[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Wypatrzyli Trevora wpatrującego się w nich tęsknym wzrokiem. Nagle Trevor skamieniał, gdy
usłyszał ich szydercze okrzyki. Twój ojciec to zły człowiek! Wracaj do piekła, skąd przyszedłeś!
Przez kilka dni Trevor nie chodził do parku. Gdy tam powrócił, chłopcy na niego czekali.
Obrzucili go znienacka kamykami, ostrym żwirem. Rzucili się na niego, wrzeszcząc: Pojebus!
Pojebus! Wracaj do piekła!, a Trevor zaczął uciekać, oberwał kamieniem w plecy i w skroń,
krwawił potem z rany nad okiem.
Dziwna to pociecha, uznał Trevor. Wiedzieć, że cię nienawidzą, że zupełnie cię skreślają. I nic na
to nie poradzisz.
Dlaczego? Dlaczego? Trevor rozmyślał nad tym coraz częściej w niepamięci lata.
Matka niemal wydobrzała po załamaniu nerwowym wywołanym spotkaniem z ojcem. Próbowała
zabierać nas na wycieczki za miasto. Na długo przed tym, nim poznała ojca i miała z nim, jak
mawiała, moje dzieciaczki , uwielbiała obserwować ptaki; wstawała o poranku i wraz z
przyjaciółmi szła na podmokłe tereny, żeby patrzeć przez lornetkę na migrujące ptaki. Tego lata
pojechaliśmy z nią kilka razy na wycieczki na bagna, jednak nasze wyprawy krótko niestety trwały,
ponieważ matka łatwo się męczyła, nas zaś dręczył ponury, przygnębiający nastrój wywołany
naszymi złymi nawykami: dłubania w nosie, obgryzania paznokci i wzajemnej szarpaniny, które
trzymały się nas wszędzie, gdziekolwiek poszliśmy, niczym szalone cienie.
A jednak Trevor powrócił do parku. W pobliże boiska piłkarskiego. Chłopcy zdumieli się i
oburzyli, widząc go przykucniętego w trawie jak przedtem. Gdy na niego ruszyli, Trevor cisnął w
najbliższego chłopca poszczerbioną pecyną betonu wielkości kołpaka na samochodowe koło. Na
szczęście trafił go w ramię, a nie w pełną szyderstwa twarz, w którą celował.
Okrzyk bólu, strumyk jasnej krwi. No i co teraz? zaśmiał się Trevor.
Ukrył się w piwnicy domu wuja G. Siedział za termą aż wreszcie, po niedługim czasie,
zadzwonił do drzwi policjant, który przyniósł nakaz zatrzymania Trevora wydany przez sąd dla
nieletnich.
Zły chłopiec! Złe nawyki!
Dolores nabierała czasem przekonania, że jest bliska złamania szyfru.
Innym razem rozpaczała, że nigdy jej się to nie uda.
W tajemnicy przed wszystkimi zgromadziła imiona i nazwiska ofiar (znanych, domniemanych).
Potem wypisywała je w słupkach. Wypełniła nimi notatnik. Wcześniej, nim stała się córką tego Złe
Nawyki , nie poświęcała się zbytnio zajęciom intelektualnym, nie wyglądała też na dziewczynkę
myślącą i wrażliwą, a już na pewno nie na taką, która chciałaby rozgryzć nieprzeniknione motywy
postępowania innych ludzi; teraz jednak czas schodził jej głównie na dociekaniach. Wypisywała
wytrwale słupki imion i nazwisk, za każdym razem według innego klucza.
Po raz pierwszy uporządkowała je chronologicznie według dat zgonów, od sierpnia 1993 roku do
marca 2005 roku:
Suzanne Landau Melissa Patch
Tracey Abrams Alice Taub
Duane Fitch Carrie Miller
Gladys Zelmer Sallie Miller
Eli Nazarene Dennis Miller
Willis Rodman Bobbie Dix
Donna May Emory Allan Sturman
Alfred Myers Molly Sturman
Thomas Flaxman Ginny Hahn
Steven Etchinson
Potem wypisała je w porządku alfabetycznym, według wieku w porządku rosnącym (najmłodsza
ofiara miała siedem miesięcy, najstarsza sześćdziesiąt dwa lata); według rodzaju zadanej śmierci
(uduszenie, pchnięcie nożem, szok wywołany zastosowaniem przemocy ); w zależności od tego, czy
było to pojedyncze zabójstwo, czy wielokrotne; czy śmierć nastąpiła w pomieszczeniu, czy na
dworze; w jakiej odległości od naszego domu dokonano zabójstwa (najdalej dziesięć mil, najbliżej
zaledwie kilka domów dalej, po naszej stronie ulicy); na którym brzegu Missisipi; w którym
miesiącu, w którym dniu tygodnia - i tak dalej.
