[ Pobierz całość w formacie PDF ]
porywcz
e
dziecko.
Czy
lubisz
czytać?
-
S
tras
znie
!
112
8
Dożywotnie
zesłanie
113
A jakie książki już czytałaś?
Ol Całe mnóstwo! Pawła i Wirginię", Raj utraco-
ny", Utwory sceniczne Szekspira", Robinsona Kruzoe",
Kazania doktora Blaira" i InformatorTasmański", i Al-
bum piękności", i Toma Jonesa", i wszystko!
Obawiam się, że to dobór trochę dziwaczny uśmie-
chnęła się blado pani Vickers, której nie zaprzątały kwestie
literackie. Ale cóż, nasza biblioteczka jest z konieczności
bardzo szczupła, a ja nie należę do miłośników literatury...
John, mój drogi, pan Frere wypiłby chętnie drugą szklanecz-
kę brandy z wodą... Trudno mieć mi to za złe. Jestem tylko
żoną wojskowego. Sylwio, kochanie, powiedz dobranoc
panu porucznikowi i idz już spać.
- Dobranoc, panno Sylwio. Nie dostanę całusa? po-
wiedział Maurycy.
Pewnie, że nie!
Sylwio! Niegrzeczna jesteś! zgromiła matka.
Ja? zawołała dziewczynka urażona sposobem,
w jaki potraktowano jej wynurzenia literackie. - To on jest
niegrzeczny! Nie pocałuję pana. Także pomysł! Takiego
pocałować!
Nie pocałujesz, ślicznotko? zawołał Frere i szybko
chwycił małą w ramiona. W takim razie ja ukradnę ci
całusa!
Spełnił zapowiedz i był nieco zaskoczony, kiedy dziew-
czynka zarumieniła się mocno i drobną piąstką wymierzyła
mu policzek.
Cios był niespodziewany i dotkliwy, toteż Frere omal nie
zdradził swojej prawdziwej natury i z trudem zdołał zdławić
ordynarne słowa.
Sylwio! zawołał Vickers tonem głębokiej nagany,
a młody oficer uwięził w jednej dłoni obie małe piąstki i mimo
oporu dziewczynki raz po raz całował ją ze śmiechem.
? A masz! Masz! powiedział. Widzisz! Ze mną
gniewem i siłą nic nie zrobisz!
Vickers wstał i wyraznie niezadowolony zbliżył się,
by oswobodzić Sylwię, która skorzystała ze sposobności
i uwolniwszy ręce jęła okładać prześladowcę z iście dziecięcą
pasją. Dyszała przy tym ciężko i histerycznie szlochała ze
złości.
Niedobry! Wstrętny! wołała. Puść mnie! Puść!
Nie cierpiÄ™ ciÄ™! Nie cierpiÄ™! Nie cierpiÄ™!
Bardzo przepraszam, panie Frere powiedział ma
jor, gdy drzwi zamknęły się za Sylwią. Myślę, że nie
gniewa się pan na małą?
Na nią? Nic podobnego! roześmiał się porucznik.
Podoba mi się nawet ta jej fantazja. Okazuje się, że płeć
piękna jest na całym świecie podobna. Kobiecie trzeba
pokazać wyraznie, że ma pana i władcę.
Vickers skwapliwie zmienił temat i pośród dawnych
wspomnień i świeżych nadziei na przyszłość drobny incydent
poszedł w niepamięć. Mniej więcej po godzinie Frere węd-
rował korytarzem do gościnnego pokoju i zdziwił się raz
jeszcze, gdy drogę zastąpiła mu drobna postać okryta
szalem.
Była to jego mała nieprzyjaciółka.
Czekałam, żeby pana przeprosić, panie poruczniku
powiedziała cicho. Nie trzeba było pana bić. Byłam
strasznie niegrzeczna. Proszę nie przeczyć, bo na pewno
byłam niegrzeczna i jeżeli się nie poprawię, nigdy nie pójdę
do nieba.
Z tymi słowy Sylwia wysunęła szczupłą rękę spod szala
i podała Maurycemu złożoną na kształt listu ćwiartkę
papieru.
Ee... Co to? zapytał i odzyskawszy równowagę
dodał: Zmykaj do łóżeczka, moja droga, bo się przezię-
bisz.
