[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zmarszczki, z upływem lat szlachetna postawa hrabiego je
szcze nabrała dystynkcji.
Rob już pierwszego dnia dostrzegł czułość ukrytą w sercu
ojczyma, ale być może zawdzięczał to swojej nadzwyczajnej
przenikliwości, Czy Mairi dostrzeże to również? A może
Trouville wzbudzi w niej lęk?
- Robercie, dobrze cię widzieć, synu!
Bystre oczy spoczęły błyskawicznie na Mairi pochylonej
w głębokim ukłonie. Wziął ja za rękę i pomógł stanąć prosto.
- Ojcze, oto moja żona. lady Mairi - przedstawił ja Rob.
- Mairi, lo hrabia Trouville - Wstrzymał oddech. Zacisnął
zęby. Zmówił krótką modlitwę.
-Enchante. mademoisellc - powiedział ojciec z galante
riÄ…: - Soyez la btenvenue?
Mairi zerknęła na męża. prosząc go wzrokiem o pomoc.
Twarz poczerwieniała jej jak węgielki w palenisku. Nie zna
francuskiego, uświadomił sobie nagle Rob. Nawet na tyle, by
zrozumieć najprostsze powitanie w tym języku.
O. Boże, świetnie wiedział, co ona teraz czuje. Chciał ja
objąć, zapewnić, że jej nicwiedza nikomu nie przeszkadza.
Ileż to razy sam znajdował się w podobnej sytuacji i też nie
wiedział, jak zareagować. Podszedł bliżej i otoczył ręką jej
talie.
Złość niemal odebrała mu mowę.
- Czy to jakaś próba, ojcze?
Wyraz twarzy hrabiego sie nie zmienił.
- Z pewnością nie, synu. Zwykła uprzejmość. Przecież
wiesz, ze wielu szlachetnie urodzonych z upodobaniem po
sługuje się moim jezykiem, również w tym kraju. - Teraz
zwrócił się wprost do Mairi. - Przepraszam, córko.
- Je regret... - zaczęła Mairi, zacięła się i zrezygnowała
z dalszych wysiłków. - Proszę o wybaczenie, panie hrabio.
Prawie nie znam pańskiego języka.
Wcale, pomyslał Rob. wypuszczając powietrze z cichym
świstem.
Trouville ujął jej dłonie, uśmiechnął się i pokręcł głową,
- To nieważne, moja droga. Moje usiłowania naucze
nia się gaelickiego skończyły się przed wielu laty. Niemal
zanim się zaczęły! - Roześmiał się. - Najwyrazniej z mo
im gardłem coś jest nie w porządku. Rob t. kolei twierdzi.
że po francusku mówi się przez nos. i nie chce nawet pró
bować.
Do Roba dotarła większość wyjaśnienia Trouville'a, choć
wciąż miewał trudności z akcentem, zwłaszcza kiedy ojciec
rozmawiał z matką i nie chciał, żeby Rob domyślił się.
o czym mówią.
Mairi niepewnie odwzajemniła uśmiech Trouville'a.
- Cieszę się, ze pana poznałam, wasza lordowska mość.
Teraz mówiła powoli i ostrożnię, zapewne przez wzgląd
na to. że hrabia był Francuzem. Dlaczego nie mogła tak się
do niego zwnicać? - zastanawiał się Rob. Tym razem rozu-
miał każde wypowiedziane przez nia słowo. Jednak widział,
że mówienie wciąż sprawia jej ból
- Boli ja. gardlo - powiedział Rob. zdecydowany oszczc-
dzić jej dalszego zakłopotania - Dość rozmowy.
Podeszła do nich Alys i na powitanie zarzuciła ramiona
na szyje Roba. jak zawsze kiedy przyjeżdżał w odwiedziny.
Potem odsunęła stę i przyjrzała się jego twarzy, zupełnie jak
by badała jego nastrój.
- A co ze mnÄ…, bracie? Przedstawisz nas sobie czy mnie
gdzieÅ› ukryjesz?
Rob uśmiechnął sic i obrócił ją tak. że stanęła twarzą do
pozostałej dwójki.
- Mairi. to moja siostra, Alys.
Alys objęła Mairi i pocałowała ją w oba policzki. Nie
wiedział, co jej powiedziała, lecz uśmiech żony i potakujące
skinięcie głowa upewniły go. że wszystko przebiega zgodnie
z planem.
Matka najwyrazniej nakazała Alys milczenie, na co tak
liczył. A siostra okazała się chętna do współpracy. Niemniej
w ciemnych oczach hrabiego pozostał cień dezaprobaty.
