[ Pobierz całość w formacie PDF ]
regału i pochylił się, by z ostatniej szuflady wyciągnąć lornetkę, która trafiła do
mojej dłoni.
- Co z twoją kurtką? zapytałam. Wiedziałam, że zimno nie będzie mu
przeszkadzać, ale zaczęło delikatnie mżyć.
Wziął do ręki wiatrówkę z kapturem, którą zabrał ze sobą i natychmiast ją
założył.
Chodzmy powiedział z uśmiechem, biorąc mnie za rękę.
Wyszliśmy na pokład, Jasper wskazał mi kierunek, gdzie powinny znajdować
się wieloryby. Zmrużyłam oczy, ale mój wzrok nie był w stanie zarejestrować
nic, poza oceanem.
- Użyj lornetki podpowiedział Jasper.
Przyłożyłam ją do oczu i wyostrzyłam obraz. Nagle zobaczyłam wyłaniający się
właśnie ogromny ogon, który z pluskiem uderzył w taflę wody i ponownie
zniknął. Odsunęłam lornetkę i spojrzałam na Jaspera.
- Widziałeś to? spytałam, absolutnie zachwycona.
- Taa. Patrz dalej.
Wróciłam do mojej lornetki i zauważyłam kilka płetw grzbietowych wystających
ponad powierzchnię wody całe stado zgromadzone w jednym miejscu. Po
chwili jedna z orek wyskoczyła do połowy z wody i zanurkowała. Inne podążyły
za niÄ….
- Są bardzo szybkie i mogą zostać pod wodą przez długi czas wyszeptał,
chociaż byliśmy na pokładzie sami, a wieloryby były za daleko, by nas
usłyszeć. Spodziewaj się, że wypłyną daleko od tego miejsca. Uchwycił
moje ramiona i obrócił mnie w odpowiednim kierunku. Obserwuj
powiedział. Kilka sekund pózniej ujrzałam płetwy wyłaniające się z wody. Jedna
z orek dosłownie wyrzuciła swoje ciało z wody, wykonała obrót tak, że jej
brzuch przywitał się z niebem i ponownie zanurkowała.
- Jasper jęknęłam zauroczona. To jest niesamowite!
- Wiem odpowiedział. A to dopiero początek.
Nasz jacht stał w miejscu, ale wieloryby obrały sobie kurs w naszym stronę.
- Dopóki nie będziemy się ruszać powiedział Jasper, - zasady dotyczące
obserwacji wielorybów mówią, że możemy tutaj zostać, żeby orki mogły się
zbliżyć.
Odłożyłam lornetkę a zaczęłam obserwować zbliżające się do nas stado, jego
członków uderzających płetwami o powierzchnię wody, skaczących i
nurkujących, jeden z nich zrobił wykonał nawet salto. Wszystko sprawiało
wrażenie czystej, dziecięcej radości.
Jasper przesunął się i stanął za mną, jego prawa ręka spoczywała na relingu po
mojej prawej stronie, a lewa masowała moje ramię. Pochylił się tak, że jego
usta zrównały się z moim lewym uchem i wyszeptał: - Zawsze uważałem, że
obserwowanie ich jest najbliższe doświadczeniu duchowemu, jakie może
osiągnąć osoba bez duszy, ale oglądanie ich z tobą, widok twojej twarzy to
znacznie lepsze przeżycie. Tak bardzo cieszy mnie fakt, że zgodziłaś się ze mną
to dzielić.
To było niczym oda do doskonałości wielorybów, która sprawiła, że nasza
bliskość i zimne, pieszczące powietrze, odczuwane przeze mnie, gdy Jasper
szeptał do mojego ucha, nie wprawiły moich zmysłów w ekstazę. Tego ranka
byłam zbyt zauroczona, by myśleć o pociągu fizycznym. Chciałam skupić się
jedynie na tych niesamowitych istotach i ich absolutnie majestatycznej, wolnej
egzystencji.
- Cieszę się, że na to wpadłeś. Są takie przez cały czas? zapytałam,
niezdolna do odwrócenia oczu od wielorybów na tyle długo, by na niego
spojrzeć.
- Nie zawsze są tak aktywne odparł. Jednak przyzwyczaiły się do tłumu
gapiów i sadzę, że wiedzą, czego się od nich oczekuje.
- Ale to wszystko jest naturalne, prawda? To znaczy, nikt ich nie trenuje, ani
nie wynagradza za sztuczki?
- Nie. To właśnie jest tak niesamowite. Wiodą tutaj szczęśliwe życie i nie mają
chyba nic przeciwko obserwatorom.
Stado zaczęło się od nas oddalać, ale nie ruszyliśmy w jego ślady.
- Kapitan musi pozwolić innym statkom na zbliżenie się, skoro my zobaczyliśmy
już nasze show wytłumaczył Jasper. Mamy szczęście, że nie przebywamy
tutaj po południu, razem z resztą turystycznych łodzi i nie musimy czekać na
swojÄ… kolej.
Stado było już daleko. Ponownie przyłożyłam lornetkę do oczu w chwili, gdy
niektóre orki uderzały ogonami o wodę, jak gdyby mówiły nam do widzenia.
Odwróciłam się tak, że plecami opierałam się o reling i spojrzałam na Jaspera.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]