[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Ma rację. Za każdym razem jest lepiej.
Odnajduję dolny brzeg jego koszulki. Pociągam ją w górę, na krótką chwilę rozdzielając nasze usta.
Opieram ręce na jego klatce piersiowej i palcami obrysowuję mięśnie, w dalszym ciągu go całując.
Will chwyta mnie za ramiona i popycha na kanapÄ™.
Czekam, aż jego wargi ponownie odnajdą drogę do moich, ale on się odsuwa i wstaje.
 Layken, wstawaj!  rozkazuje.
Aapie mnie za rękę i podciąga z kanapy.
Podnoszę się, w dalszym ciągu oszołomiona i pozbawiona
tchu.
 To& to się nie może wydarzyć!  On również próbuje
złapać oddech.  Jestem teraz twoim nauczycielem. Wszystko się zmieniło  nie możemy tego robić.
Kiepskie wyczucie czasu. Kolana mam jak z waty, więc
ponownie siadam na kanapie.
 Will, nic nikomu nie powiem, przysięgam.  Nie chcę, żeby żałował tego, co się właśnie stało.
Przez chwilę czułam, że wróciliśmy tam, gdzie nasze miejsce. Teraz, kilka sekund pózniej, znowu
mam mętlik w głowie.
 Przepraszam, Layken, ale to nie w porzÄ…dku.  Will chodzi po pokoju w tÄ™ i z powrotem.  To nie
jest dobre dla żadnego z nas.
To nie jest dobre dla ciebie.
 Nie masz pojęcia, co jest dla mnie dobre!  wybucham.
Znowu zaczynam się bronić.
Will przestaje krążyć po pokoju i odwraca się do mnie.
 Nie będziesz na mnie czekać. Nie pozwolę, żebyś
zrezygnowała z najlepszego roku w swoim życiu. Ja musiałem zdecydowanie za szybko dorosnąć.
Nie zabiorę tego teraz również tobie. To nie byłoby sprawiedliwe. Layken, nie chcę, żebyś na mnie
czekała.
Ta nagła zmiana postawy oraz to, że w jego ustach znowu
słyszę moje pełne imię, sprawia, że w pokoju zaczyna brakować tlenu. Kręci mi się w głowie.
 Z niczego bym nie rezygnowała  odpowiadam słabo.
Krzyczałabym, gdyby tylko udało mi się zebrać dość energii.
Will bierze koszulę, wciąga ją przez głowę i odsuwa się
jeszcze dalej ode mnie. Przechodzi na drugą stronę pokoju, za oparcie kanapy. Chwyta je rękami i
nisko opuszcza głowę. Znowu unika kontaktu wzrokowego.
 Moje życie składa się z samych obowiązków. Na Boga,
przecież ja wychowuję dziecko. Twoje potrzeby nie mogłyby być na pierwszym miejscu. Cholera,
nie mogłyby być nawet na
drugim.  Powoli podnosi głowę i patrzy mi w oczy.  Zasługujesz na coś więcej niż trzecie miejsce.
Klękam obok niego na kanapie i kładę ręce na jego dłoniach.
 Will, twoje obowiązki powinny być ode mnie ważniejsze i dlatego chcę na ciebie poczekać. Jesteś
dobrym człowiekiem. To, co według ciebie jest twoją wadą, jest powodem, dla którego się w tobie
zakochujÄ™.
Ostatnie słowa wymykają mi się, tak jakbym już zupełnie
straciła resztki samokontroli. Nie żałuję jednak, że to
powiedziałam.
Will wysuwa ręce spod moich i mocno obejmuje moją twarz.
Patrzy mi prosto w oczy.
 Nie zakochujesz siÄ™ we mnie.  Brzmi to jak polecenie. 
Nie możesz się we mnie zakochać.  Ma surowy wyraz twarzy i znowu zaciska zęby.
Czuję napływające łzy, kiedy mnie puszcza i podchodzi
dodrzwi.
 To, co się dziś stało&  wskazuje na kanapę  & nie może się powtórzyć. To się już nie powtórzy
 dodaje, jakby starał się przekonać nie tylko mnie.
Wychodzi na zewnÄ…trz, trzaskajÄ…c drzwiami, a ja zostajÄ™
sama w jego salonie. Zaciskam ręce na brzuchu. Jest mi coraz bardziej niedobrze. Obawiam się, że
jeśli szybko nie odzyskam panowania nad sobą, nie będę w stanie utrzymać się na nogach
dostatecznie długo, żeby wyjść z domu. Wciągam powietrze nosem i wypuszczam ustami, a potem
odliczam od dziesięciu do zera.
To sposób na radzenie sobie z nerwami, którego nauczył
mnie tata, kiedy byłam mała. Miewałam kiedyś  przeładowania emocjonalne , jak nazywali je
rodzice. Tata obejmował mnie wtedy, ściskał najmocniej, jak potrafił, i razem odliczaliśmy.
Czasem udawałam napady złości tylko po to, żeby mnie przytulił.
Czego bym teraz nie oddała za uścisk mojego taty.
Drzwi wejściowe otwierają się i do domu wchodzi Will,
niosąc śpiącego Cauldera.
 Kel się obudził. Idzie do domu. Ty też powinnaś iść  mówi cicho.
Czuję się zażenowana. Zażenowana tym, co się właśnie
między nami stało, oraz faktem, że przez Willa czuję się zdesperowana, słabsza niż on. Zgarniam
kluczyki ze stolika do kawy, ruszam do wyjścia i zatrzymuję się przed nim.
 Dupek z ciebie.  Odwracam siÄ™ i wychodzÄ™, zatrzaskujÄ…c za sobÄ… drzwi.
Kiedy docieram do mojego pokoju, rzucam się z płaczem na łóżko. Mimo że jest negatywna,
nareszcie mam wenę do napisania wiersza. Biorę długopis i zaczynam pisać, wycierając z kartki
rozmazane Å‚zy.
Rozdział 7
Nie możesz być jak ja
I ciesz się, że nie możesz
Widzę ból, ale go nie czuję
Jestem jak stary Blaszany Drwal.
 Tin Man, The Avett Brothers
WedÅ‚ug Elisabeth Kübler-Ross istnieje pięć stadiów żaÅ‚oby po Å›mierci ukochanej osoby:
zaprzeczanie, gniew, targowanie siÄ™, depresja i akceptacja.
W drugim semestrze trzeciej klasy liceum, jeszcze w
Teksasie, chodziłam na psychologię. Omawialiśmy właśnie
stadium czwarte, kiedy do klasy wszedł dyrektor szkoły, blady jak ściana.
 Layken, czy mógłbym z tobą porozmawiać na korytarzu?
Dyrektor Bass był sympatycznym człowiekiem. Miał
pulchny brzuch, pulchne ręce, pulchne miejsca, o których nawet nie wiedziałam, że mogą być
pulchne. Był niespotykanie jak na Teksas zimny wiosenny dzień, ale ślady potu pod pachami pana
Bassa mogłyby świadczyć o dużo wyższej temperaturze. Był
typem dyrektora, który woli przesiadywać w swoim gabinecie, niż spacerować po korytarzach.
Nigdy nie szukał kłopotów, tylko czekał, aż same do niego przyjdą. Więc o co chodzi?
Poczułam mocny ucisk w brzuchu, wstałam i podeszłam do [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • oralb.xlx.pl