyciła winowajcę. Zbyt dobrze znała zabawki, którymi bawiła się ostatnio, aby dala się
łatwo zwieść. Natychmiast więc odkryła oszustwo. Ale George wywiązał się z zadania znakomicie.
Nie tracąc ani chwili, tak skutecznie korzystał z okazji, która była mu dana, że kiedy Eliza
uświadomiła sobie prawdziwy stan rzeczy, już czuła zbliżający się moment słodkiego przełomu. W tej
sytuacji choćby nawet chciała, to nie była w stanie zaprotestować. Tymczasem George rozpoczęte
dzieło skutecznie doprowadził do końca. Dbał przy tym nie tylko o siebie, ale również o nią. Dowiódł
tego entuzjastyczny wybuch radosnego zadowolenia, jaki przypisać możnaby jedynie kobiecie
oczarowanej spełnieniem.
Mój przyjaciel ani myślał rezygnować z raz zdobytej, korzystnej pozycji. Wręcz przeciwnie,
utrzymawszy ją, pracował pilnie z niesłabnącym wigorem, aż doprowadził do drugiego wspaniałego
wybuchu niekontrolowanych uczuć. Jednakże brakowało mu czegoś miłego na zakończenie. Nie tylko
nie uzyskał dotąd wybaczenia z jej strony, ale także najmniejszego słowa uznania za odmianę, której
był sprawcą. W rzeczy samej okazało się, że Elizę powstrzymywała jedna przeszkoda: obawiała się, iż
swym postępowaniem może mnie dotknąć. George uspokoił ją i wyjaśnił, jak się
sprawy mają. Nie wahała się już wyjawić, że tak samo jak on pragnęła, ażeby dwie maskotki z ich
dzieciństwa mogły zetknąć się ze sobą teraz, kiedy jedna drugiej może i potrafi dostarczyć tak wiele
przyjemności. Pozwoliła mu nie tylko na wszelkie miłosne zabiegi dające obojgu szczęście, ale także
zachęcała do tego dzielnie sekundując.
O wschodzie słońca postanowili zejść na dół, aby przekonać się, jak sobie radzimy. Słyszałem, jak
nadchodzą. Zrzuciłem z nas pościel, wciągnąłem Marię na siebie i pospiesznie wbiłem w nią
postawioną na sztorc lancę. Początkowo drgnęła i lekko cofnęła się. Ale po chwili zapomniała o
trudnościach, z którymi borykała się jeszcze przed północą. Kiedy George i Eliza podeszli do łóżka,
ujrzeli na pierwszym planie piękne dziewczęce pośladki unoszące się i opadające zmysłowo w
ekstazie nienasyconego pożądania. W tle, między szeroko rozstawionymi nade mną udami, przy jej
każdym poruszeniu w górę i w dół, to pojawiał się, to znikał mój żywotny korzeń. Na ten widok nie
mogli się opanować. Skonstatowali, że cieszyliśmy się z odmiany przynajmniej w równym stopniu jak
oni i z entuzjazmem zajęli miejsce obok nas. Pieszcząc wszystkie nasze powabne wdzięki, które mieli
w zasięgu, wspomagali nas w zmysłowych zmaganiach.
Gdy skończyliśmy, skłoniłem naszych przyjaciół do skorzystania z przykładu, abyśmy i my mieli
okazję nacieszyć oczy ożywczym widokiem. George nie zwlekał długo całkowicie zachwycony tym,
że urocza i elastyczna jaskinia Elizy dostarcza mu podobnej satysfakcji jak ta u Marii. W pośpiechu
zrzucił skąpe odzienie. Zaraz też opadł całym ciężarem ciała na piękną dziewczynę i zatopił dumny
oręż w jej zachwycającej grocie. Już po chwili swawolne igraszki, nieprzerwane poruszenia,
podtrzymywane zgodnie przez obie strony, całkowicie przekonały nas, że wcześniejsze manewry
przynosiły obojgu nie mniejszą radość i zadowo-
lenie. Tempo i gwałtowność ich ruchów przyspieszyły osiągnięcie szczęśliwego finału. Z
rozrzuconymi nogami, drżąc na całym ciele, leżeli w błogim omdleniu.
Niczego więcej nie potrzebowaliśmy do prawdziwego szczęścia. Bez skrępowania oddawaliśmy się
owym cudownym uciechom, czerpiąc wciąż wiele nowych, zmysłowych wrażeń. Zmiana partnerów
była jedynie pierwszym krokiem w tym kierunku. Nie istniał taki wytwór lubieżnej fantazji, którego
nie wprowadzilibyśmy natychmiast w czyn, jeśli nam właśnie przyszedł do głowy. Co noc smakowali-
śmy zmysłowości. Czyniliśmy to z całym zapałem młodzieńczej pasji, rozgrzewani do czerwoności
urokami naszych wzbudzających podziw kochanek. Jednakże los sprawił, że musieliśmy dopuścić do
udziału w naszych rozrywkach innych jeszcze uczestników. Muszę więc teraz wprowadzić na scenę
nowych aktorów.
Goście w Klasztorze.
Nadszedł czas na bliższe przedstawienie niektórych gości Klasztoru. Powinieniem zacząć od
towarzystwa, o którym wspomniałem wcześniej. Wiadomość o wizycie znajomych Mrs Montague
wprawiła nas początkowo w stan konsternacji. W rzeczywistości przybycie gości przyniosło zgoła
nieoczekiwany skutek. Powstała konieczność przeniesienia Marii i Elizy do apartamentu, do którego
wkrótce znalezliśmy znakomity dostęp, a przez to wszystko mogliśmy swobodniej czerpać z uroków
życia.
Towarzystwo, o którym mowa, składało się z trzech osób: Mrs Vickars - bardzo otyłej starszej damy,
godnej wzmianki ze względu na niepohamowaną skłonność do zapadania w sen natychmiast po
zajęciu miejsca w powozie, miss Vickars - jej córki, pani o zainteresowaniach literackich i wielbicielki
szachów - prawdopodobnie wynik uporczy-
wej ułomności, z powodu której miała kłopoty z poruszaniem się, wreszcie Fanny Vickars - wnuczki,
moim zdaniem najważniejszej osóbki w tym gronie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]