Rob miał tylko nadzieję, że chodzi mu o sekret na które
go utrzymanie tak nalegał, nie o jego żonę. Jeszcze nigdy się
nie zdarzyło, żeby Trouville oceniał kogoś po krótkiej znajo
mości, ale zawsze musi być ten pierwszy raz.
- Można prosić na słowo, ojcze?
- Na więcej niż jedno, obiecuję - odparł hrabia z naci
skiem. - W komnacie słonecznej?
Rob posłusznie ruszył za nim. świadomy, że nie będzie to
przyjemna rozmowa.
Gdy tylko drzwi się za nimi zamknęły. Trouviile natarł na
niego z wściekłością.
- Nie powiedziałeś jej! - oskarżył. - Est-ce que tu es fou?
Rob miał szczerą nadzieję, że le słowa nie brzmią lak
gromko, jak mu się wydało.
- Nie, ojcze, nic jestem szalony. Thomas powiedział jej
ojcu. Laird Maclnness zapewnił mnie, że jej mówił. - Rob
wzruszył ramionami i wyrzucił ręce przed siebie, zdespero
wany. - Myślałem, że wie! Dopiero pózniej zorientowałem
sic, ze tak nie jest. Wówczas było już po wszystkim.
- To nie w porządku. Robercie! Tak nie można!
Hrabia gestykulował gwałtownie dla podkreślenia swoich
słów. Już to wskazywało, że nie posiadał się z gniewu. Hra
bia od samego początku odmawiał używania znaków, nale
gając, by Rob pracował nad rozwojem mowy, zamiast, jak to
ujął. oszukiwać za pomocą rak. Prawdę mówiąc, ta odmowa
bardzo się przysłużyła wzbogaceniu języka Roba przez te
wszystkie lata
- Chyba nie sądzisz, że zdołasz to przed nią ukryć. Po
wiedz jej!
- Nie, ojcze - sprzeciwił się Rob. unosząc palec, by prze
rwać przemowę hrabiego. - Przede wszystkim musi zoba
czyć, że niewielka głuchota nie ma znaczenia.
- Ma znaczenie! Skoro nie mówisz jej prawdy, okłamu
jesz ją. Rob. Już za samo to mogłaby cię znienawidzić.
Rob zacisnął wargi i potrząsnął głową, zanim odpowie
dział:
- Może znienawidzi mnie bardziej, jeśli nie zdoła do
strzec nic poza głuchotą. Pozwól, żeby poznała mnie lepiej.
Dopiero wtedy jej powiem.
- Ona się domyśli. Robercie. Jeśli nie jest głupia, wkrótce
się domyśli.
- Ty się mc domyśliłeś. Pamiętasz? - przypomniał mu
Rob z większą złośliwością, niż zamierzał.
Zirytowany Trouville zamachał rękami.
- Byłeś dzieckiem, a ja dopiero co ożeniłem się z twoją
matką. Miałem na głowie inne sprawy! Mairi jest twoją żoną!
- Tak. Może będzie chciała się z tego wycofać, kiedy się
o wszystkim dowie. Postarałem się, żeby było to możliwe.
My nie... - Rob nie mógł szybko przypomnieć sobie deli
katnego słowa na określenie sypiania razem, wiec nie dokoń
czył. Nie wykonał też żadnego znaku, niemniej widział, ze
ojciec zrozumiał go doskonale.
Trouville przejechał dłonią po twarzy i pokręcił głową.
- Więc teraz zapewne bardziej martwi ją stan innej części
twego ciała, nie uszu. Jesteście małżeństwem od... czterech
dni?
- Zostaw to ojcze, proszę. Wiem. co robie. - Zawahał się
przez chwilę, zanim spytał ostrożnie: - Spodobała ci się?
- Oui - Hrabia niecierpliwie skinął głową. - Jest piękna,
dość miła. ładnie się wyraża, nawet jeśli nie odebrała staran
nego wychowania. Chodzi o to, czy spodobało się tobie?
Rob uśmiechnął się.
- Tak. Mairi jest bardzo dzielna.
Dzielna? To wszystko, co zauważyłeś?
- Nie wszystko - przyznał Rob ze znaczącym uśmie
chem. - Pragnę jej. Mógłbym ją pokochać,
- W takim razie lepiej bierz siÄ™ do tego od razu. Wyznaj
jej prawdę i miej nadzieję, że nie zwlekałeś z tym za długo.
- Wkrótce to zrobię. Jeszcze nie teraz. Proszę, pomożesz
mi? - spytał Rob. widząc po minie ojca, ze wygrał - Nie
wydasz mego sekretu?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]