Niektóre swoje odkrycia pokazywała Trevorowi. Bo również Trevor bardzo pragnął wiedzieć
Dlaczego?
Ogarniała nas wściekłość, gdy nieustannie słyszeliśmy i czytaliśmy w mediach, że policja nie
może dopatrzyć się żadnej logiki w popełnionych zbrodniach i że według władz policyjnych Złe
Nawyki to osobnik pozbawiony uczuć , okrutny losowo . W mediach dyskutowano namiętnie o
jego rzekomej niepoczytalności. My jednak uważaliśmy, że to nieprawda, że tato jest poczytalny oraz
że prowadził zwyczajne i przeciętne życie, życie obywatela małego miasteczka na Zrodkowym
Zachodzie, choć Bogiem a prawdą nie mieliśmy pojęcia, jaki on właściwie był.
W naszym kościele mówiono Królestwo Boże jest wewnątrz nas.
Dla świata ojciec nazywał się Benjamin S. Haslet junior. Miał pięćdziesiąt trzy lata, mierzył
około stu siedemdziesięciu centymetrów wzrostu, ważył bez mała dziewięćdziesiąt kilogramów. Był
wykwalifikowanym pracownikiem przedsiębiorstwa użyteczności publicznej, pobożnym
wyznawcą miejscowego Kościoła Chrystusowego, byłym dowódcą drużyny skautowskiej, mężem i
ojcem. Według zródeł zastrzegaj ących sobie anonimowość uchodził za człowieka o charakterze
trudnym do określenia , zamkniętego w sobie , pochłoniętego wyłącznie swoimi sprawami .
Dolores owijała sobie włosy wokół palców i wyrywała je; skóra na jej głowie czerwieniała potem i
piekła. Połyskiwały bielą pozbawione włosów miejsca wielkości monety. Gdy wychodziła z domu,
zaczęła okręcać sobie głowę szalikiem, jednak na ogół całymi dniami przesiadywała pod dachem,
ślęcząc nad swoim notatnikiem, starannie przepisując słupki nazwisk ofiar (znanych, domniemanych),
za każdym razem według innego porządku.
Wreszcie, u schyłku lata, pojechaliśmy odwiedzić ojca!
Pamiętajcie, dzieci, macie mieć pogodne buzie. Uśmiechajcie się do ojca jak słoneczka.
Ostatecznie rozprawę odwołano. Ojciec przyznał się do zarzucanych mu czynów. Przebywał teraz
w więzieniu o najwyższym stopniu zabezpieczenia w południowej części naszego stanu, mniej niż
dwieście mil od domu wujka G.
Podobno adwokat zmusił ojca do przyznania się do dziewiętnastu zabójstw oraz do podania
policji nazwisk oraz opisów innych ofiar, których Złe Nawyki nie ujawnił, poczynając od stycznia
1988 roku, a wszystko w zamian za orzeczenie zamiast wyroku śmierci (który miał być wykonany
przez wstrzyknięcie trucizny) kary dożywocia. Wszyscy ci, co znali ojca, dawali wiarę tej wersji,
albo prawie wszyscy. Matka upierała się, że ojciec tak postąpił powodowany pragnieniem
zakończenia tej tragicznej sprawy. %7łeby bliscy ofiar zaznali wreszcie spokoju. Ale pewnego dnia
nazwisko ojca zostanie oczyszczone. Wiem to na pewno.
Byliśmy przejęci perspektywą ujrzenia ojca, lecz także zdezorientowani i wystraszeni. Nasze złe
nawyki spowodowały, że spędziliśmy bezsennie wiele kolejnych nocy, a gdy przyjechaliśmy do
więzienia, przypominaliśmy mizerne, wyskubane kurczęta. Matka poszturchiwała nas, każąc nam się
uśmiechać do niemal zupełnie wyłysiałego mężczyzny w średnim wieku znajdującego się za szybą z
[ Pobierz całość w formacie PDF ]