[ Pobierz całość w formacie PDF ]

razem, gęsiego!
Drugi z żołnierzy ciężko westchnął.
 Pierwszy to dowódca. Musimy go zdjąć  oznajmił.
 Tak, jego na początek, a potem resztę  dodał
ostatni, po czym przeładował ogromny karabin. Jego
okrągły magazynek mieścił w sobie niezliczoną ilość
naboi.
Teraz ich głosy całkowicie się ze sobą wymieszały.
 Są kilka metrów od drzwi&
 Tak, zaraz tu wejdÄ…&
 Czuję smród, czuję potworną zgniliznę&
 RozpadajÄ… siÄ™, to chyba od wybuchu& GnijÄ… i
rozsypują się dosłownie na części. Do końca jednak
potrafią celnie ugodzić&
Może dziesięć palców, a może osiem, nie mógł się
doliczyć, słuchając odgłosów stąpania mutantów. Zlizgały
się na mokrej podłodze, na którą żołnierze rozlali ciecz.
Niezgrabnie powłóczyły swoimi kikutami. Badały
otoczenie. Doskonale wiedziały, że obok byli ludzie.
Cisza całkowicie opanowała to miejsce. Była nieznośna,
bo zwiastowała nieuniknione, pomyślał mężczyzna.
Pozostali też mieli tego świadomość. Wiedzieli, że za
chwilę rozegra się tutaj prawdziwa kampania wrześniowa.
Jeden z żołnierzy przeżegnał się, całując medalion. Drugi
wspomniał żonę i dzieci. Trzeci śmierć wieszczył
wrogowi. Postanowił, że będzie bezwzględny. Mężczyzna
niezdarnie przytulił dziewczynkę, po czym wyjął pistolet.
Otarł spocone czoło. Pot wymieszał mu się z krwią, strach
ze złością, a miłość z nadzieją& Spojrzał na nią, po czym
odwrócił wzrok. Ona ciągle nie odrywała od niego swoich
nieprzeniknionych oczu&
 Będziesz moim tatusiem?  zapytała
niespodziewanie.
 Nie teraz!  zaszokowało go to, co usłyszał.
 Ale będziesz, powiedz?
 Pózniej, do cholery!  krzyknął, choć nie chciał.
Nie zraziła się tym.
 Powiedz, że nim będziesz. Proszę& może już nie
być pózniej&
 Będzie! Musi być& Zobaczysz, że to nie koniec.
Spojrzała wtedy w ich stronę.
 To koniec! Jakby na to nie patrzeć, to koniec&
Tam nie ma już nic  zapłakała.  Będziesz moim tatą?
Znalazła sobie porę, pomyślał, wzdrygając się.
 Będę, ale bądz już cicho&
Przylgnęła do niego.
 Obiecujesz, że będziesz mnie kochał?  naciskała
niczym prasa hydrauliczna.
Nie wytrzymał, wkurzył się.
 Co ty bredzisz!? Zamknij się już! Przecież ci
obiecałem!
Weszły ukradkiem. Tak jak wcześniej, tak jak
zawsze. Tym razem ktoś tam na nie czekał. Po raz
pierwszy ktoś im się postawił, długie lufy wystrzeliły
natychmiast, a ogień i gwiazdziste rozbłyski ogarnęły
wszystko wokół. Dziewczynka zasłoniła uszy, zamknęła
też oczy. Wyobraziła sobie ogromny wulkan, który
niczym bajkowy smok zaciągał przerazliwie powietrze i
po chwili wypluwał je z siebie razem z masą szkarłatnego
ognia. Czerwień pogrążyła ją nieopisana. Wręcz
pochłonęła, paląc delikatne ciało. Pierwsi zabici runęli
bez ducha na podłogę. Zasłonili drogę następnym. Ci
niewzruszeni, przeszli po nich, miażdżąc ich ostatecznie.
Celne strzały, precyzyjne trafienia prosto w głowę i w
serce, od razu odbierały im dech. Powstrzymywały na
chwilę, ale nie na zawsze& Czym były te istoty, kim
może, że poza posadzką, mknęły także po ścianach?
Niczym pająki, robactwo wszelakie, pełzały, szukając
pożywienia. Pierwszy raz zobaczyli coś tak niezwykłego,
co zmroziło im krew w żyłach. Dotąd myśleli, że obcy
byli ludzmi. Teraz zwÄ…tpili w to ostatecznie.
Kolejny przyczajony, potężnie zbudowany osobnik,
ominął próg. Rozglądając się na boki, lustrował
otoczenie. Niuchał i macał łapami, szukając ofiar.
Wyśledził wreszcie, te prawie niewidoczne sylwetki
ludzi. Zaraz potem otrzymał mocne uderzenie, które
zwaliło go z nóg. Pocisk wystrzelony ze strzelby wbił mu
się prosto w czoło. Próbował jeszcze powstać, syczał przy
tym i charczał przerazliwie. Nie dał jednak rady, bo runął
na ziemię w mgnieniu oka. Następne stwory zdążyły już
się dostać do środka, żołnierze rozpoczęli odwrót. Myśli,
które zabłąkały się w ich umysłach, nareszcie odnalazły
ujście. Zawładnęła nimi chęć zabijania. Walili w stwory
bez opamiętania, co chwilę wymieniając kolejne
magazynki. Siatka maskujÄ…ca rozwieszona pod sufitem, a
na niej one zsuwajÄ…ce siÄ™ po woli prosto w ich kierunku.
Miały szpony wyciągnięte do przodu, kły wywalone na
zewnątrz paszczy i wybałuszone ślepia. Szukały świeżego
mięsa. To, które im wpadło w ręce, łakomie pożerały.
Mężczyzna słyszał jak wijącego się w bólu
współtowarzysza morderczych szaleństw, rozerwały na
kawałki, po czym pochłonęły na surowo jego zwłoki.
Niektóre fragmenty ogryzanego ciała, były jeszcze ciepłe,
inne zaś drgając w konwulsjach, poruszały się w ich
pyskach. %7łołnierze dzielnie walczyli.
 Uważaj, z lewej& jest na dziewiątej!
 WidzÄ™, ogromne bydle& Zaraz go rozwalÄ™!
 Obok, jest obok!? Strzelaj, do cholery! 
przekrzykiwali siÄ™ w tumulcie.
 Za tobą! Patrz do tyłu& Będę nas osłaniał!
 Ruszamy. OstrzeliwujÄ…c siÄ™, wycofujemy.
Formujemy szyk obronny. Zrozumieliście!?
 Wal w nie ile możesz!
 Oszczędzajcie amunicję!
 Wal w gnoja, zabij świnię!
 Uważaj następny, na piętnastej! [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • oralb.xlx.pl