[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zakrytą twarzą, trzymanym w odosobnieniu, wyłącznie dla zaspokajania żądzy męża, a jednak
bardziej chyba niebezpiecznym niż mężczyzni w pałacu. Sama nie wiedziała, dlaczego tak
sÄ…dzi.
Drgnęła jeszcze silniej, kiedy usłyszała nad sobą śmiech dwóch służących. Jej pan nachylił się
do niej i wsunął do ust uchwyty smyczy. Przy okazji poprawił kilka niesfornych kosmyków
włosów i uszczypnął w policzek.
Zdołała powstrzymać w gardle jęk.
A pan poufale, lecz zdecydowanie klepnął ją po pośladkach, na znak, że ma ruszać. Czując
gorący dotyk jego silnej dłoni na cienkich piekących pręgach, śladach po delikatnym
rzemieniu, posłusznie ruszyła naprzód. Z zębami zaciśniętymi na skórzanych uchwytach
smyczy łkała bezgłośnie.
Nie miała wyboru. Czyż nie uprzedził jej, czego się po niej spodziewają? Zresztą, skoro już
się znalazła w tym tajemniczym
korytarzu, nie mogła zawrócić. Takie zachowanie byłoby zbyt haniebne.
W momencie gdy znowu opuściła ją odwaga, bo dotarło do niej echo nadmiernie
zgiełkliwych głosów, poczuła na policzku jego usta. Ukląkł za nią, ujął od spodu jej piersi i
pieszcząc je czule długimi palcami, szepnął jej do ucha:
- Nie zawiedz mnie, moja śliczna.
Oderwała się od ciepła tego dotyku i natychmiast przeszła do niskiego pasażu. Na jej
policzkach pojawiły się wypieki upokorzenia, kiedy uzmysłowiła sobie, że trzyma w ustach
własną smycz, że z własnej woli czołga się po tej kamiennej posadzce - z pewnością
wypolerowanej już wcześniej przez wiele innych rąk i kolan - i że niebawem wyłoni się po
drugiej strome korytarza w tak nędznej pozie.
A jednak czołgała się coraz szybciej i szybciej - byle tylko znalezć się jak najbliżej światła i
głosów. Zabłysła w niej wątła iskierka nadziei: może, mimo wszystko, szalejąca w niej
namiętność wyjdzie jej na dobre? Czuła, jak nabrzmiewa jej płeć, jak wartko pulsuje, tętni
życiem. Gdyby tylko nie było ich tam tak wiele, tak niewiarygodnie wiele... Nigdy przedtem
nie miała należeć aż do tylu...
W ciągu paru sekund ujrzała blask światła.
Wyłoniła się z mrocznego korytarza i znalazła się w widnym, oszałamiającym kręgu pełnym
zgiełku i śmiechu.
Zewsząd zbliżały się do niej bose stopy, postacie w długich szatach z połyskliwej, cieniutkiej
jak pajęcza nić tkaniny. Promienie słońca błyszczały na złotych, wysadzanych szmaragdami i
rubinami obrączkach zdobiących nogi i palce u nóg.
Różyczka skuliła się, zagubiona w tym całym zamieszaniu, ale natychmiast pochwyciło ją
kilkanaście drobnych dłoni i postawiło na podłodze. Otoczyły ją cudowne kobiety o
oliwkowych twarzach i przyczernionych proszkiem antymonowym powiekach oraz długich
włosach opadających na nagie ramiona. Bufiaste spodnie, jakie nosiły, były niemal
przezroczyste, jedynie dolną część krocza obszyto ciemniejszą i grubszą tkaniną. Obcisłe
staniki z gęstego jedwabiu mało skutecznie okrywały pełne piersi i ciemne sutki. Najbardziej
jednak powabnym elementem ich stroju były szerokie, ciasno przewiązane szarfy, które
zdawały się więzić cienkie talie kobiet i trzymać w ryzach wybujałą zmysłowość, kipiącą pod
barwnymi przejrzystymi szatami.
Niezwykły kształt ramion podkreślały serpentynowe bransolety, jak również pierścionki na
palcach u rąk i nóg oraz tu i ówdzie połyskujące klejnoty na łagodnym łuku zgrabnego nosa.
Jakże urocze i śliczne były te istoty! Ale dlatego właśnie Różyczka uważała je za
niebezpieczne i budzące lęk. W porównaniu z ubiorem Europejek wydawały się niezwykle
wyuzdane, gotowe w każdej chwili pójść do łóżka, toteż królewna odczuwała swą nagość
dotkliwiej niż kiedykolwiek, kiedy tak stała, zdana na ich łaskę i niełaskę.
Otoczyły ją szczelnym kordonem.
Z dłońmi skrępowanymi na plecach, głową odchyloną do tyłu i szeroko rozsuniętymi nogami
Różyczka stała tak, oszołomiona śmiechem i piskami dobiegającymi ze wszystkich stron.
Wszędzie wokół widziała duże czarne oczy, gęste rzęsy i długie fale włosów okrywające
półnagie ramiona.
Nie miała jednak czasu na dokładniejszą obserwację. Zadrżała gwałtownie na całym ciele,
kiedy ich ręce poczęły muskać jej uszy, głaskać piersi i brzuch.
Popychana przez owe kobiety, których luzne spodnie łaskotały jej nogi, przeszła, jęcząc i
szlochając bezgłośnie, na środek komnaty, gdzie słońce oblewało swym blaskiem sterty
poduszek krytych jedwabiem i niskie, pięknie wyściełane kanapy.
Komnata była oszałamiającą swym przepychem jaskinią rozkoszy. Dlaczego więc one chcą ją
dręczyć?
Zanim zdołała się o tym pomyśleć, rzuciły ją na jedną z kanap. Przez chwilę leżała tam na
wznak, z rękami wyprostowanymi za głową, podczas gdy kobiety uklękły wokół niej.
Ponownie rozwarły jej uda i podsunęły poduszkę pod pośladki; dzięki temu mogły przyjrzeć
się dokładnie jej lekko uniesionemu łonu.
Była teraz tak samo bezsilna jak wcześniej, w rękach posługaczy, ale na twarzach kobiet,
wpatrzonych w nią z uwagą, malowała się dzika radość. W powietrzu krzyżowały się
[ Pobierz całość w formacie PDF ]