[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Próbuje nie czuć się fatalnie z powodu porażki. To zupełnie normalne.
Jeszcze nie jest po wszystkim, mówi sobie, kładąc się z powrotem.
Wyśnię to jeszcze raz, myśli spokojnie. I tym razem nie utonę. Będę oddychała pod
wodą, bo to mój sen, i mogę z nim zrobić, co chcę. Będę pływała jak ryba. Bo przecież
umiem pływać. I... mam skrzela. Tak, to jest to. Mam skrzela.
Powtarza to sobie, układając się do snu.
Godzina 3.47
Nie ma skrzeli.
Przekręca się na brzuch i sfrustrowana, jęczy w poduszkę. Powtarza swoją mantrę.
Godzina 4.55
Znowu siÄ™ zaczyna.
Gdy Janie zsuwa się pod wodę, wykończona, z palącymi płucami, rozgląda
się, patrząc na innych, którzy unoszą się pod powierzchnią.
Zaczyna panikować.
Te wytrzeszczone oczy.
I wtedy.
Pani Stubin pod wodą puszcza do niej oko. Uśmiecha się, dodając jej otuchy.
Nie jest jedną z tych nieżywych osób.
Obok pani Stubin pływa druga Janie, która kiwa głową i uśmiecha się.
- To twój sen - mówi.
TonÄ…ca Janie spoglÄ…da to na paniÄ… Stubin, to na tÄ™ drugÄ… Janie. Wzrok jej siÄ™
mąci. Zaczyna panikować.
- Skup się - uspokaja ją druga Janie. - Zmień to.
Tonąca Janie zamyka oczy. Zanurza się głębiej. Tracąc przytomność, wierzga
nogami, walczy, by wrócić na powierzchnię.
- Skup się! - powtarza druga Janie. - Zrób to! Na szyi tonącej Janie wyrastają
skrzela.
Otwiera oczy.
Oddycha. DÅ‚ugie uspokajajÄ…ce oddechy pod wodÄ…. To Å‚askocze. Zmieje siÄ™,
puszczajÄ…c bÄ…belki. Nie do wiary.
Spogląda w górę. Pani Stubin i druga Janie się uśmiechają. Klaszczą w
wodzie, w zwolnionym tempie, bezdzwięcznie. Podpływają do niej.
Janie uśmiecha się szeroko.
- Udało mi się. - Z jej ust wyskakują bańki, a słowa, każde z osobna, pojawiają
się nad jej głową, gdy bańki pękają, jak w kreskówce.
- Udało ci się - powtarza druga Janie, kiwając głową. Jej włosy unoszą się w
wodzie jak jedwab.
- No, to płyniemy - mówi pani Stubin. - Ktoś czeka na ciebie na brzegu.
Druga Janie i pani Stubin przepływają z nią połowę drogi, po czym zatrzymują
się i gestami zachęcają, by płynęła dalej.
Janie zbliża się do brzegu, a kiedy wynurza się na powierzchnię i może już
stanąć, skrzela znikają. Wychodzi z wody w ociekających bokserkach i koszulce.
Na brzegu stoi Cabel. On też jest w bokserkach. Jego mięśnie napinają się w
blasku słońca. Jego ciało jest opalone. Błyszczące.
Wygląda na to, że są na jakiejś bezludnej tropikalnej wyspie.
On nie rusza siÄ™ z miejsca.
Nie trzyma już liny.
Siedzi na piasku.
Janie czeka na jakiś jego ruch, ale chłopak nic nie robi.
- Pamiętaj, to twój sen - słyszy. To mówi ta druga Janie, ta, która zdaje sobie
sprawę, że śni.
Janie waha się i w końcu podchodzi do Cabela.
- Hej, Cabel. On patrzy na niÄ….
- Zależy mi na tobie - mówi. Jego brązowe oczy nabierają głębi.
Janie chce mu wierzyć. I wierzy.
- A co z Shay? - pyta.
- Sny to nie wspomnienia - mówi Cabel. - Proszę, porozmawiaj ze mną.
Godzina 6.29
Janie uśmiecha się przez sen. Czuwa nad samą sobą we śnie i nurkuje weń z powrotem,
rozwija go w różnych kierunkach, zaczyna od nowa w różnych miejscach, by był miły,
seksowny, piękny albo śmieszny.
27 listopada 2005, godzina 8.05
Dzwoni budzik. Janie, nie otwierając oczu, sięga, by go wyłączyć. Leży w łóżku,
przypominając sobie sen w najdrobniejszych szczegółach. Uczy się go na pamięć.
Kiedy wszystko jest już utrwalone w jej myślach, siada i zapisuje to w dzienniku.
Nie może przestać się uśmiechać.
To mały kroczek. Ale daje nadzieję.
Przez cały dzień studiuje książki, aż do wyjazdu do pracy.
Godzina 21.58
W domu opieki panuje spokój. Rezydenci leżą w łóżkach za pozamykanymi drzwiami. Janie
wypełnia karty w recepcji. Jest sama.
Tablica wezwań jest ciemna, aż nagle zaczyna na niej migać białe światełko
oznaczające pokój, który zajmowała kiedyś pani Stubin. Mieszka w nim teraz nowy lokator.
Nazywa siÄ™ Johnny McVicker.
Janie odkłada długopis i idzie do pokoju, by sprawdzić, czego potrzebuje nowy
podopieczny.
Ale pan McVicker śpi.
Zni.
Janie przytrzymuje się ściany, tracąc wzrok.
Godzina 21.59
Są w piwnicy jakiegoś domu. Jest oświetlona, choć niezbyt jasna, i nie jest w
niej bardzo zimno. Janie widzi szare liście zmiatane przez wiatr pod okienko
wentylacyjne. Po chwili zdaje sobie sprawę, że wszystko jest czarno-białe.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]