[ Pobierz całość w formacie PDF ]
On niczego nie robi bez ważnej przyczyny powiedziała Clem, mlaskając, gdyż ssała
gruszkowego dropsa. Kupiła ich cały kartonik jeszcze w Anglii i wydzielała sobie po jednym
dziennie, żeby jej wystarczyły na trzy miesiące. Była od nich uzależniona. Nie zwróciłeś na to
uwagi? zapytała.
Owszem odparł, w zamyśleniu wodząc palcami po jej nodze.
Razem obejrzeli się na Franka siedzącego przy sterze. Wiatr targał mu ciemne włosy, z warg
zwieszał się papieros. Tego dnia dziwnie przypominał Gregory ego Pecka.
Uratował nas, prawda? zagadnęła, aż Johnny gwałtownie odwrócił się do niej, gdyż użyła
dokładnie tego samego sformułowania, co Annie. Tamtego wieczoru&
Pewnie masz rację mruknął, biorąc ją za rękę. Ale i tak myślę, że powinniśmy zejść na
ląd w najbliższej wiosce i nie czekać na port. Popatrzył na dużego białego cumulusa
wyłaniającego się zza horyzontu. W przeciwnym razie możemy utknąć tu na tydzień.
Clem obejrzała się i popatrzyła mu prosto w oczy.
O co ci chodzi? Nie podoba ci siÄ™ tutaj?
Owszem, podoba& burknął defensywnie, szukając słów, żeby rozsądnie wyłożyć swoje
racje. Ale nie chciałbym nadużywać ich gościnności, to wszystko.
Nie przesadzaj. Frank powtarza, że możemy zostać tak długo, jak chcemy. Urwała nagle
i zmarszczyła czoło, porażona nowym skojarzeniem. Do czego zmierzasz? Annie coś ci
powiedziała? Co tam się stało na lądzie?
Nic odparł zdecydowanie za szybko, czując kłucie w dołku. Lekko ścisnął jej dłoń. Nic
się nie stało.
Więc skąd nagle ten pośpiech?
Popatrzyła w stronę brzegu i zauważył, że słońce odbarwiło jej końcówki rzęs. Podążył
wzrokiem za jej spojrzeniem. Pustka. Dziób holowanej łodzi kołysał się na falach, rozcinając je
niczym pług. Monotonne kołysanie zdawało się wszystkich przyprawiać o senność.
Nie chcę jeszcze schodzić na ląd powiedziała, rozprostowując mu palce. Wydaje mi się,
że jest za wcześnie. Lepiej zaczekajmy, aż dopłyniemy do jakiegoś miasta.
Oboje odebrali te słowa z ulgą przemieszaną z niepokojem. Gdyby nie zajście z Annie,
zgodziłby się z nią na sto procent. Właściciele jachtu zdawali się ludzmi niezwykłymi,
pociągającymi i atrakcyjnymi. I nie chodziło o atrakcyjność fizyczną, a właściwie to chodziło, ale
w dużo głębszym znaczeniu, niż mogłoby się z pozoru wydawać. Nie potrafił jeszcze określić, co
się naprawdę za tym kryje. Ale rozmyślał o tym, czując się tak, jakby przez długi czas pływał po
powierzchni i nagle ktoś dał mu maskę i fajkę płetwonurka.
W porządku rzekł, mając poczucie, że przynajmniej próbował. Poimprowizujemy
jeszcze trochÄ™.
Dość leniuchowania! zawołał Frank ze sterówki. Jacht jest twój!
Johnny poderwał się na nogi i zaczął odwiązywać linki mocujące żagiel.
Tak jest! zawołał. Ustaw go dziobem do wiatru, Frank! Ale ten go nie słyszał przez
warkot silnika. Clem, obróć łódz, dobrze?
Clem zbiegła po zejściówce. Frank wyłączył silnik i zniknął pod pokładem, pozwalając jej
zająć miejsce przy sterze. Szybko wykręciła jacht dziobem do wiatru, a Johnny chwycił fał
i zaczął stawiać grot. Linka się zaklinowała, musiał szarpnąć raz i drugi, a po jej uwolnieniu
pociągnął ze wszystkich sił, zapierając się jedną stopą o maszt. %7łagiel był solidny i mocny,
załopotał gwałtownie na wietrze. Ten zmienił nieco kierunek i czekało ich halsowanie pod wiatr.