To przeprosiny na piśmie powiedziała a ja się
nie przeziębię, bo mam na nogach pończochy. Jeżeli pan
odrzuci moje przeprosiny ciągnęła poważnie i ze zmarsz
czonym czołem nie moja wina. Uderzyłam pana, ale
i przeprosiłam. Jestem kobietą, nie mogę więc dać panu
satysfakcji honorowej.
Pan Frere w porę stłumił śmiech i złożył przeciwniczce
szarmancki ukłon.
Przeprosiny przyjmuję, panno Sylwio odrzekł
z powagÄ….
W takim razie podjęła wyniosłym tonem nie
mamy sobie nic więcej do powiedzenia. %7łyczę panu porucz
nikowi dobrej nocy.
114
115
M łoda dama otuliła się szalem i odeszła w głąb korytarza
z godnością, jakiej nie powstydziłby się sam Amadis de
Gaula.*
Frere dławiąc się śmiechem wszedł do swojego pokoju,
gdzie przy płomyku łojówki odczytał nieudolne, dziecinne
litery:
Aaskawy Panie! Uderzyłam Pana, więc przepraszam na
piśmie.
Aączę wyrazy głębokiego uszanowania,
Sylwia Yickers.
Ciekawe, z jakiej książki to wzięła? mruknął do
siebie Maurycy. Wydaje mi siÄ™ trochÄ™ pomylona... Ale,
mój Boże! W takich warunkach dziecko prowadzi dziwne
życie. To pewne!
VI. Skok w
ciemność
Minęło kilka dni od przybycia Biedronki" i samotnik
z Grummetu począł zwracać uwagę na osobliwe zmiany
w życiu kolonii. Uprzytomnił sobie, że przestały się pojawiać
czółna z więzniami, które dotychczas odbijały od brzegu
każdego rana o świcie, kierując się ku zalesionym równinom
po przeciwległej stronie zatoki. Przerwano również budowę
zachodniego falochronu, a wzmógł się dziwnie ruch przy
stojącym w doku na pochylni, a bliskim ukończenia szkune-
rze Rybołów". Ale nie na tym koniec. Codziennie z rana
oddział żołnierzy z Biedronki" lądował i pomagał w jakichś
zagadkowych, pospiesznie przeprowadzanych robotach.
Rufus Dawes obserwował to wszystko ze skały i daremnie
próbował odgadnąć, co znaczy tak szczególne ożywienie.
* Amadis de Gaula bohater licznych średniowiecznych
romansów hiszpańskich i portugalskich (przyp. tłum.).
116
Nikt jednak nie przybywał z osady, by zaspokoić jego
rozbudzoną ciekawość.
Około piętnastego grudnia samotnik dostrzegł jeszcze
bardziej tajemnicze poczynania. O wschodzie słońca łodzie
z załogami przeprawiły się na drugi brzeg zatoki, a w ciągu
dnia kłęby szarego dymu spowiły zbocza wzgórz. Nazajutrz i
dnia następnego powtórzyło się to samo, a wreszcie łodzie
odbiły od brzegu holując wielką tratwę. Była ona związana
z bali, desek i krokwi, kiedy zaś przybiła do boku Bied-
ronki", drewno to wywindowano na pokład i stopniowo
złożono w ładowni.
Rufus Dawes jął zastanawiać się głęboko. Czyżby władze
postanowiły zaniechać wyrębu lasów, a zesłańców zatrudnić
w jakiś inny sposób? Transportował już drewno, budował
łodzie, garbował skóry i szył buty. Może teraz przyjdzie mu
poznać jakąś zupełnie nową dziedzinę pracy? Nim zdążył
odpowiedzieć sobie na to pytanie, zauważył znów coś
nowego. Trzy łodzie przepłynęły zatokę i po całodniowej
nieobecności pojawiły się obładowane palami i narzędziami
rolniczymi, a załoga ich wzrosła o czterech ludzi. Samotnik
zorientował się łatwo, że wyprawa miała za cel Wyspę Filipa,
gdzie był ogród" kolonii, a wróciła z ogrodnikami oraz ich
sprzętem i owocami pracy.
Dawes miał wzrok wyostrzony z racji życia w półdzikim
stanie, poznał więc Maurycego Frere'a i wyciągnął wniosek,
iż Biedronka" przywiozła nowego komendanta, ten zaś
wprowadza w Macąuarie Harbour własne porządki i udos-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]