Johnny umocował fał na kołkach, wybrał szot grota i odwiązał genuę. Annie i Kleks siedziały
ramię w ramię przy prawej burcie i obserwowały każdy jego ruch, gdy chodził tam i z powrotem
po pokładzie, kontrolując ułożenie żagli, to spoglądał na maszt, to znów wychylał się przez reling
i rzucał Clem krótkie polecenia. Frank stanął w zejściówce, ubrany w swój rybacki sweter,
i z szerokim uśmiechem przyglądał się, jak Johnny ustawia jacht względem wiatru, żeby uzyskać
maksymalną prędkość.
Wreszcie usiadł przy rumplu i zaczął ostrzyć na wiatr. Aódz przechyliła się na bok. Annie
i Kleks jednocześnie aż pisnęły z wrażenia i kurczowo zacisnęły palce na słupkach relingu, jakby
z obawy, że jacht się wywróci.
Mała Utopia zaczęła nabierać prędkości. Johnny ego aż zaskoczyło, jak zgrabnie rozcina
fale.
Jest dość szybka jak na tak grubego ptaszka powiedział, zerkając na Franka i luzując
nieco szoty grota.
Kiedy wypłynęli nieco dalej na otwarte morze, Johnny poczuł, że jego wątpliwości i troski
ulatują z wiatrem. Tylko tego mu było potrzeba, na to specjalnie czekał. Tęsknił za dreszczem
emocji wywołanym szybkością, ale szybkością wynikającą tylko z siły wiatru. Zresztą nie tylko
on czuł przypływ adrenaliny do krwi. Gdy popatrzył po twarzach pozostałych, przekonał się, że
oni także odczuwają podniecenie. Wręcz trudno było o inną reakcję. Clem usiadła obok niego,
objęła go i wsunęła palce za jego szorty na plecach, wreszcie pocałowała go w ulubione
zagłębienie policzka. Przez jakiś czas cieszył się w milczeniu, dopóki nie uświadomił sobie, że
po drugiej jego stronie siedzi Annie z rozkołysanym biustem. Musiał coś na to zaradzić.
Próbował koncentrować się na tym, ile ona ma lat, lecz to niewiele pomagało, gdyż przypominał
sobie wieczory spędzane w roli opiekunki do dziecka. Usiłował więc wyobrazić sobie, jak ona się
kocha z Frankiem, ale i to nie przynosiło skutku, bo tylko wzbudzało jego zainteresowanie.
Odwrócił się do Clem i pocałował ją krótko, po czym przekazał jej ster, a sam wstał, żeby trochę
rozprostować nogi. Najwyżej kilka dni, obiecał sobie w duchu, spoglądając w stronę lądu.
Na otwartym morzu, dalej od osłony gór, wiało mocniej. Fale zaczęły się z hukiem rozbijać
o burty, aż rozbryzgi leciały im na twarze. Kleks głośnym piskiem witała każdą grzywę, po czym
zlizywała słone krople z warg i uśmiechała się do Johnny ego. Była odważna jak mała dzikuska.
A huk fal przybierał na sile.
Och, mój Boże! wykrzyknęła w końcu Annie, zerkając na niego z niepokojem i mocniej
tuląc małą do siebie. Zmrużył oczy i popatrzył na grot. Pomyślał, że można trochę zrefować
żagiel.
Frank! zawołał. Chcesz, żebym zrefował grot?
Ten, wciąż stojąc na zejściówce i spoglądając w morze, odwrócił się tyłem do Johnny ego,
a po chwili spojrzał na żagiel.
Zostawiam to do twojej decyzji powiedział.
Zejdę o jeden stopień zaproponował Johnny, ale Frank nie zareagował. Słyszałeś,
Frank?! Chcę trochę zrefować! powtórzył głośniej, sądząc, że Frank nie usłyszał.
Ale ten znowu popatrzył na żagiel, przeniósł wzrok na Johnny ego i zapytał:
Co to jest refowanie?
Johnny zaśmiał się krótko.
Co to jest refowanie?
Pytam poważnie. Frank wzruszył ramionami. Co to jest refowanie, do cholery?
Johnny popatrzył na Annie, która odpowiedziała zdumionym spojrzeniem.
Musisz wiedzieć, co to jest refowanie odparł Johnny i znów się zaśmiał, nie bardzo
wiedząc, o co chodzi. Przecież pływałeś wcześniej tym jachtem, prawda? zapytał, znów
przekazujÄ…c rumpel Clem.
Frank pokręcił głową.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]